Paweł Wąsek rzucony na głęboką wodę. "Jak debiutować, to w Oberstdorfie"

Newspix / RADOSLAW JOZWIAK / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Paweł Wąsek
Newspix / RADOSLAW JOZWIAK / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Paweł Wąsek

19-letni Paweł Wąsek zastąpił Macieja Kota i w Oberstdorfie zadebiutuje na skoczni mamuciej. To odważna decyzja, największa obiekty bywają zdradliwe. - Czemu nie dać mu szansy? Jedzie po doświadczenie, trenerzy wiedzą, co robią - uważa Jakub Kot.

Raptem cztery występy w Pucharze Świata, wszystkie na polskiej ziemi. Pierwsze punkty dwa tygodnie temu w Zakopanem (27. miejsce). Trener Stefan Horngacher uznał, że to odpowiedni moment na kolejny przełomowy krok i włączył Wąska, szóstego juniora świata, do kadry na zawody w Oberstdorfie. Maciej Kot, stały członek reprezentacji, w spokoju trenował w Szczyrku, koncentrując się na lutowych MŚ w Seefeld.

Marcin Górczyński, WP SportoweFakty: Mamucie skocznie to zawsze wyzwanie dla młodego zawodnika. Czy to odpowiedni czas dla Pawła Wąska na debiut?

Jakub Kot, były skoczek i ekspert TVP Sport: W historii Pucharu Świata nieraz ci debiutanci robili furorę na mamutach. Chociażby Gregor Schlierenzauer, Domen Prevc, teraz Timi Zajc może namieszać. Występy na największych obiektach to nie jest jakieś ogromne ryzyko, pod warunkiem, że trener widzi dobrą formę zawodnika i przewiduje, że poradzi sobie w nowych okolicznościach. Co to za różnica, czy ma 19, czy 23 lata. Jeśli prezentuje się korzystnie i rokuje, że wyląduje bezpiecznie, to jak najbardziej można próbować. Sam szybko pojawiłem się na mamucie, wprawdzie w innych czasach, ale wtedy usłyszałem, że jak debiutować, to właśnie w Oberstdorfie. To taka "najfajniejsza" skocznia. Stary obiekt w Planicy czy Harrachov nie były takie przyjazne dla nowicjuszy. Zresztą infrastruktura się zmienia, jest znacznie bezpieczniej. Paweł prezentuje stabilną formę, jeszcze nie najwyższą, ale na tyle dobrą, że trener Horngacher chce go sprawdzić.

W wywiadzie ze sport.pl jego trener Maciej Maciusiak stwierdził, że technika Wąska predysponuje go do dalekiego latania. 

Szczerze mówiąc, niezbyt często mam możliwość obserwowania Pawła. Konkursy Pucharu Kontynentalnego nie są transmitowane, opieram się na występach w Pucharze Świata. Jeśli trener Maciusiak i Stefan Horngacher porozumieli się w jego sprawie, to wierzą, że da radę. W Oberstdorfie okaże się, czy rzeczywiście może daleko latać. W grę wchodzi też psychika. Pamiętam, jakie to przeżycie dla młodego człowieka. Za pierwszym razem trudno nawet przemóc się, przełamać swoje bariery.

Nawiązując jeszcze do pierwszego pytania - martwi mnie trochę, że brakuje nam zaplecza. Maciek nie pojechał na zawody, ale nie bardzo mamy kandydatów do jego zastąpienia. Przez moment pojawił się Olek Zniszczoł, niestety w Pucharze Świata jeszcze się nie sprawdził. Teraz przyszła pora na Pawła Wąska, jedynego juniora, który dobrze wygląda. Wiemy, że reszta zespołu nie zachwyciła na mistrzostwach świata. Może trenerzy woleliby wziąć kogoś bardziej doświadczonego? Problem w tym, że nie ma kogo.

ZOBACZ WIDEO Stefan Horngacher kolejnym trenerem niemieckich skoczków? Sven Hannawald zabrał głos

Przejście z obiektów normalnych na mamucie to duże wyzwanie? Wąsek występował ostatnio podczas MŚ juniorów w Lahti (K90) i nagle przyjdzie mu skakać w Oberstdorfie.

Być może, ale Puchar Kontynentalny jest na co dzień rozgrywany w miejscach, gdzie da się osiągać po 140 metrów. Przykładowo Kuusamo, Engelberg. Oczywiście w Lahti skakał na mniejszym obiekcie, ale częściej trenuje jednak na większych skoczniach. Trenerzy wiedzą, co robią. Czemu nie dać mu szansy? Jedzie nie po zwycięstwo, a po doświadczenie. Ma bawić się skokami, nikt nie oczekuje od niego lotów na 220. metr. Paweł zapełnił lukę po Maćku i postara się wykorzystać okazję. Sukcesem będzie chociażby punkt. Trzeba stopniowo piąć się w hierarchii.

A Oberstdorf to przyjemna skocznia? Ponoć widok z góry robi wrażenie na debiutancie. 

Teraz mogło się trochę pozmieniać od moich czasów (sezon 2009/10 i 2011/12 - przyp. red.). Oberstdorf przeszedł niedawno modernizację, a za tym często idzie nowy profil. Dobrze wspominam mój występ, dostawałem wtedy szanse w Pucharze Świata. Moja "życiówka" - 182,5 m - pochodzi stamtąd. To były jeszcze czasy, gdy nie latało się po 250 m. Furory nie zrobiłem, natomiast wspomnienia zostały. Gdy wszedłem na górę, to serce mocniej zabiło. Kwestia dwóch prób i pojawiła się głównie adrenalina, wielka radość z tego przeżycia. Czułem się jak na wielkim lotnisku, otwierała się przede mną przestrzeń, mijałem kolejne linie. I kolejne. Nawet opór powietrza za progiem robił wrażenie. Z prędkością 120 km/h leciało się na wysokości buli, potem zaczynała się prawdziwa frajda.

