Rosjanie wrócą do skoków? Jasne słowa dyrektora PŚ

Getty Images / Daniel Kopatsch / Na zdjęciu: Sandro Pertile
Getty Images / Daniel Kopatsch / Na zdjęciu: Sandro Pertile

Czy Rosjanie i Białorusini znów pojawią się na skoczniach? - Nie będzie zmiany do końca sezonu i Rosjanie oraz Białorusini nie będą startowali - zapewnia w rozmowie z WP dyrektor Pucharu Świata Sandro Pertile. Dalsze losy wcale nie są jednak jasne.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Międzynarodowa Federacja Łyżwiarska (ISU) ogłosiła, że Rosjanie i Białorusini będą mogli startować w kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich, ale pod neutralną flagą. Jaka sytuacja jest w skokach?

Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata w skokach narciarskich: Podążam za oficjalnymi rekomendacjami FIS (Międzynarodowa Federacja Narciarska - przyp. red.). Nie będzie zmiany do końca sezonu i Rosjanie oraz Białorusini nie będą startowali. Czekamy na lepszą polityczną sytuację.

Jeśli wojna się skończy, to Rosjanie i Białorusini powinni wrócić do rywalizacji w skokach? Jeśli tak, to pod neutralną flagą czy może w swoich barwach?

Nie ja będę o tym decydował, ale rada FIS. Będziemy respektować jej decyzję.

Będzie się ona prawdopodobnie pytać pana o opinię. Jaka ona jest?

Jeszcze raz, nie od dyrektorów w poszczególnych dyscyplin będzie zależało, czy Rosjanie wystartują. Naszym zadaniem nie jest komentowanie czy podejmowanie decyzji politycznych. Jesteśmy odpowiedzialni tylko za sport.

ZOBACZ WIDEO: Nawet z lodówką. Nie uwierzysz, co zrobił polski zawodnik

Był pan zaskoczony, że Kamil Stoch nie znalazł się w składzie reprezentacji Polski na mistrzostwach świata?

Szczerze to tak. Widziałem go podczas zawodów Pucharu Świata w Sapporo i skakał dobrze. To jednak takie decyzje, które zapadają wewnątrz reprezentacji i nie chciałbym, a nawet nie mogę ich szerzej komentować.

Jak ocenia pan szanse reprezentacji Polski na medal mistrzostw świata?

Jeśli miałbym patrzeć na ten sezon, to nie będzie łatwo. Będziemy jednak skakać w niedzielę na normalnej skoczni, a na niej prawie wszystko może się zdarzyć. Polacy mieli też kilka dni więcej na odpoczynek i treningi, bo niemal wszyscy nie pojechali do Sapporo. Dopiero konkurs tak naprawdę potwierdzi, w jakiej formie są poszczególni skoczkowie.

Obawia się pan, że ekipy będą próbowały oszukiwać na sprzęcie podczas zbliżających się mistrzostw świata?

Nie. Głównie z tego powodu, że staramy się bardzo blisko współpracować z poszczególnymi reprezentacjami, by unikać takich sytuacji. Nie przypuszczam więc, że będzie sporo dyskwalifikacji.

Jak wyglądają przygotowania do niedzielnego konkursu na skoczni normalnej? Prognozy zapowiadają bardzo silny wiatr. Zawody są w niebezpieczeństwie?

Wszystko jest w najlepszym porządku, komitet organizacyjny wykonał wspaniałą pracę. Jesteśmy gotowi na konkurs. Co do warunków to poczekajmy do weekendu. Zachowuję jednak optymizm, że uda nam się przeprowadzić zawody.

Prognozy są jednak mocno niesprzyjające i zła pogoda ma się utrzymywać do czwartku. Macie jakiś plan B, by przełożyć konkurs na inny dzień?

Znajdujemy się blisko morza, a w takim położeniu pogoda może zmienić bardzo szybko. Nie chcemy panikować. Było kilka takich sytuacji w przeszłości, gdzie prognozy były fatalne. Nawet raz w Zakopanem sytuacja była tragiczna, a kilka minut później już skakaliśmy, bo warunki tak szybko się zmieniły. Tak może być też w niedzielę.

Podczas konkursu pań nie było jakiejś diametralnej zmiany warunków, a sędziowie obniżali belkę co chwilę. Pierwsza seria rozpoczęła się z 21. platformy, a skończyła z 16. Jak pan by się zachował w podobnych warunkach?

Wiatr wiał jednak coraz mocniej i warunki były lepsze z każdą kolejną minutą. W skokach kobiet też jest większa dysproporcja pomiędzy czołowymi skoczkiniami, a resztą stawki. To sprawiło, że zmian belek było sporo. Generalnie to był jednak fantastyczny konkurs, emocje były do ostatniego skoku.

Rozmawiał Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty