Już przed startem mistrzostw świata w Trondheim atmosfera wokół kadry polskich skoczków nie była najlepsza. Przekładały się na to przede wszystkim wyniki, ale też decyzja Thomasa Thurnbichlera. Trener reprezentacji zadecydował bowiem, że w imprezie docelowej nie zaprezentuje się Kamil Stoch. Dla skoczka z Zębu to pierwsza nieobecność na MŚ od 2005 r.
Wybór Austriaka wywołał masę komentarzy. Teraz do braku doświadczonego kolegi odnieśli się inni zawodnicy. - Nie ma go fizycznie z nami, ale czujemy jego wsparcie. Jesteśmy w stałym kontakcie - stwierdził w rozmowie z Interią Piotr Żyła.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
Najstarszemu skoczkowi naszej kadry, który nie zdołał obronić złotego medalu na skoczni normalnej, wtórował Dawid Kubacki. - Jeszcze nie byłem na takiej imprezie mistrzowskiej, na której nie byłoby Kamila. Jest to smutne, bo pracował na to, żeby być w Trondheim z nami. Zawsze jest jednak kiedyś ten pierwszy raz. Myślę, że Kamil ma jeszcze w sobie na tyle motywacji i siły, by dalej skakać - skwitował.
Również Paweł Wąsek zauważył, że nieobecność Stocha jest dziwnym uczuciem, ponieważ zawsze był częścią takich wydarzeń. Trener Thurnbichler wyjaśnił, że decyzja o nieobecności Stocha była wynikiem sportowej rywalizacji. Choć do Trondheim mogło pojechać sześciu skoczków, trener postanowił zabrać jednego mniej.
Kubacki wyraził nadzieję, że Stoch jeszcze wróci do rywalizacji na najwyższym poziomie. - Mam nadzieję, że jeszcze sobie poskaczemy razem - powiedział. Skoczkowie podkreślają, że Stoch potrafi zmobilizować się w kluczowych momentach, co wielokrotnie pokazywał w przeszłości.
Za naszymi zawodnikami konkurs na skoczni normalnej. Najlepiej z Biało-Czerwonych spisał się w nim Wąsek, który był 10. W czwartek Polacy powalczą o jak najlepszy wynik w konkursie drużyn mieszanych. Zobaczymy w nim Kubackiego, Aleksandra Zniszczoła, Annę Twardosz i Polę Bełtowską.