[b]
WP SportoweFakty: Koniec sezonu letniego był dla pana bardzo udany. Tymczasem do pierwszych zawodów Pucharu Świata zostało niewiele czasu. Jest szansa na zaprezentowanie równie wysokiej formy również zimą?[/b]
Dawid Kubacki: Lato przepracowałem intensywnie. Skutki tego wysiłku było widać pod koniec letniego Grand Prix. Pierwszych konkursów nie zacząłem na wysokim poziomie, choć nie było też źle. Cały czas miałem jednak przeświadczenie, że stać mnie na więcej. Wiedziałem, że jesteśmy w okresie przygotowawczym, mocno intensywnym i nie robiłem sobie z tego problemów - pracowałem dalej. Efekty przyszły. To jest podstawa mojego spokoju. Na sezon zimowy spoglądam pozytywnie, cały czas mocno trenuję i uważam, że to przyniesie pożądany skutek. O formę jestem spokojny. Wciąż jednak do poprawy zostało trochę elementów. To są już jednak szczegóły.
Czyli?
- Drobiazgi - na pewno muszę poprawić powtarzalność skoków. Ona nie jest 100-procentowa, choć zbliża się do wysokich wartości. Przez całe lato pracowałem również nad lądowaniem. Już wygląda ono lepiej, co odzwierciedla się w ocenach sędziów. To jest zawsze parę punktów więcej, a wiadomo, że są zawody, na których od tych paru punktów zależy np. 10-15 miejsc.
ZOBACZ WIDEO Zapłakany, chciał uciekać. Oto początki Cristiano Ronaldo. Wróci jeszcze do domu?
Niezmiennie świetnie skacze Maciej Kot. Co się w nim zmieniło? To kwestia psychiki?
- Psychika jest bardzo ważna, ale co mu pomogło w największym stopniu - on sam może ocenić. Nie mogę wypowiadać się za niego. Ale w skokach to zawsze jest zależne od wielu czynników. Działa zarówno psychika, jak i przygotowanie motoryczne. Trzeba trafić w swój dobry czas. Niedawno czytałem, że aby był sukces, okazja musi spotkać się z przygotowaniem. To drugie to jednak największa część dobrych wyników. Maciek od samego początku szybko się przystosował do treningów. Może było mu łatwiej ze względu na jego technikę skakania, może właśnie dlatego szybciej się zaadaptował. Moje pierwsze skoki też były całkiem dobre, potem jednak sporo elementów było zmienionych. Kiedy jeden poprawiłem, inny traciłem. W trakcie przygotowań widać było, że jest coraz lepiej, zbliżam się do odpowiedniego poziomu. Kamil [Stoch - przyp. red.] zresztą również. Plan, według którego przygotowywaliśmy się, przynosi efekty.
Czyli na zimę szykuje nam się świetnie skacząca polska trójka: Kot, Stoch, Kubacki.
- Oby. A może tych zawodników będzie jeszcze więcej? Nie miałbym nic przeciwko. Fajnie byłoby mieć siedmiu Polaków na pierwszych siedmiu miejscach. Czasem tylko kolejność mogłaby się zmieniać (śmiech). Ale wiadomo - zima weryfikuje wszystkie plany. Ja jestem spokojny. Nie mogę sobie nic zarzucić.
Niedawno skakali panowie z kamerami. Na ile ta technika może być pomocna w poprawie błędów?
- Ja akurat nie miałem okazji skakać z kamerą. Ale wiem, że wielu skoczków choćby z kadry B czy C skakało. Kwestią trenerów jest, jakie błędy planują wypatrzeć dzięki nagraniom. To jest jednak top secret i nie chcę się wypowiadać w tej kwestii.
Jakie są plany przygotowań na nieco ponad miesiąc przed startem Pucharu Świata?
- Chyba w niedzielę jedziemy do Oberstdorfu na zgrupowanie. Tam są tory lodowe. A potem nie wiem. Wiele zależy od pogody, od tego, czy będzie się dało u nas poskakać na śniegu, czy trzeba będzie szukać skoczni za granicą. Może uda się uruchomić tor lodowy w Szczyrku czy w Zakopanem - wiem, że tam prace są już na zaawansowanym etapie. Okres jesienny jest specyficzny, trudno konkretnie coś zaplanować, nigdy nie wiadomo, jaka aura nas zastanie. Jeśli nie pojawi się żadna szansa, zapewne będziemy skakać na igelicie - tak długo, jak tylko będzie to możliwe.
Rozmawiał Dawid Góra