Magia Zakopanego odmieniła Polaków
Trzecie miejsce w konkursie drużynowym, awans sześciu Polaków do serii finałowej konkursu indywidualnego oraz obecność Kamila Stocha w czołowej dziesiątce tych zawodów to wyniki, które napawają optymizmem przed drugą częścią sezonu.
O tej pierwszej nasi skoczkowie powinni jak najszybciej zapomnieć. Większość z nich skakała zdecydowanie poniżej oczekiwań kibiców, trenerów, dziennikarzy i... samych siebie. Ani Turniej Czterech Skoczni, ani mistrzostwa świata w lotach narciarskich prawie nikomu nie dały powodów do radości. Ostatnie zawody na Wielkiej Krokwi zmieniły tę sytuację.
- Trzecie miejsce naszej kadry w drużynówce było rewelacyjne. Mieszkałem na drugim końcu miasta i jadąc do apartamentu, widziałem, jak kibice balują, ciesząc się z tego wyniku. Wcześniej komentowałem te zawody dla Eurosportu i muszę przyznać, że robiłem to z wielką przyjemnością. Zakopane jest magiczne. Zawsze takie było, jest i pozostanie - mówi w rozmowie z serwisem WP SportoweFakty Adam Małysz.
- Poprzednie zawody relacjonować było mi niezwykle ciężko. Jako były zawodnik musiałem uspokajać widzów, że wszystko jest w porządku, podczas gdy każdy widział, że coś jest nie tak. Jeśli jednak komentuje się takie skoki, jak te ostatnie w Zakopanem, to jest to wielka przyjemność - podkreśla.
Oceniając awans sześciu zawodników do czołowej trzydziestki konkursu indywidualnego, zaznacza, że to "wielki krok do przodu". Z wyniku zadowolony jest także trener polskiej kadry Łukasz Kruczek, który nie ukrywa, że widząc rosnącą formę swoich zawodników, zaczął liczyć na jeszcze więcej.
- Gdybyśmy rozmawiali dwa tygodnie temu, to pewnie taki wynik bralibyśmy w ciemno. Teraz mogę jednak powiedzieć, że odczuwam pewien niedosyt. Nie dopisało nam szczęście, szczególnie w drugiej serii, gdzie trochę kręciło wiatrem. Niemniej jednak jest to jeden z lepszych konkursów tego sezonu. Zawodnikom, którzy wywalczyli pucharowe punkty, należą się brawa - przekonuje trener reprezentacji Polski w rozmowie z TVP.
Adam Małysz: polscy skoczkowie zrobili w Zakopanem wielki krok do przodu
Kamil Stoch szybko odbił się od dna
Tydzień temu Kamil Stoch przeżył sportowy dramat na mistrzostwach świata w Bad Mitterndorf, gdzie nie zdołał zakwalifikować się do konkursu indywidualnego. Jeszcze w Austrii pozbierał się i zawodach drużynowych oddał dobre skoki, które pomogły Polsce zająć piąte miejsce. W Zakopanem zaczął z wysokiego C i wygrał kwalifikacje. Od tej pory tryska wielką energią i znakomitym humorem.
- Wiedziałem, że będzie dobrze. Wykonałem dobrą pracę i jestem z niej zadowolony. Cieszę się, że stało się to przed publicznością, która pojawiła się na Wielkiej Krokwi. Jeżeli podczas zawodów kibice dopiszą w takiej liczbie, jak przed rokiem, to w weekend w Zakopanem będzie bardzo fajnie. To oni tworzą atmosferę i energię, która się tu wytwarza. Ja byłbym za tym, żeby w tym miejscu odbywało się nawet dziesięć konkursów w sezonie - mówił w piątek w rozmowie z serwisem WP SportoweFakty.
Trudno się dziwić. Konkursy indywidualne w Zakopanem Stoch wygrywał już trzykrotnie - w 2011, 2012 i 2015 roku. Tym razem musiał zadowolić się ósmym miejscem.
- Jestem sportowcem i dopóki nie wygrywam zawodów, odczuwam niedosyt. Na tę chwilę ósme miejsce przyjmuję jednak jako nagrodę za pracę, którą wykonałem przez ostatnie półtora tygodnia - zaznacza podwójny mistrz olimpijski z Soczi. I wyjaśnia, dlaczego tak do tego podchodzi.
