Wcześniej przez niemalże cały konkurs drużynowy nasi reprezentanci wyraźnie prowadzili i wydawało się, że już są o krok od najwyższego stopnia podium. Niestety, słaba druga próba Krzysztofa Miętusa sprawiła, że z końcowego sukcesu cieszyli się Słoweńcy. - Szczerze mówiąc nie wiem do końca co stało się w moim drugim skoku - powiedział nasz reprezentant po konkursie. - Wyszedłem z progu i wydawało mi się, że jest w porządku. Później poczułem jakby coś ciągnęło mnie za nartę na dół i spadłem. Pierwszy skok był naprawdę dobry, a drugi tylko do połowy, bo gdy dostałem podmuch to ciężko było już to odkręcić. Skoki były prawie niezłe, ale trochę zabrakło szczęścia.
Sporty zimowe na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów narciarstwa i nie tylko! Kliknij i polub nas.
Dopingowani przez własną publiczność Polacy nie ukrywali, że Wielka Krokiew nadal jest dla nich miejscem wyjątkowych zawodów. Miętus również jest zdania, że to szczególny start. - Nie będziemy się oszukiwać, w Zakopanem skaczemy u siebie i są emocje, ale staramy się podchodzić do tych zawodów tak samo jak do innych. Pozostaje jednak magia Zakopanego. Skoki ogóle były pozytywne, poza tym jednym moim. Pozostaje trochę niedosytu. W sobotę będziemy walczyć od nowa - powiedział Miętus.
Z Zakopanego dla SportoweFakty.pl
Daniel Ludwiński