Wspomniał pan, że wyzwaniem jest nie tylko sam lot, a lądowanie. Rok temu podczas MŚ warunki sprawiały problemy nawet najlepszym, Kamil Stoch z trudem utrzymał równowagę.

Zawodnicy nie myślą o lądowaniu. Zeskok jest zazwyczaj dobrze przygotowany ratrakiem bądź przez "deptaczy", tylko jakieś anomalie pogodowe mogą wszystko zniweczyć. Bardziej istotne jest podejście do lądowania. Niby wydaje się, że zbliżasz się do ziemi, a wtedy trzeba wstrzymać się z wysunięciem podwozia, by wyciągnąć maksimum. Nie miałem okazji tego spróbować, moje skoki były za krótkie, ale wystarczy spojrzeć na powtórki skoków Norwegów czy Słoweńców. Nie każdy rodzi się z tą umiejętnością.

Pana brat Maciej po raz pierwszy w tym sezonie nie pojechał na zawody Pucharu Świata. To dobra decyzja? Loty w nie najwyższej formie mogą bardziej zaszkodzić niż pomóc? 

Wszystko wskazuje na to, że gdyby w kalendarzu była skocznia duża, to Maciek pojechałby z kadrą. Stefan Horngacher uważa przecież, że skoro na treningach jest dobrze, a w czasie zawodów źle, to trzeba się przełamać. Sądzę, że to obecność mamuta w terminarzu wpłynęła na taką decyzję. W pamięci została niebezpieczna sytuacja z Sapporo, kiedy Maciek popełnił błąd i musiał lądować awaryjnie. Nie ma co ryzykować, na mamucie trzeba naprawdę oddawać dobre próby, by odlatywać. Przykładowo Maciek mógłby pojechać, zaliczyć słabszy skok w kwalifikacjach, a potem siedzieć w hotelu. To byłoby nieefektywne. Uważam, że decyzja jak najbardziej jest słuszna. Mój brat walczy o inne cele, koncentruje się na MŚ. Chce pozbierać się i znaleźć się w drużynie, by bronić złota. Potrenował spokojnie w Szczyrku, warunki były dobre. Może być tylko lepiej.

Ten błąd Maćka przy wyjściu w powietrze, tak widoczny w Sapporo, powtarza się od dawna. Tak trudno go skorygować?

Wydaje się, że to nie jest bardzo wymagające, ale zauważmy, że taka sytuacja pojawia się od zeszłego sezonu, dokładniej od drugiego skoku w Wiśle. Pierwsza próba była wtedy udana, a w drugiej serii nagle skręciło go w powietrzu. Od tego czasu błąd nieustannie wraca. W takim razie trudno to poprawić, skoro zawodnik klasy Maćka, z pomocą trenerów, przez dwa sezony nie może go wyeliminować. Z drugiej strony podobne wpadki zdarzały mu się za najlepszych czasów, gdy wygrywał konkursy.

W Predazzo skoki były już lepsze, pojawił się promyk nadziei.

No właśnie, ten błąd wciąż był obecny, ale jakby mniej widoczny. Miejsca w trzeciej dziesiątce wciąż są poniżej potencjału Maćku, choć w tym momencie to dobry wynik. Błysnął w drugim skoku, trener Horngacher cieszył się, że Maciek wykonał taką pracę. Nie jest jednak łatwo o powtarzalność, to kolejny etap.

Jeszcze wracając do lotów, kto może zdominować weekend w Oberstdorfie? To spory zastrzyk pucharowych punktów, zaplanowano aż trzy konkursy. Spodziewam się odpowiedzi - Norwegowie i Stefan Kraft. 

Kraft jest rzeczywiście mocny od paru konkursów, do tego potrafi latać, więc na pewno będzie wśród kandydatów do zwycięstwa. Dużo zależy od warunków, nawet minimalna zmiana odbija się na wynikach. Obstawiam, że przy stabilnej pogodzie Norwegowie pokażą swoje umiejętności. Myślę tutaj o Johanssonie, może włączyć się  Forfang. Słoweńcy też mają predyspozycje do dalekich skoków, szczególnie Zajc. Jeśli chodzi o Polaków, to słyszałem dobre opinie na temat Piotra Żyły. W Sapporo miał przebłysk, stać go na dobre skoki. Z drugiej strony może też całkowicie zepsuć swoją próbę. Podsumowując - Kraft, Norwegowie i może Piotrek.

I Timi Zajc.

Zgadzam się. Jego skoki w Sapporo nie były przypadkiem, w Zakopanem też lądował daleko. Nie lekceważyłbym Kamila Stocha. W Japonii był osłabiony przez chorobę, a w rekordowym skoku pokazał klasę. Trafił idealnie w próg i odleciał. W przeszłości udowodnił, że potrafi daleko latać. Może powalczyć o podium.

Loty w Oberstdorfie:

01.02.2019:

12:30 Oficjalny trening
14:45 Kwalifikacje 
16:00 Konkurs indywidualny

02.02.2019:

14:45 Kwalifikacje
16:00 Konkurs indywidualny

03.02.2019:

14:45 Kwalifikacje
16:00 Konkurs indywidualny

Komentarze (1)
avatar
veliciraptor
1.02.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeśli to będzie takie trawestowanie polskiego przysłowia: ,, ostatnie Koty za płoty,,? Rozumiem, że wygrają z dominatorami skoczni pokazując pazury Orłów... niekoniecznie kocie!