Przed sezonem w polskich skokach narciarskich doszło do ogromnej zmiany. Do polskich skoków przyszła legenda tej dyscypliny Alexander Stoeckl. Austriak przez kilkanaście lat był szkoleniowcem reprezentacji Norwegii, z którą zdobył wszystkie możliwe trofea.
W ubiegłym roku został zatrudniony w naszym kraju jako dyrektor sportowy ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciskim. Na czele organizacji stoi Adam Małysz. Okazuje się, że ma on kilka zastrzeżeń co do pracy Norwega.
- Chcieliśmy, żeby Stoeckl był przywódcą całych skoków. Ale czujemy, że trochę za bardzo stał się teamem. Brakuje trochę dystansu. Widzieliśmy, jak Słoweńcy potrafili walczyć o swoje na lotach i w Willingen po dyskwalifikacji Zajca. A u nas Alexa nie widać, a po to Thomas go chciał, aby walczył o nasz team - przyznał Małysz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazda KSW rozbawiła fanów. Film to hit sieci
Chwali jednak Stoeckla na jedną rzecz. Chodzi o to, jakie wskazówki daje trenerom pracującym z młodzieżą.
- Pierwszy raz mi się spodobało, że Alex przedstawił swoją analizę naszym szkoleniowcom. Pokazał, żeby nie skupiać się tak na sprzęcie, tylko na dźwigniach. Austriacy doskonale dopracowali pozycję najazdową, są najlepsi - przyznał Małysz
Kto na jego miejsce??