Na każdej skoczni narciarskiej, kiedy pojawia się na belce, kibice od razu się ożywiają. Noriaki Kasai ma fanów w każdym miejscu, gdzie odbywają się zawody Pucharu Świata. Ludzie szanują go za to, jakim jest człowiekiem, ale też za to, że jest nieśmiertelnym sportowcem. Podczas inauguracyjnych zawodów Pucharu Świata w Wiśle z pewnością znowu otrzyma gromkie brawa. Japończyk ma 45 lat i właśnie rozpoczyna 29. sezon w PŚ. Niedawno błysnął formą, gdy po latach wygrał mistrzostwa Japonii. Dla konkurentów to jasny sygnał, że nie można go lekceważyć. Szczególnie że w przyszłym roku będą igrzyska olimpijskie, a Kasaiemu w dorobku brakuje złotego medalu z tej imprezy. Już raz zachwycił świat, gdy trzy lata temu w Soczi zdobył olimpijskie srebro.
Nieśmiertelny rekordzista
Kiedy debiutował w Pucharze Świata w 1988 roku, to Piotr Żyła i Kamil Stoch jeszcze raczkowali. Na świecie ich nie był, gdy Noriaki pierwszy raz przyszedł na skocznię. Dziś rywalizują i zdarza się, że 45-latek w klasyfikacji jest wyżej od nich. Policzek? Nic z tych rzeczy. W 2014 roku został najstarszym zwycięzcą Pucharu Świata. To on ma na koncie najwięcej startów w tych zawodach, a jest ich już 528. Drugi na liście Janne Ahonen ma ich... "tylko" 405.
Japończyk jednak nie chce na tym poprzestawać. Sapporo chce w 2026 roku zorganizować zimowe igrzyska olimpijskie. W głowie Kasaiego od razu pojawiła się piękna myśl, aby właśnie wtedy zakończyć karierę. Będzie miał wtedy 54 lata. - Moim celem jest złoty medal na tych igrzyskach. Chciałbym go wywalczyć przed całą moją rodziną. Po czterdziestych urodzinach stwierdziłem, że skończę skakać, mając lat 50. Jednak teraz, gdy Sapporo ubiega się o organizację kolejnych igrzysk, muszę nieco zmienić te plany - mówił w jednym z wywiadów.
Brzmi niewiarygodnie? Tak, ale "Nori" już tyle razy był wysyłany na emeryturę, a potem zamykał usta niedowiarkom, że jego słowa należy potraktować bardzo poważnie. Wszystko zależy od tego, czy Sapporo wygra walkę o igrzyska.
ZOBACZ WIDEO Kamil Stoch: Oczekiwania są bardzo wygórowane, ale trzeba podejść do nich z dystansem
Rywale ze skoczni bardzo go szanują. W trakcie zawodów niektórzy nie krępują się, aby podejść do 45-latka i poprosić go o rady. Noriaki oczywiście chętnie ich udziela i wie, że w skokach jest mentorem dla młodszych kolegów. Przeżył kilka generacji zawodników i na własne oczy widział, jak odchodzą legendy w tym Adam Małysz, którego uważa za najgroźniejszego rywala w karierze.
- Z tych, którzy już skończyli karierę, Adam Małysz - zdecydowanie największy rywal. Niesamowici w swoim czasie byli także Janne Ahonen, Martin Schmitt, czy Andreas Goldberger. Jeśli chodzi o młodszych, to na pewno Thomas Morgenstern, Gregor Schlierenzauer i Simon Ammann - mówił w wywiadzie dla radia RMF.
Stracił matkę i siostrę w tragicznych okolicznościach
Kasai zyskuje jeszcze większy szacunek, gdy spojrzy się na to, co działo się w jego życiu prywatnym. Nie zalicza się do sportowców, którzy przez całą karierę mogli skupić się tylko na treningach i zawodach. Życie go nie oszczędzało i kilka razy musiał mierzyć się z rodzinnymi dramatami.
Pierwszy wydarzył się, gdy był niemowlakiem. Po jego narodzinach ojciec postanowił opuścić rodzinny dom, przez co wychowywała go tylko matka. Sachika Kasai zrobiła dla niego bardzo wiele. W 1997 roku ich życie zmieniło się na zawsze. W rodzinnym domu wybuchł pożar. Matka skoczka wyszła z tego, ale z bardzo poważnymi poparzeniami. Długo walczyła, ale obrażenia były na tyle duże, że po niespełna roku zmarła.
Noriaki do dzisiaj o niej pamięta. Zawsze przy sobie ma list motywacyjny, który napisała matka. Karteczka została nawet zalaminowana, aby się nie zniszczyła podczas podróży po całym świecie.
Niestety, trzy lata przed pożarem rodziną wstrząsnęła inna wiadomość. Siostra Kumiko dowiedziała się, że choruje na ostrą niewydolność szpiku kostnego. Terapia komórkami macierzystymi pomogła, ale w 2013 roku znowu usłyszała od lekarza wyrok. Podjęła walkę po raz drugi, ale dwa lata później choroba się nasiliła.
Kumiko zmarła 13 stycznia 2016 roku i miała zaledwie 38 lat. Kasai jednak dwa dni później wystartował w mistrzostwach świata w lotach narciarskich. Skoczył dla siostry i to na tyle daleko, że wyrównał rekord długości skoki w Azji.
Styczeń ubiegłego roku był dla niego słodko-gorzki. Dwa tygodnie po śmierci siostry urodziło się jego pierwsze dziecko. Skoczek opowiadał potem, że czuł się wówczas bardzo dziwnie. Z jednej strony przeżywał żałobę, a z drugiej radość z powodu przyjścia na świat córeczki Riny.
Nie załamał się, a duża w tym zasługa najbliższych. Nie ma już matki i jednej siostry (jest jeszcze druga Noriko), ale ponad trzy lata temu poślubił o dwanaście lat młodszą Reinę Harimę, z którą stworzył szczęśliwą rodzinę. W wywiadach wielokrotnie podkreśla, że to oni dają mu siłę do skakania, a dla córki chciałby zdobyć olimpijskie złoto. Czy się uda, przekonamy się za kilka miesięcy.
"...dwa razy wpisał się do Księgi Rekordów Guinnessa. Kiedy zaczynał uczyć się skoków narciars Czytaj całość