Łukasz Kuczera: Stoch i Smoleńsk, czyli kłamstwo w biały dzień (komentarz)

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / Tomasz Markowski / Na zdjęciu: Kamil Stoch
Newspix / Tomasz Markowski / Na zdjęciu: Kamil Stoch
zdjęcie autora artykułu

Nie minęło kilka godzin od wygranej Kamila Stocha w Turnieju Czterech Skoczni, a dziennikarz Jacek Karnowski postanowił wykorzystać Polaka do swoich celów i wmanewrować go w temat katastrofy smoleńskiej.

W ostatnich dniach zapanowała w naszym kraju "Stochomania". Wpłynęły na to kolejne dobre skoki Kamila Stocha, wygrywane seryjnie zawody w Turnieju Czterech Skoczni, aż w końcu wyrównanie rekordu Svena Hannawalda i dopisanie kolejnego rozdziału w historii dyscypliny. To wszystko doprowadziło do zwycięstwa sportowca z Zębu w plebiscycie na najlepszego sportowca minionego roku podczas Balu Mistrzów Sportu, który odbył się 6 stycznia.

Tego samego dnia, gdy polscy fani jeszcze nie skończyli fetować najnowszych sukcesów Stocha, w blasku chwały skoczka postanowił ogrzać się dziennikarz Jacek Karnowski. Przypomniał na Twitterze, że w 2014 roku Stoch miał na swoim kasku biało-czerwoną szachownicę, znak Sił Powietrznych. - Kamil Stoch uczcił szachownicą na kasku polskich lotników. Tych z dywizjonu 303, ale i - to było wówczas jasne - również tych z Tu-154M/101 - stwierdził Karnowski.

Jasne to było co najwyżej dla Karnowskiego, który postanowił wykorzystać temat Stocha do kolejnych gierek wokół tematu katastrofy smoleńskiej. Dlaczego? Wystarczy przypomnieć sobie chociażby słowa Ewy Bilan-Stoch, małżonki naszego najlepszego obecnie skoczka, a równocześnie jego menedżerki. Ona już w 2014 roku zapewniała, że szachownica na kasku nie jest w żaden sposób powiązana ze Smoleńskiem. Nawet nasz mistrz olimpijski prosił w jednym z wywiadów, by "nie wymyślać swoich własnych interpretacji", zdecydowanie odcinając się od katastrofy.

Trzeba też pamiętać, że Stoch wpadł na pomysł kasku z biało-czerwoną szachownicą, po tym jak w sezonie 2013/2014 polscy skoczkowie mieli sesję fotograficzną w Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie. Dostał wtedy nawet specjalną zgodę Ministerstwa Obrony Narodowej na użycie znaku Sił Powietrznych.

Czy Karnowski mógł o tym nie wiedzieć? Czy mógł nie słyszeć słów Kamila i jego żony? Mógł, chociaż szczerze w to wątpię. Jego tweet miał dotrzeć do pewnego grona zwolenników, którzy w żaden sposób nie zweryfikują informacji i zaczną podawać ją dalej, a stąd już blisko do dorobienia Stochowi łatki osoby, która w konflikcie smoleńskim stoi po określonej stronie. W końcu jak napisał kiedyś Terry Pratchett, "kłamstwo obiegnie cały świat, zanim prawda zdąży włożyć buty".

Nawet gdyby dziennikarz nie miał takiej wiedzy, to internauci szybko podsunęli mu pod nos cytaty z różnych wywiadów Stocha na ten temat. Reakcja? Brak reakcji. I to jest w tym wszystkim najsmutniejsze. Bo gdyby Karnowski po paru godzinach napisał, że przeprasza, że się zagalopował, że się pomylił, byłoby po sprawie. W końcu każdy ma prawo do błędu. Brak reakcji pokazuje jednak jego cynizm. Bo gdyby chodziło o któregoś z przeciwników politycznych Karnowskiego, który w podobny sposób przeinaczyłby fakty, od razu mielibyśmy wiadro pomyj na Twitterze.

ZOBACZ WIDEO Kibice z Zębu liczą na... złoto olimpijskie Kamila Stocha w Pjongczang

Na koniec, smutna refleksja. Jesteśmy dziwnym narodem. Chwilę po tym jak jeden z naszych najlepszych sportowców odnosi historyczny triumf, nie potrafimy po ludzku napisać "gratuluję", "super", itd. Szukamy za to sposobów, aby wykorzystać go do swoich celów. Skoro Jacek Karnowski jest takim wielkim fanem skoków narciarskich, wystarczyłyby takie słowa. Bez mieszania do tego polityki i katastrofy smoleńskiej. Zostawmy ten temat z boku, on nie ma nic wspólnego ze sportem. I nigdy mieć nie będzie.

Dlatego apeluję. Nie róbmy tego więcej. Bo na pewno w ten sposób nie oddajemy hołdu osobom, które zginęły 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem.

Łukasz Kuczera

Źródło artykułu: