Ile czasu potrzebują nasi skoczkowie?

Kibice skoków narciarskich w Polsce muszą pogodzić się z kolejnym smutnym weekendem. Blamaż reprezentacji każe zastanowić się, ile jeszcze będziemy musieli czekać na sukcesy.

Przypomnijmy, piątkowe zawody drużynowe nie pozostawiły cienia wątpliwości - wszyscy kadrowicze są w fatalnej formie. Zarówno Kamil Stoch (104,5 m), Piotr Żyła (110 m), jak i Maciej Kot (103,5m) wylądowali na buli. Jedynie Dawid Kubacki oddał wyróżniający się skok, który jednak przy wyczynach najlepszych zawodników tego dnia był co najwyżej przeciętny (123.5 m). Reprezentacja Polski zajmując 11. miejsce przegrała nawet ze słabiutką ekipą Francji.

Konkurs indywidualny, który odbył się dzień później tylko pogłębił depresyjne nastroje polskich kibiców. 48. pozycja Piotra Żyły, 47. Krzysztofa Miętusa oraz 32. Macieja Kota to wyniki zdecydowanie zbyt słabe, jak na oczekiwania sympatyków skoków. Na otarcie łez w drugiej serii wystąpił Dawid Kubacki, który ostatecznie uplasował się na 22. lokacie. W ten sposób zdobył zresztą pierwsze pucharowe punkty w swojej karierze.

Spoglądając wstecz można zauważyć, że zmiana skoczni po inauguracji sezonu niemal zawsze służyła aktualnemu liderowi naszej kadry, Kamilowi Stochowi. W tym sezonie jest odwrotnie. Ponadto, wiemy, że występu na trzeciej w tym roku arenie Pucharu Świata nie będziemy mogli nawet porównać do minionych lat, gdyż 25-latek w Rosji w ogóle nie wystartuje.

Przed rozpoczęciem Pucharu kibice mogli liczyć na to, że przy niepowodzeniu lidera kadry, Kamil będzie miał godne zastępstwo w osobie Piotra Żyły. Przypomnijmy, w ubiegłym sezonie Żyła był 19. w klasyfikacji generalnej z dorobkiem 267 punktów. W pierwszych trzech konkursach zajmował miejsca 19., 11. i 7. Teraz, jego konto świeci pustkami. Urodzony w Cieszynie zawodnik nie zdobył nawet jednego oczka. Do tego pasma niepokojących informacji należy dołożyć prasowe doniesienia, z których wynika, że trener Łukasz Kruczek rozważał podanie się do dymisji.

Problem, jaki ma nasza kadra dostrzega Marcin Bachleda, skoczek, kolega naszych reprezentantów. - Widzę, że chłopcy mają problem z pozycją dojazdową. Myślę jednak, że to jest do ustabilizowania. Potrzeba im spokoju, luzu. Widać, że kadrowicze bardzo chcą osiągnąć od razu świetny wynik, ale najpierw muszą nabrać pewności siebie - podkreśla w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl popularny "Diabełek".

Skupmy się więc na pytaniu zadanym we wstępie tego tekstu. Ile jeszcze będziemy musieli czekać na sukcesy biało-czerwonych? - To bardzo trudno przewidzieć. Czasem wystarczy jeden dzień na treningu, żeby załapać, jak powinno się wykonać konkretny element, a czasami trzeba pomęczyć się z tym nieco dłużej. Zima jest długo i nie ma co przekreślać naszych zawodników. Oni cały czas próbują coś zmienić. Sądzę, że z czasem te wysiłki powinny zaowocować. Dużo im nie brakuje. Ważne, żeby nie wykonywali żadnych nerwowych ruchów. Podkreślam jeszcze raz, oni potrzebują teraz spokoju - zaznacza Bachleda.

Źródło artykułu: