Po zupełnie nieudanym konkursie drużyn mieszanych w Willingen, który zakończył się kompromitacją, na reprezentację Polski spadła lawina krytyki. Asystent głównego trenera reprezentacji Stefan Hula zdradza, kiedy kibice mogą spodziewać się poprawy wyników.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Czy budowa reprezentacji Polski w skokach kobiet to jedno z najtrudniejszych zadań w karierze trenerskiej?
Stefan Hula, asystent trenera pierwszej kadry: W ogóle nie rozpatruję tego w kategorii wyzwań. Zacząłem pracę jako asystent i nadal się uczę. Niestety, sytuacja jest trudna, bo nasza kadra należy do bardzo wąskich. Najważniejsze, że reprezentantki mają predyspozycje i popierają je ciężką pracą. Nie unikają treningów, ani nie uciekają od wyzwań.
Ale nadal nie mamy większych sukcesów w tym sporcie.
Na pewno mieliśmy kilka powodów do radości w przeszłości. Teraz też je widać. Ania Twardosz systematycznie udowadnia, że jest w stanie punktować w Pucharze Świata. Wiem, że stać ją na jeszcze lepsze skakanie. Nicole Konderla prezentuje się bardzo dobrze w treningach, ale gdy przychodzą oficjalne zawody, jeszcze zjada ją stres.
Z kolei Pola Bełtowska to juniorka, która dopiero się uczy i potrzebuje czasu. Musimy być realistami. W innych kadrach jest 6-7 zawodniczek, które z marszu mogą wejść do konkursu i celować w awans do drugiej serii. Nam tego brakuje.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
Jest jeszcze jakieś utrudnienie, które nie pozwala iść na przód?
Brakuje nam kogoś do pracy z młodzieżą. Nie mamy osobnej kadry juniorek. Dlatego również to wszystko wygląda, jak wygląda.
Jeszcze przed pana dołączeniem do sztabu szkoleniowego wiele mówiło się o atmosferze i konfliktach pomiędzy reprezentantkami. To już przeszłość?
Faktycznie, było tak, że Nicole nie chciała trenować z grupą i wybrała ścieżkę indywidualną, czego trzyma się do tej pory. Ale teraz nie można powiedzieć niczego złego na temat atmosfery i to jest najważniejsze.
Pewnie wielu trenerów określiłoby sytuację z Nicole Konderlą mianem niedopuszczalnej. Jak pan na to patrzy?
W kwietniu Nicole wyraziła chęć indywidualnych treningów w klubie. Dla mnie nie ma problemu. Jeśli w ten sposób ma się czuć bardziej komfortowo, dlaczego nie. Związek przychylił się do prośby. Z nami jeździ tylko na Puchary Świata. Najważniejsze, żeby atmosfera była dobra, gdy przebywamy wszyscy razem. Nie możemy sobie pozwolić na żadne konflikty.
Trzeba pamiętać, że nie mamy możliwości, by odsuwać zawodniczki ot tak. Każda dziewczyna, która chce pracować, jest dla nas na wagę złota. Powinny czuć się dobrze, mieć zagwarantowane wsparcie. Gdy czasami nie idzie, trzeba podjąć zdecydowane kroki i wykonać jeszcze więcej pracy.
Gdy zawodniczka trenuje indywidualnie i przyjeżdża tylko na zawody, poniekąd nie sprawia wrażenia ciała obcego?
U nas nie. Nicole odnajduje się w takich warunkach, a dziewczyny tworzą zgrany zespół.
Kibice często oczekują konkretnych deklaracji. Kiedy mogą spodziewać się poprawy wyników?
Szkoda, że zabraliśmy się tak późno za polskie skoki kobiet. Zostały zaniedbane na początku i teraz musimy za to płacić. Nie potraktowano tej dyscypliny na serio. Konkurencja nam odleciała, mamy cztery dziewczyny, które mogą jechać na Puchar Świata, ale bez gwarancji zdobycia punktów. Przed nami wiele pracy. Naprawa nie potrwa rok albo dwa, ale dłużej
Kto odpowiada za wspomniane zaniedbania?
