Tomasz Skrzypczyński: Stypa po występie Kamila Stocha. Niepotrzebnie (komentarz)

Newspix / EXPA/ JFK / Na zdjęciu: Kamil Stoch
Newspix / EXPA/ JFK / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Nieudany skok Kamila Stocha z niedzielnego konkursu w Zakopanem był tylko wypadkiem przy pracy. Jeśli rywale liczą, że wpadka przed własną publicznością może go rozbić psychicznie, muszą się rozczarować.

Po niedzielnym konkursie Pucharu Świata w Zakopanem, wśród polskich kibiców zapanowała ciężka atmosfera. I nie chodziło bynajmniej o Stefana Hulę, który po drugiej serii spadł z pierwszego na czwarte miejsce. Dla niego to i tak najlepszy wynik w karierze.

Po skoku Kamila Stocha na 108,5 metra pod Wielką Krokwią zapanowała niemal tak przerażająca cisza, jak siedem lat temu po upadku Adama Małysza, a w przerwie niemało było tych, którzy opuścili trybuny. Brak awansu do drugiej serii po prawie dwóch latach był dla nich zbyt trudny do przełknięcia.

Bo 20 tysięcy kibiców liczyło nie tylko na jego daleki skok. Oni liczyli na zwycięstwo i trudno się dziwić, skoro dzień wcześniej lider polskiej kadry pobił rekord obiektu. W takich okolicznościach jego 38. lokatę odebrano jako porażkę, a w internecie pojawiły się wątpliwości, czy to nie wpłynie na jego psychiczną dyspozycję w Willingen a później na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu.

Niemożliwe.

Przede wszystkim niedzielne zawody w stolicy polskich Tatr były w głównej mierze loterią, a zwłaszcza końcówka pierwszej serii. Wiatr kręcił niemiłosiernie i w pewnym sensie wypaczył wynik rywalizacji. Nikt przecież nie może powiedzieć, że w najwyższej formie z "50" klasyfikacji generalnej PŚ znajduje się obecnie zwycięzca konkursu, Anże Semenić.

ZOBACZ WIDEO Adam Małysz ocenia skok Kamila Stocha. "Miał strasznego pecha"

Nie ma co się oszukiwać - zawsze lepiej jest wygrać niż przegrać. Jednak niedzielna wpadka może Polakowi tylko pomóc. Bo on nie stracił formy w przeciągu kilkunastu godzin. Ta jest nadal bardzo wysoka, o czym na pewno przekonamy się już w najbliższy weekend.

Niepowodzenie z Zakopanego może go tylko zmobilizować i pozytywnie wpłynąć na jego koncentrację. Bo na to, że jeden zły skok może rozbić Stocha psychicznie, jego rywale nie mają co liczyć. Jest zbyt doświadczony i ma za sobą wiele trudnych momentów, z których udało mu się wychodzić obronną ręką.

Gdy w 2013 roku Kamil Stoch zajął na MŚ w Predazzo ósme miejsce w konkursie na normalnej skoczni, przed kamerami nie potrafił ukryć łez. Po pierwszej serii był bowiem drugi i wymarzony medal miał w zasięgu ręki. - Zawaliłem - mówił łamiącym się głosem w pamiętnym wywiadzie.

Mimo wyraźnego podłamania i rezygnacji podniósł się z kolan w wielkim stylu i już kilka dni później sięgnął po złoto na dużej skoczni, co było jednym z najważniejszych momentów w jego życiu. Od tego dnia już nigdy nie przegrał na skoczni sam ze sobą, najwyżej z rywalami.

Po niedawnej porażce Joanny Jędrzejczyk i utracie pasa mistrza świata w sieci powstał pomysł, by dodać Polce otuchy, publikując tzw. hasztag "#wróciszsilniejsza". Ani ona, ani Kamil Stoch tego nie potrzebują.

Źródło artykułu: