Ta fińska miejscowość bez wątpienia na zawsze zapisze się w historii polskich skoków narciarskich. W 2017 roku nasza drużyna wygrała konkurs mistrzostw świata. Rok temu swoje pierwsze podium konkursu Pucharu Świata wywalczył tam Aleksander Zniszczoł. 22 marca 2025 roku tego samego dokonał Paweł Wąsek (więcej TUTAJ).
Chapeau bas, panie Pawle
W ubiegłym sezonie również miałem przyjemność pisać taki komentarz po trzecim miejscu cieszynianina. Wówczas użyłem słów "chapeau bas, panie Aleksandrze" i teraz nie pozostaje mi nic innego, jak napisać - chapeau bas, panie Pawle. To w Lahti skakał polski bohater w niebieskim kombinezonie.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski dostał dziwną propozycję. "To zupełnie nie moja bajka"
"Panie", bo w końcu to już dorosły, 25-letni, a w czerwcu nawet 26-letni mężczyzna. "Bohater", ponieważ po tych wszystkich katuszach polskich fanów dał im trochę radości. Wydawało się, że nie ma żadnych szans na jakiekolwiek podium Biało-Czerwonego w tym sezonie. W końcu to właśnie Paweł Wąsek był naszą największą nadzieją na miejsce w czołowej trójce, a nie da się ukryć, że ostatnie tygodnie w jego wykonaniu były słabe.
To pasuje do historii naszego kraju. Gdy już jest beznadziejnie, gdy wydaje się, że może być tylko gorzej i nie widać światełka w tunelu, dzieje się jakiś cud. I bardzo dobrze. A skoki narciarskie to przecież tylko sport. Tylko, gdyż może się w nim zdarzyć wszystko.
Rok temu podium Aleksandra Zniszczoła było czymś wyjątkowym. Wyśmiewany przez lata zawodnik wykonał metaforycznie gest Kozakiewicza i wskoczył na podium. Miał jednakże w tamtym momencie 30 lat. Paweł Wąsek jest o kilka wiosen młodszy. Jego perspektywy są nie tylko o wiele lepsze, ale również dłuższe.
Sobotni bohater Polaków jest w wieku doskonałym dla skoczka narciarskiego. Nie żyjemy już w czasach, w których nastolatkowie podbijali świat tej dyscypliny. Wystarczy spojrzeć na Daniela Tschofeniga, który najpewniej za tydzień w Planicy podniesie Kryształową Kulę. A jest wyłącznie o trzy lata młodszy od Wąska. Dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, żeby jego drogą poszedł urodzony w Cieszynie zawodnik.
Zapomniał o tragedii
To także kolejna wspaniała historia, jak w przypadku Aleksandra Zniszczoła. Paweł w 2014 roku zanotował koszmarny wypadek, który zostawił w nim ślad psychiczny. Miał zaledwie 15 lat. W trakcie próby jedna z jego nart się wywinęła i z impetem uderzył głową o zeskok. Stracił przytomność, z drogi do szpitala pamiętał niewiele. W lecznicy spędził tydzień. Nigdy nie widział nagrania z tego zdarzenia.
Jan Szturc w rozmowie z naszym portalem opowiadał, jak długo walczył wraz ze swoim podopiecznym o to, aby znów był on gotowy do skakania na dużych obiektach. Razem jeździli do Łabajowa na skocznię K-65. Młody skoczek odbył nawet kilka treningów na dziesięciometrowym obiekcie.
Jak się 22 marca 2025 roku okazało - było warto. Bez tej wielkiej determinacji nie byłoby tego szczęśliwego momentu dla kibiców, Polskiego Związku Narciarskiego, kadry, Thomasa Thurnbichlera czy oczywiście samego Wąska.
Wiele osób powie, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Oczywiście, że to prawda. Przede wszystkim 25-latek musi dalej ciężko trenować, aby w przyszłym sezonie zrobić kolejny krok do przodu i włączyć się do walki o ścisłą czołówkę klasyfikacji Pucharu Świata.
Co więcej, to jedno podium Pawła nie może przykryć tego, jaki to był sezon dla Biało-Czerwonych. Lider naszej kadry od kilku miesięcy prezentuje się nieźle, ale na temat dyspozycji reszty kadrowiczów lepiej się nie wypowiadać. Dlatego cieszmy się z soboty, ale nie zapominajmy o tym, że ta zima była jedną z najgorszych dla Polaków w XXI wieku. Niestety.
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty