Zapadł wyrok w sprawie byłego wiceprezesa PZN. Sąd uznał go winnym

Newspix / Tomasz Markowski / Na zdjęciu: skocznia w Oberstdorfie
Newspix / Tomasz Markowski / Na zdjęciu: skocznia w Oberstdorfie

Andrzej W., były wiceprezes Polskiego Związku Narciarskiego, został skazany przez sąd rejonowy w Cieszynie na 14 miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok. Został uznany winny tworzenia fałszywych dokumentów jako oficer Wojsk Ochrony Pogranicza.

Wyrok nie jest prawomocny. Dotyczy działalności W. z lat 1986-1989, gdy służył jako porucznik Wydziału II Górnośląskiej Brygady WOP w Gliwicach.

Akt oskarżenia przeciwko W. w sierpniu tego roku skierował do sądu w Cieszynie katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej. Prokurator postawił w nim zarzuty fałszowania dokumentów przez oskarżonego w latach 1986-1989. W oparciu o opinię biegłego grafologa ustalono, że W. wytwarzał fikcyjne dokumenty związane z dwiema osobami: zobowiązania do współpracy, pokwitowania odbioru pieniędzy, informacje od tajnych współpracowników.

Sąd uznał działacza winnym, wymierzył karę 2 lat i 4 miesięcy pozbawienia wolności, złagodził ją o połowę na podstawie ustawy o amnestii z grudnia 1989 roku, i zawiesił na okres dwunastu miesięcy. Zobowiązał także W. do pisemnego przeproszenia pokrzywdzonego.

Skazany "działając czynem ciągłym w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i osobistej, dopuścił się zbrodni komunistycznej, polegającej na poświadczaniu nieprawdy w dokumentach mających wykazać, iż pokrzywdzony Jerzy M. był tajnym współpracownikiem Zwiadu WOP" - napisano w treści wyroku.

ZOBACZ WIDEO: Stefan Kraft: Start nowego sezonu w Wiśle był wspaniały. To jedne z najlepszych zawodów PŚ

Postępowanie w podobnej sprawie przeciwko niemu, dotyczące tworzenia fałszywych dokumentów o kontynuowaniu współpracy przez tajnego współpracownika Stanisława C. w latach 1986-1988, zostało umorzone na mocy ustawy o amnestii, ponieważ w tym przypadku sąd uznał, że wymierzona kara nie przekroczyłaby 2 lat pozbawienia wolności.

O sprawie działacza zrobiło się głośno, gdy niespełna dwa tygodnie temu nagle zrezygnował z funkcji wiceprezesa PZN i dyrektora zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich w Wiśle. Sprawił tym sensację, zawody w Wiśle były jego oczkiem w głowie, w dużej mierze właśnie dzięki niemu Puchar Świata przywędrował na obiekt imienia Adama Małysza. Stanowisko opuścił na kilka dni przed wielkim świętem - historyczną inauguracją sezonu w Polsce.

W rozmowie z Polskim Radiem W. jako oficjalny powód swojej rezygnacji podał obowiązek lustracyjny w nowej ustawie o sporcie. Kontynuował jednak pracę przy przygotowywaniu obiektu w Wiśle na inaugurację PŚ.

W. działa w sporcie od odejścia z WOP w 1989 roku, od 20 lat pracuje w PZN. Ma niezaprzeczalne zasługi przy budowie nowoczesnej skoczni w Wiśle i przy organizacji w tym mieście zawodów PŚ. Przyczynił się do zmodernizowania okolicznych tras biegowych i wybudowania strzelnicy biathlonowej na Kubalonce. Został odznaczony złotą odznaką Zasłużony dla Sportu Polskiego, posiada też wszystkie odznaki i odznaczenia nadawane przez PZN. W środowisku uchodzi za profesjonalistę i człowieka, na którym można polegać.

Jako działacz sportowy W. niewątpliwie się sprawdził i można powiedzieć, że częściowo odkupił swoje winy z przeszłości. Przeszłość jednak w końcu go dopadła.

Skazany w ostatnich dniach konsekwentnie odmawia komentarza w sprawie swojego procesu. - Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Wciąż mam prawo się bronić - powiedział dziś w rozmowie z WP SportoweFakty.

Źródło artykułu: