Skoro panowie Apoloniusz Tajner i Stefan Horngacher dali sobie czas do zawodów w Planicy, to znaczy, że jest nad czym się zastanawiać. Wbrew temu, co sugerowała część polskich mediów. Jest blisko. Oby. Ale o przesądzeniu sprawy możemy mówić dopiero za kilka dni. A więc trzymajmy kciuki tak samo mocno, jak do tej pory.
Za pozostaniem Austriaka na stanowisku przemawia niemal wszystko. Wypowiedzi prezesa, skoczków, kibiców, dziennikarzy, wyniki i forma najlepszych polskich zawodników, a wreszcie - atmosfera w kadrze. Z Horngacherem nie ma dyskusji. Kiedy Piotr Żyła kombinował z pozycją najazdową, to zdawał sobie sprawę, że i tak ostateczny głos w tej kwestii podejmie trener. A jak nie, to kilku skoczków na jego miejsce jest w odwodzie. Oczywiście, Żyła podjął najlepszą możliwą decyzję - posłuchał Horngachera. Nie dość, że pozostał w kadrze, to jeszcze zyskał kompana do... gry na gitarze. Austriak nawet pomógł mu wybrać odpowiedni model instrumentu!
Zaraz po objęciu posady szkoleniowca Polaków, skoczkowie zaczęli mówić o treningach zmienionych o 180 stopni. Ale poszli za ich autorem w dym. Nie mogli do końca przewidzieć efektów, ale Austriak od razu wzbudził w nich zaufanie. I ponownie - opłaciło się. Polacy wreszcie mają silny zespół, który walczy o zwycięstwa w konkursach drużynowych. Za Łukasza Kruczka wydawało się, że lepiej być nie może. Horngacher pokazał, że wszystko jest możliwe.
Adam Małysz zdradził, że trenerowi zależy nie tylko na kontynuowaniu, ale też na rozwoju technologicznym, m.in. rozszerzeniu współpracy z dr. Haraldem Pernitschem. Naukowiec jest konsultantem kadry. Przekazuje reprezentacji cenne informacje dotyczące treningu fizycznego. W młodości był narciarzem alpejskim. Później studiował w Innsbrucku i zbudował platformy, które Polacy kupili dwa lata temu. Opracował też program do ich obsługi.
Horngacher chce, aby jego rodak zajął się m.in. kadrą B, która osiąga słabe wyniki. Trenerzy klubowi powtarzają, że rzadko trafia się talent na miarę Kamila Stocha czy Adama Małysza, a w dodatku dzieci chętnych na uprawianie skoków jest coraz mniej. Trzeba więc porządnej pracy u podstaw. Horngacher biorąc się za kadrę B udowadnia, iż doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że najlepsi zawodnicy nie będą skakać wiecznie. Aby powstał efekt, jak po małyszomanii, dzieciaki muszą widzieć, że warto trenować i pracować jak profesjonaliści. Tymczasem fatalne starty zaplecza raczej nie dają przekonania, że walka w biało-czerwonych barwach wymaga ponadprzeciętnych umiejętności.
Trudno stwierdzić, czy Horngacher to gwarant sukcesów. Nie wiem też dokładnie, jakie warunki postawił Tajnerowi. Ale z licznych wypowiedzi wynika, że to nie jego pensja jest tutaj najważniejsza. A jeśli tak, to nie warto się długo zastanawiać. Żal patrzeć na kondycję pozostałych dyscyplin zimowych w Polsce. Potrzebują głębokiej reformy. Ale jeśli wykształciliśmy takie talenty w skokach, jakie mamy obecnie, to wydaje się, że w pierwszej kolejności trzeba zadbać o kontynuację dobrej passy polskich skoków. Zaprzepaścić dorobek kilku lat jest dziecinnie łatwo. Gorzej z budowaniem go na nowo.
ZOBACZ WIDEO Maciej Kot. Skoczek z licencją rajdowca