Maciej Kot w sobotę (22.03) zakończył swój udział w 46. edycji Pucharu Świata w skokach narciarskich 47. miejscem w konkursie w Lahti (wyniki i relacja - TUTAJ). Jak poinformował dziennikarz Kacper Merk z Eurosportu, 33-letni skoczek nie wystąpi w finale sezonu na mamucie w Planicy (w dniach 28-30 marca).
Kot w Finlandii zaprezentował się fatalnie. Skok konkursowy na odległość 106,5 metra nie dawał żadnej szansy na awans do serii finałowej. Wcześniejsze treningi i kwalifikacje również były nieudane w jego wykonaniu.
ZOBACZ WIDEO: Aida Bella zrobiła karierę poza sportem. "Prawdziwe zderzenie z biznesem"
- Patrząc na wyniki, to chyba wszystko dziś nie poszło po mojej myśli. Skocznię w Lahti lubię i nie powinienem mieć tu żadnych problemów. Żeby pewne rzeczy zrozumieć, to mój móżdżek jest za mały. Nie potrafię tego zrozumieć, jak można tak źle skakać. Tak krótko... - wypalił do kamery.
- Może te skoki nie wyglądają tak optycznie źle, jak pokazują odległości. Wielokrotnie podkreślałem, że wolę skakać źle, ale daleko i wygrywać zawody. Dziś brakowało odległości. Dlaczego? Tego nie wiem. (...) Nie jest to żadna wymówka, bo to nie powinno się zdarzać na tym poziomie sportowym. To jest po prostu wstyd! - podsumował załamanym głosem Kot.
Drużynowy brązowy medalista Zimowych Igrzysk Olimpijskich 2018 dzięki bardzo dobrym wynikom w Pucharze Kontynentalnym wywalczył dla kadry Polski dodatkowe miejsce startowe na ostatnią część PŚ. Kot sam skorzystał z tej opcji, startując w Raw Air i w Lahti, ale niestety nie były to udane występy.