Obawialiśmy się, jak mogą wyglądać polskie skoki narciarskie po odejściu Austriaka. Stefan Horngacher wprowadził przecież Biało-Czerwonych na salony pełną ławą. Polacy z dobrych skoczków stali się znakomitymi, a drużyna należała do ścisłej światowej czołówki przez całe trzy lata pracy doświadczonego szkoleniowca.
Okazało się jednak, że powierzenie kadry asystentowi Austriaka, Michalowi Doleżalowi było świetnym posunięciem, a już niedługo uczeń może przerosnąć mistrza. Optymizm nie jest bezpodstawny, bo za polskimi skoczkami bardzo udany letni sezon. Można powiedzieć, że letnie skakanie to tylko trening, ale nie jest tak do końca. W ostatnich trzech latach zawodnicy, którzy błyszczeli w Grand Prix, dobrze skakali także w Pucharze Świata, o czym więcej pisaliśmy TUTAJ.
Dlatego po zakończonym w sobotę w Klingenthal letnim sezonie można wysunąć pierwsze wnioski. A te dla naszej kadry są bardzo dobre. Doleżal poszedł nieco inną drogą niż Horngacher. Najlepszych swoich podopiecznych wystawił tylko w 4 konkursach indywidualnych. To i tak wystarczyło, żeby Dawid Kubacki po raz drugi w karierze wygrał klasyfikację generalną Letniego Grand Prix. Drużynowo Polacy okazali się słabsi tylko od Japończyków, którzy w mocnym albo bardzo mocnym składzie skakali wszędzie.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #3: Uratowana kariera. Tomasz Kaczor wicemistrzem świata
Co ważne, czeski szkoleniowiec mocno postawił na odbudowanie formy Macieja Kota i już w końcówce letniego sezonu było widać efekty. Były triumfator Grand Prix zajął 5. miejsce w Hinzenbach i 14. pozycję w loteryjnym konkursie w Klingenthal. Ważniejsze od miejsc, jest jednak nastawienie zawodnika. Widać, że znalazł dobrą drogę z Michalem Doleżalem, w wynikach widzi efekty tej pracy i znów zimą Maciej Kot powinien być mocnym punktem Biało-Czerwonych.
Czytaj także: Adam Małysz skomentował 3. miejsce Piotra Żyły i triumf w "generalce" Dawida Kubackiego
Nadal bardzo dobrze skacze Piotr Żyła. Kamil Stoch, jak zawsze latem, przeplatał dobre konkursy z zupełnie nieudanymi. Możemy być jednak niemal pewni, że na listopadową inaugurację będzie gotowy. Podobnie jak Jakub Wolny, który w Klingenthal skakał znakomicie i pokazał, że na inauguracji Pucharu Świata może odgrywać pierwszoplanową rolę.
Najważniejsza jednak zmiana, która pozwala wierzyć, że najbliższy zimowy sezon może być jeszcze lepszy niż za czasów Stefana Horngachera, wydarzyła się na linii współpracy kadry A z kadrą B. Za kadencji Austriaka pierwsza reprezentacja uciekła na lata świetlne zapleczu. Teraz sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Latem współpraca była bardzo ścisła, a to było zauważalne w wynikach.
Do szerokiej czołówki wrócił przede wszystkim Klemens Murańka. Zakopiańczyk wygrał klasyfikację Letniego Pucharu Kontynentalnego. Do tego w Klingenthal na koniec Grand Prix 2019 zajął wysokie, 13. miejsce i pokazał, że i w Pucharze Świata może być skoczkiem ze światowej czołówki. Latem z kadry B dobrze skakali także Aleksander Zniszczoł, Andrzej Stękała czy Paweł Wąsek.
Tym samym w tej chwili polskie skoki nie liczą 4-5 nazwisk, ale 8-9. Michal Doleżal ma w kim wybierać. Współpraca między kadrami jest na wysokim poziomie i oby tak pozostało do zimy. A wtedy znów będziemy cieszyć się sukcesami Biało-Czerwonych zarówno w elicie jak i w bezpośrednim zapleczu. Sezon zimowy już za niecałe dwa miesiące. Będzie się działo...
Szymon Łożyński