Michal Doleżal o pracy w Polsce. "Czuję dużą odpowiedzialność"

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Michal Doleżal
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Michal Doleżal

Czeski trener deklaruje, że młodzi skoczkowie dostaną więcej szans na pokazanie się w kadrze. Nie zdradza szczegółów umowy ze związkiem, przyznaje, że wzoruje się na Stefanie Horngacherze, a w pracy w sporcie pomogła mu... Angelina Jolie.

W tym artykule dowiesz się o:

Doleżal nie chce zdradzać, jak będzie wyglądać jego sztab trenerski, choć już wcześniej przyznał, że będzie w nim o jeszcze jednego Czecha więcej. I tyle. Poza tym, ma kontynuować pracę Horngachera, ale inaczej ma podchodzić do indywidualnych błędów skoczków. Co ważne, podkreśla po raz kolejny, że kadra dla nikogo nie będzie zamknięta. Szykuje się świeża krew.

Dawid Góra, WP SportoweFakty: Dużo oglądał pan filmów z Angeliną Jolie?

Michal Doleżal: Parę widziałem. Ale wiem do czego pan nawiązuje!

Kilka lat temu w Pradze pracował pan przy hollywoodzkim filmie "Wanted".

Tak, tak. Pracowałem na stanowisku production assistant.

Właściwie był pan od wszystkiego. Nawet musiał pan jechać do Wenecji specjalnie po kurtkę dla Angeliny Jolie. Takie wyzwania pomagają w odpowiedzialnej pracy w sporcie?

Myślę, że tak. Nabyłem wtedy sporo doświadczenia. To była naprawdę ciężka praca! Od poniedziałku do soboty po 12 godzin dziennie. Ale tak to już jest przy amerykańskich produkcjach.

Jan Szturc: Michal Doleżal to najlepszy wybór >>

Teraz kolejne wyzwanie. Tym razem w Polsce. I to jakie! Wszystko już jasne ws. pana kontraktu?

Jeszcze nie. Było za mało czasu. Ustaliliśmy kilka kwestii w Planicy, ale są jeszcze kosmetyczne poprawki. W Zakopanem rozmawialiśmy ws. samych treningów.

ZOBACZ WIDEO Andrew Cole dla WP SportoweFakty: Byłem w szoku po wygranej w Paryżu


A długość kontraktu? Finanse?

Jeszcze nic dokładnie nie wiadomo.

Chciałby pan pracować jak najdłużej?

Jeśli wszystko będzie świetnie działać, jasne!

Na razie zapewne do igrzysk.

Myślę, że właśnie tak to będzie wyglądać.

Kiedy dowiedział się pan, że zostanie trenerem Polaków?

Oczywiście rozmowy były już wcześniej, ale to w Planicy było pewne, że obejmę kadrę.

Długo się pan zastanawiał nad ofertą?

Nie. Oczywiście, musiałem chwilę pomyśleć, ale pewność, żeby skorzystać z oferty, poczułem szybko.

Co pan powie sceptykom, którzy twierdzą, że mało doświadczony trener nie jest idealną opcją dla Polaków?

Krytycy też są potrzebni. Ja jestem pokornym człowiekiem. Trzeba konsekwentnie pracować. Mam za sobą świetny sztab i zawodników. Wierzę, że razem osiągniemy sukces.

To będzie kontynuacja pracy Stefana Horngachera?

Jeśli chodzi o trening motoryczny, tak. Sama idea techniki skoku również pozostanie taka sama. Jednak jeśli chodzi o szczegóły, każdy trener pracuje nieco inaczej. Swoje podpowiadają też asystenci. Dlatego tak ważne jest, aby mieć ich naprawdę dobrych.

Jakie więc będą różnice?

Jak już powiedziałem, kwestie techniczne zostaną po staremu, ale detale odnośnie samych reakcji na problemy przy skokach, to już inna sprawa. Tutaj mogą wystąpić pewne odmienności.

Zaraz po objęciu posady podkreślał pan, że zajmie się całym systemem, a nie tylko kadrą A.

Tak, na pewno będę współpracować z kadrą B. Z trenerami już ustaliliśmy, jak miałoby to wyglądać. Szczegóły będziemy ustalać w trakcie sezonu. Współpraca będzie też z kadrą juniorów, na nieco innych zasadach.

Więcej szans dostaną młodsi zawodnicy?

Podkreślałem już wielokrotnie, że kadra nie jest zamknięta. W Pucharze Świata mają startować najlepsi.

Ale młodzież ma się pojawiać częściej niż do tej pory?

Właśnie tak zakładam.

Jednak między kadrą A i B oraz juniorami jest potężna przepaść. Załatanie tej dziury w kilka lat to nie mission impossible?

Nie, tam też są dobrzy zawodnicy. Naprawdę potrafią skakać. Według naszej koncepcji, będziemy bardziej z nimi współpracować. Trzeba jednak cierpliwości, aby wszystko zagrało.

Kamil Stoch o nowym trenerze kadry: Teraz już nie będzie "cześć, Dodo!" >>

Boi się pan presji ze strony mediów i kibiców?

Wiem, że Polacy kochają skoki, pracuję tutaj już trzy lata. Zdaję sobie sprawę z tego, jaką presję miał na sobie Stefan. Ja też ją czuję, od samego początku. Ale przyjmuję to jak wyzwanie. Czuję dużą odpowiedzialność. Będziemy robić, co w naszej mocy!

Źródło artykułu: