Niewiele brakowało, a w sobotnich zawodach w ogóle nie oglądalibyśmy Piotra Żyły. Po słabym skoku w kwalifikacjach cały czas plasował się poza miejscem dającym awans, jednak ostatni na liście startowej Martin Koch także zepsuł swoją próbę i Żyła niespodziewanie dostał szansę, którą wykorzystał w konkursie. - Po kwalifikacjach wydawało mi się, że to już jest koniec zawodów w Zakopanem dla mnie. Udało się jednak skoczyć jeszcze dwa razy w konkursie, zwłaszcza ten drugi skok był udany, dzięki czemu przesunąłem się do góry i jestem z tego startu zadowolony, choćby dlatego, że w ogóle wystartowałem (śmiech). Myślę, że mogę podziękować Martinowi Kochowi, który źle skoczył w kwalifikacjach (śmiech). Ale on pewnie jest na siebie zły, dał mi to miejsce w konkursie, taka to już sytuacja nastąpiła, dla mnie korzystna. To moje najlepsze Zakopane w karierze, dwukrotnie znalazłem się w czołowej dwudziestce.
Żyła przyznał, że ani on, ani jego koledzy z reprezentacji, nie mieli okazji spotkać się z Adamem Małyszem. Pojawiające się plotki o przyjeździe mistrza do Zakopanego nie znalazły zatem potwierdzenia w rzeczywistości. - Adam chyba nie przyjechał, nie było nic o nim słychać, myślę że był zmęczony po Dakarze, trochę kilometrów ma w końcu za sobą. Na inne konkursy pewnie przyjedzie, tak się złożyło, że Zakopane było akurat po rajdzie. Na pewno jednak zawody oglądał i nam kibicował - powiedział Piotr Żyła.
Korespondencja z Zakopanego,
Daniel Ludwiński