Pierwsza seria sobotniego konkursu rozpoczęła się z 5. belki startowej. Jury dość nisko ustawiło rozbieg, bowiem w serii próbnej Stefan Kraft czy Kamil Stoch latali bardzo daleko z podobnych długości najazdowych.
Po skokach 30 zawodników jury zdecydowało się jeszcze obniżyć belkę z numeru 5 do 4. Początkowo kibice mogli być zirytowani taką decyzją sędziów, bowiem nawet mocni skoczkowie nie potrafili przy tak małych prędkościach na rozbiegu dolecieć do 130. metra. Kraft pokazał jednak, że decyzja sędziów był słuszna. Austriak uzyskał 133 metry i postawił wysoko poprzeczkę Stochowi.
Wówczas Stefan Horngacher, widząc że jego zawodnik ma mocny wiatr pod narty, zaryzykował. Podobnie jak w treningu zdecydował się obniżyć rozbieg dla swojego podopiecznego, tym razem z 4. do 3. belki. Austriak wiedział co robi. Stoch mimo niższego rozbiegu uzyskał prędkość na progu zbliżoną do Krafta i uzyskał taką samą odległość jak jego najgroźniejszy przeciwnik (133 metry), ale miał dodane punkty za niższą belkę.
Dzięki temu Polak po pierwszej serii prowadził z triumfatorem 63. Turnieju Czterech Skoczni o 3,4 punktu. Gdyby nie decyzja Horngachera na półmetku zawodów minimalnie prowadziłby Kraft o 0,2 punktu. W finale Stoch nie pozostawił jednak złudzeń. W bardzo trudnych warunkach atmosferycznych Polak skoczył aż 7 metrów dalej od Austriaka i z przewagą ponad 16 punktów zdecydowanie wygrał sobotnie zmagania w Wiśle, zostając nowym liderem klasyfikacji generalnej PŚ w skokach narciarskich.
Szansa na kolejne zwycięstwo naszego reprezentanta już w niedzielę, gdy o 16:00 rozpocznie się drugi konkurs indywidualny. Wcześniej o 14:30 rozpoczną się kwalifikacje. Relacja na żywo oraz podsumowanie zmagań na WP SportoweFakty.
Zobacz wideo. Piotr Żyła: musiałem wyciszyć telefon, żeby dało się spać