- Ten weekend był dla mnie bardzo trudny emocjonalnie. Dał mi dużo nowych doświadczeń Miałem w podświadomości to, jakie są oczekiwania względem tego miejsca i ilu będzie tu kibiców. Wszyscy czekali na dalekie skoki. Musiałem się wspiąć na wyżyny mentalnych umiejętności i znaleźć w sobie siłę, którą dysponowałem jeszcze w zeszłym roku. Wiem, że teraz będzie mi pod tym względem trochę łatwiej. Nie będzie presji i ciśnienia. Dalej jednak trzeba będzie pracować i koncentrować się na skokach - podkreśla Stoch.
Zdaniem Adama Małysza uczucie niedosytu zaprocentuje u skoczka z Zębu w kolejnych konkursach.
- Wreszcie widać, że skoki go cieszą. Na twarzy ma uśmiech i to jest najważniejsze. Kiedy rozmawiałem z nim tuż po konkursie, przyznał, że jest zadowolony, ale po cichu liczył na więcej. I Kamil wie, że skacze coraz lepiej i będzie się rozkręcał. Wiem, że stać go na więcej - ocenia w rozmowie z serwisem WP SportoweFakty najwybitniejszy polski skoczek w historii.
Na razie, po zajęciu ósmej lokaty w niedzielnym konkursie, Stoch przesunął się z 22. na 18. pozycję w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Kamil Stoch: musiałem się wspiąć na wyżyny mentalnych umiejętności
Rosnąca forma i uczucie niedosytu Kota i Kubackiego
Oprócz trenera Łukasza Kruczka i Kamila Stocha, o uczuciu niedosytu po niedzielnych zawodach, mówili także dwaj skoczkowie, którzy niespełna rok temu zostali przesunięci z kadry A do kadry B, a teraz zajęli wysokie miejsca - Maciej Kot (dwunasta pozycja) i Dawid Kubacki (miejsce szesnaste).
- Już w konkursie drużynowym pokazaliśmy, na co nas stać. Na pewno jednak nie jest to maksimum naszych możliwości. Jeżeli chodzi o zawody indywidualne, to nie czuję się w pełni usatysfakcjonowany. Troszkę szczęścia i minimalnie lepszy skok mogły sprawić, że wyniki byłyby jeszcze lepsze. Było blisko dziesiątki, stąd lekki niedosyt. Ale myślę, że jeszcze przyjdzie na nią czas - przewiduje Maciej Kot w rozmowie z serwisem WP SportoweFakty.
- Znowu pojawiła się radość skakania, trochę swobody i luzu, a także tego fajnego "Maćka Fightera", który na zawodach potrafi oddać dobry skok. To pierwszy weekend, w którym rzeczywiście zaczęliśmy skakać. Mam nadzieję, że będzie to dalej szło w dobrą stronę i będziemy się rozpędzać - dodaje.
Rozpędu w ostatnich dniach nabiera także najlepszy zawodnik sezonu letniego Dawid Kubacki. Przed tygodniem zajął 15. miejsce na mistrzostwach świata w lotach narciarskich, co sam uznaje za swój życiowy sukces. W niedzielę w Zakopanem był tylko o jedną pozycję niżej.
- Zająłem przyzwoite miejsce, ale myślę, że stać mnie na więcej. Mam większe ambicje i po to trenuję, żeby wspinać się na szczyt. Będę w tym wytrwały i będę wspinał się dalej. Taki jest mój plan - podkreśla 25-letni skoczek.
Dużym pozytywem w Zakopanem była też postawa dwudziestolatków - mistrza świata juniorów sprzed dwóch lat Jakuba Wolnego i Andrzeja Stękały, który w cyklu Pucharu Świata zadebiutował dopiero w ubiegłym miesiącu.
Pierwszy z nich powoli wraca do wysokiej formy sprzed kontuzji (naderwał więzadło krzyżowe przednie, co na długi czas wykluczyło go ze startów). Drugi rozwija się w niezwykłym tempie, a jego postawa jest zaskoczeniem nawet dla Kamila Stocha.
- Sezon się jeszcze nie skończył. Mamy jeszcze czas na to, żeby zadowolić kibiców swoimi skokami i dać im trochę radości – optymistycznie kończy Dawid Kubacki.
Michał Bugno
Łukasz Kruczek: to punkt wyjścia do drugiej części sezonu
{"id":"","title":""}