Nikt na niego nie stawiał
19 lutego 2005 roku w niemieckim Oberstdorfie odbył się konkurs mistrzostw świata na normalnej skoczni. Wśród faworytów byli m.in. Adam Małysz, Jakub Janda czy Janne Ahonen. Wszystkich ich pogodził niespełna 19-letni Słoweniec Rok Benković.
Młody zawodnik zaskoczył chyba cały świat skoków i sensacyjnie sięgnął po mistrzostwo świata. 6,5 pkt stracił do niego drugi Janda, a Ahonen stanął na najniższym stopniu podium ze stratą 7 pkt do lidera. Konkurs na szóstym miejscu zakończył Adam Małysz, który w drugiej serii zanotował awans z drugiej dziesiątki. Do niespodziewanego triumfatora stracił dokładnie 10 punktów.
Pierwsza seria rozgrywana była w bardzo loteryjnych warunkach wietrznych. Benković świetnie wykorzystał wiatr pod narty i poszybował na 101 metrów. W drugiej serii skoczył aż o 10 metrów bliżej, jednak to nie przeszkodziło mu w odniesieniu zwycięstwa.
ZOBACZ WIDEO: Nawet z lodówką. Nie uwierzysz, co zrobił polski zawodnik
- Przyjechałem tam w dobrej formie. Świadomość, że mogę walczyć o czołowe lokaty, sprawiła, że skakanie było dla mnie jeszcze piękniejsze i łatwiejsze. Już podczas treningów było nieźle. Prowadziłem po pierwszej serii i jedyne, o czym myślałem to, żeby zrealizować swój cel również w finale. Zrobiłem to. Jernej Damjan jako pierwszy skoczył mi w ramiona - wspominał najpiękniejszy moment swojej kariery. Jego słowa przytacza Przegląd Sportowy Onet.
Przed startem zawodów nikt nie spodziewał się, że Benković może włączyć się do walki o medale. Na początku sezonu 2004/2005 był zawodnikiem przełomu drugiej i trzeciej dziesiątki Pucharu Świata. Co prawda bezpośrednio przed mistrzostwami świata zajął wysokie, 8. miejsce w Pragelato, jednak traktowano to raczej w kategoriach jednorazowego wyskoku.
Kolejnego dnia Benković raz jeszcze stanął na podium. Znalazł się w składzie reprezentacji Słowenii, która wywalczyła brązowe medale na normalnej skoczni.. Indywidualny konkurs na dużym obiekcie zakończył na również znakomitym, piątym miejscu. Wraz z kolegami z drużyny uplasował się na czwartej lokacie.
Szybki i bolesny zjazd
- Mam nadzieję, że przede mną jeszcze długa kariera. Co potem? Jestem od tego na razie tak daleki, że nawet o tym nie myślałem - mówił Benković kilka miesięcy po sensacyjnym mistrzostwie. Sezon 2004/2005 w Pucharze Świata zakończył ostatnie na 19. miejscu w klasyfikacji generalnej. Nikt nie mógł się wtedy spodziewać, że mistrz świata niedługo później zniknie ze sceny.
Kolejny sezon rozpoczął od przyzwoitych występów i zajął ostatecznie 12. miejsce w Turnieju Czterech Skoczni. Potem jednak zaczął tracić formę. Po słabej końcówce skończył ostatecznie na 27. miejscu w Pucharze Świata. Potem nastąpiła katastrofa.
W sezonie 2006/2007 większość konkursów kończył na szarym końcu stawki. O skali jego kryzysu najlepiej świadczy fakt, że podczas rywalizacji w Pucharze Świata zgromadził łącznie jedynie 21 punktów. Dało mu to odległe, 63. miejsce w klasyfikacji generalnej.
Wkrótce potem ogłosił zakończenie sportowej kariery. Choć swoją decyzję przekazał tylko rodzinie i trenerowi, dowiedziały się o niej również słoweńskie media. Benković miał wtedy tylko 21 lat, więc wiadomość tę przyjęto z niedowierzaniem.
Tym zajmuje się mistrz świata z 2005 roku
- Myślę, że to była dobra decyzja. Byłem zmęczony tymi samymi miejscami, hotelami. Czułem przesyt. Ponadto nie byłem gotowy, żeby poświęcić skokom aż tyle czasu. A jeśli nie działasz w ten sposób, nie masz czego szukać w tym sporcie. Nie miałem motywacji, więc postanowiłem się pożegnać - tłumaczył wiele lat później.
Dzisiaj w żaden sposób nie jest już związany ze skokami narciarskimi. Został pokerzystą, zajmuje się także kryptowalutami. Adrenalinę zapewnia mu wspinaczka.
- Grałem w pokera już podczas mojej kariery, ale było to bardziej hobby. Kiedy miałem dużo więcej czasu, zagłębiłem się w grę, szczegółowo ją przeanalizowałem i w kolejnych latach mogłem z tego żyć. Zarówno poker, jak i handel kryptowalutami to gry losowe, które musisz obrócić na swoją korzyść. Myśl o zysku musi być drugorzędna - tłumaczył w rozmowie ze słoweńskimi mediami.
Dodał również, że obie te dziedziny wymagają silnej psychiki. Benković ocenił, że w tym względzie przydały mu się doświadczenia, które wyniósł ze skoków narciarskich.