Już po pierwszej serii niedzielnych zmagań, gdy Ryoyu Kobayashi miał 8 punktów przewagi nad drugim Andreasem Wellingerem, było niemal pewne, że lider Pucharu Świata znów będzie najlepszy.
I rzeczywiście tak się stało, ale niewielu spodziewało się, że drugą wiktorię z rzędu Azjata przypieczętuje w takim stylu. Pod koniec niedzielnych zmagań na Rukatunturi (HS 142) znacznie wzmógł się wiatr pod narty. Jury miało problem, a zawodnicy czuli się jak ryba w wodzie w takich warunkach.
Żyła 139,5 metra, Prevc 142,5 metra, Stoch 144 metry, Wellinger 145,5 metra - odległości kolejnych skoczków były imponujące. Widząc co robi czołówka i zdając sobie sprawę z formy swojego podopiecznego, trener Japończyków podjął jedyną słuszną decyzję. Obniżył Kobayashiemu belkę startową i to aż o dwa stopnie (z nr 10 do nr 8).
Lider Pucharu Świata w ogóle się tym nie przejął. Wyszedł bardzo wysoko z progu i wydawało się, że może nawet przekroczyć 150. metr. Pod koniec próby młodszy z braci Kobayashi jakby przestraszył się swojego skoku i zaczął go skracać. Ostatecznie ze sporymi problemami wylądował na 147,5 metra (wyrównał rekord skoczni Stefana Krafta). Mimo bardzo słabych not drugiego Wellingera Azjata wyprzedził aż o 22 punkty, a trzeciego Kamila Stocha o 25 "oczek". Trudno w to po prostu uwierzyć, ale tak było.
ZOBACZ WIDEO Andreas Goldberger docenił Piotra Żyłę. "Skacze na wysokim poziomie"
Z Kuusamo Kobayashi wyjechał z kompletem 200 punktów w klasyfikacji Pucharu Świata, dwoma zwycięstwami i żółtą koszulką lidera. Pytanie jak długo utrzyma tak znakomitą formę? Przykład Jewgienija Klimowa, który świetnie skakał w Wiśle a słabo na Rukatunturi, pokazuje że imponująca dyspozycja Japończyka wcale nie musi trwać wiecznie.
Trzecim przystankiem dla skoczków w PŚ 2018/2019 będzie Niżny Tagił. W Rosji zaplanowano dwa konkursy indywidualne (1-2 grudnia).