Proszę mnie o to nie pytać, wówczas byłem zawodnikiem. Jedyne, co mogę powiedzieć - zabrakło nam profesjonalizmu.
Mam wrażenie, że to czyni pana pracę bardziej syzyfową, przynajmniej w tej chwili?
Nie określiłbym tego w ten sposób. Cieszy mnie, że dziewczyny robią postępy. Latem każda zdobywała punkty w Letnim Grand Prix. Pola Berkowska w zawodach Pucharu Kontynentalnego w Trondheim znalazła się w gronie najlepszych piętnastu zawodniczek, choć obsada nie różniła się niczym od tej z Pucharu Świata.
Ania zaczęła regularnie zdobywać punkty, pobiła niedawno swój rekord życiowy. Zresztą do pełni jej potencjału wciąż daleko. Na razie kibice muszą uwierzyć mi na słowo. Odnoszę się do tego, co widzę na treningach. To samo dotyczy Poli i Nicole. Dla mnie jako trenera, najważniejsze jest, by widzieć postęp. Zmierzamy w dobrym kierunku, co mnie bardzo cieszy.
Mało dziewcząt w Polsce chce trenować skoki narciarskie kobiet. Jak to zmienić?
Ostatnio śledziłem zawody Orlen Kids. Z zadowoleniem i czystym sumieniem stwierdzam, że coraz więcej dziewczynek garnie się do sportu. Wprawdzie są młodziutkie i zanim będą mogły startować w seniorskich zawodach minie dużo czasu, ale potencjału im nie brakuje.
Mam nadzieję, że powstanie kadra juniorek i zaczniemy zarządzać tym wszystkim we właściwy sposób. Najmłodsze dziewczyny powinny trenować w taki sam sposób jak chłopcy i czuć, że to nie jest tylko zabawa, a zawodowa kariera może być na wyciągnięcie ręki.
Wszyscy byliśmy bardzo rozczarowani po konkursie drużyn mieszanych w Willingen. Polska zakończyła go kompromitacją, nie wchodząc do drugiej serii. Co pan wtedy czuł?
Oczywiście, byłem rozczarowany. Słowenia faktycznie nas wyprzedziła mimo dyskwalifikacji Timiego Zajca, ale w jej składzie znalazła się liderka Pucharu Świata i druga zawodniczka ze ścisłej czołówki cyklu. Z kolei uzupełniający drużynę Anze Lanisek skakał wprost fantastycznie.
Tymczasem Pola Bełtowska debiutowała na tak dużej skoczni, na co nikt nie zwrócił uwagi. Bez wątpienia taki obiekt wywarł na niej ogromne wrażenie i musi się z takimi dopiero oswajać. Pola wciąż się uczy. Ania natomiast była zdruzgotana swoją postawą. Od początku treningów w Willingen spisywała się naprawdę dobrze. W konkursie nie wytrzymała obciążenia psychicznie.
Z drugiej strony chłopacy też zawiedli i nie skoczyli na swoim poziomie. Niestety konkurs ułożył się dla nas w najgorszy możliwy sposób.
W sobotę w Lake Placid będzie szansa na rehabilitację. Liczy pan na znaczącą poprawę?
Gdyby było inaczej, zostalibyśmy w kraju, zamiast lecieć do Stanów Zjednoczonych. Stać nas na wiele więcej, jeśli dziewczyny uwierzą w siebie.
Zajmiemy lokatę przynajmniej w czołowej ósemce?
Nie mogę tego zagwarantować. Wierzę, że tak.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
W Lake Placid zaplanowano dwa konkursy indywidualne PŚ (sobota i niedziela o godz. 16:00 czasu polskiego) oraz mikst (sobota, godz. 23:00 czasu polskiego).
Skoki narciarskie w Trondheim - oglądaj na żywo w TVN w Pilocie WP (link sponsorowany)