W niedzielę na Salpausselce w Lahti odbędzie się konkurs indywidualny Pucharu Świata w skokach. Z tej okazji przypominamy zmagania sprzed dwóch lat, gdy na tym samym obiekcie skoczkowie rywalizowali o medale mistrzostw świata.
Po dobrym, ale z niedosytem, konkursie na normalnej skoczni (Kamil Stoch czwarty, a Maciej Kot piąty) kibice nerwowo odliczali dni do zmagań na dużym obiekcie, gdzie Biało-Czerwoni mieli powetować sobie brak medalu na mniejszej skoczni. Mowa zwłaszcza o Kamilu Stochu, który miał powalczyć o drugi w swojej karierze złoty medal mistrzostw świata.
Niewielu spodziewało się wtedy, że główną rolę w zawodach na dużej Salpausselce, zarówno na skoczni jak i poza nią, odegra Piotr Żyła a nie Kamil Stoch. Na normalnym obiekcie wiślanin był dopiero 19. Po przeniesieniu na dużą skocznię wyraźnie jednak odżył. Rywali Żyła postraszył w serii próbnej, w której zajął 2. miejsce.
ZOBACZ WIDEO Michael Ballack radzi Lewandowskiemu: Rób swoje!
Na półmetku już głównego konkursu zajmował 6. pozycję, ze stratą zaledwie 2,2 punktu do trzeciego Andreasa Stjernena. Przed wiślaninem byli jednak jeszcze dwaj jego rodacy, czwarty Kamil Stoch i piąty Dawid Kubacki. W finale to jednak Żyła odegrał pierwszoplanową rolę. W świetnym stylu skoczył 131 metrów i objął prowadzenie.
- Pięknie, brawo, brawo - krzyczał do mikrofonu Włodzimierz Szaranowicz, który na antenie Telewizji Polskiej wraz z Sebastianem Szczęsnym komentował indywidualny konkurs o mistrzostwo świata w Lahti. Komentatorzy już wtedy zdawali sobie sprawę, że ten skok może podopiecznemu Stefana Horngachera zagwarantować medal.
Czytaj także: rozczarowanie w Lahti. Polacy poza podium w konkursie drużynowym
I rzeczywiście trzech kolejnych skoczków (Kubacki, Stoch, Stjernen) nie byli w stanie wyprzedzić Żyły. Gdy wyświetliła się nota Norwega, który o 0,6 punktu przegrał z naszym reprezentantem, w wielu polskich domach wybuchła wielka radość. Piotr Żyła osiągnął wtedy największy sukces w karierze. Andreas Wellinger i Stefan Kraft nieznacznie wyprzedzili Polaka, ale brąz dla wiślanina i tak był wielkim osiągnięciem.
Można było spodziewać się, że po takim wyniku zawsze uśmiechnięty i lubiący dużo mówić skoczek będzie w euforii. Nic bardziej mylnego. Zareagował na sukces w sposób, którego nikt się nie spodziewał. W największym szoku byli polscy dziennikarze, którzy na miejscu w Lahti, oczekiwali na wywiad z brązowym medalistą mistrzostw świata.
Czytaj także: oni mogą zastąpić Stefana Horngachera, jeśli Austriak odejdzie
Najpierw Piotr Żyła stanął przed kamerą Telewizji Polskiej (już po dekoracji kwiatowej). Spróbował z nim porozmawiać Michał Regulski, bardzo doświadczony w rozmowach ze skoczkami dziennikarz. Tym razem reporter nie mógł jednak wiele zrobić. Zadawał kolejne, konkretne pytania, ale wiślanin wciąż wydawał się być bardzo oszołomiony sukcesem. Z trudem, w krótkich słowach, odpowiadał na kolejne pytania. Nie było jednak u niego tego charakterystycznego uśmiechu od ucha do ucha.
Rozmowę Piotra Żyły dla TVP Sport można zobaczyć w poniższym wideo:
Po prostu tak wielki sukces na kilkanaście minut przytłoczył Piotra Żyłę, co było jeszcze bardziej zaskakujące niż sam brązowy medal skoczka. Przecież w całym sezonie wiślanin skakał dobrze, był w czołówce Pucharu Świata i tylko ten słabszy konkurs na normalnej skoczni spowodował, że nie był wymieniany w gronie głównych faworytów rywalizacji.
Do historii polskich skoków narciarskich przeszedł obrazek tuż po zakończeniu konkursu. Kamery telewizyjne pokazały Piotra Żyłę, który siedział i ze łzami w oczach przeżywał swój największy sukces w karierze.
Skoki Piotra Żyły po brąz i jego zachowanie po wywalczonym medalu można obejrzeć w poniższym wideo:
Tak naprawdę do swojej osobowości Żyła wrócił dopiero po ceremonii medalowej. Gdy już odebrał brązowy krążek na jego twarzy znów zagościł uśmiech. W rozmowach z dziennikarzami wypowiadał się już znacznie swobodniej. Po prostu wrócił Piotr Żyła jakiego wcześniej wszyscy znali.