W polskich skok narciarskich nic się nie zmieniło. Paweł Wąsek jako jedyny z polskich skoczków potrafi rywalizować o wysokie miejsca w Pucharze Świata. Pozostali podopieczni Thomasa Thurnbichlera nadal zmagają się z kryzysem, a u niektórych - jak u Aleksandra Zniszczoła wygląda to nawet gorzej z konkursu na konkurs.
Nawet dobre wyniki Wąska, jak 5. miejsce w Zakopanem, nie są w stanie przesłonić, że młody austriacki trener ma kłopot z wyprowadzeniem pozostałych kadrowiczów z kryzysu. Niemal po każdym konkursie szkoleniowiec rzuca kolejne pomysły, jak pomóc swoim podopiecznym, ale niewiele z tego wynika.
Przed niedzielnym konkursem indywidualnym w Zakopanem Thurnbichler zapowiadał, że przeprowadzi stanowczą rozmowę ze Zniszczołem. Ciężko jednak uwierzyć, żeby była stanowcza, skoro dzień później Zniszczoł skoczył fatalnie i zakończył rywalizację już po pierwszej serii (34. miejsce).
I właśnie na brak stanowczości u młodego austriackiego trenera zwrócił uwagę Adam Małysz. Prezes PZN podkreślił, że Thurnbichler jest przeciwieństwem swojego rodaka Stefana Horngachera, który przez trzy lata pracy osiągnął z polskimi skoczkami mnóstwo sukcesów.
- Czasem, gdy coś w naszej drużynie się nie układało, to Stefan Horngacher potrafił w ostrych słowach dotrzeć do chłopaków. Tego brakuje trochę Thomasowi, takiej stanowczości. Wielokrotnie słyszę, że Thomas jest dobrym trenerem, że przekazuje wiele cennych uwag, ale nie do końca potrafi opieprzyć wtedy, kiedy trzeba - podkreślił Małysz.
- Przerabiałem to samo z Łukaszem Kruczkiem, gdy byłem jeszcze skoczkiem. Cenię Łukasza, ale gdy mi nie szło to przychodził i pytał mi się, co czuję, co chciałbym poprawić, a nie tego potrzebowałem. Czasami nawet doświadczony skoczek potrzebuje takiego kopa w cztery litery. I taki był właśnie Hannu Lepistoe, który mówił mi ostro, że albo zrobię to tak jak on chce, albo nie mamy o czym rozmawiać - dodał prezes Polskiego Związku Narciarskiego.
ZOBACZ WIDEO: Dla niej mąż nie przyjął propozycji transferu. "Nie rządzę w związku"
Na razie jednak nie ma tematu zmiany szkoleniowca. Thurnbichler ma zaufanie od związku i skupia się na jak najlepszym przygotowaniu swoich podopiecznych do mistrzostw świata. Patrząc jednak na aktualną formę Polaków, tylko Paweł Wąsek ma szansę, by na MŚ w Trondheim odegrać pierwszoplanową rolę i powalczyć o medal w rywalizacji indywidualnej.
- Paweł wszedł na wysoki poziom i się na nim utrzymuje już od dłuższego czasu. Bardzo ważne, przede wszystkim dla Pawła, będzie teraz to, co wydarzy się po rywalizacji w Zakopanem. Przed skoczkami skocznia do lotów, a wiemy, że Paweł - przez upadek sprzed lat - nie był w stanie się do nich przekonać - zwrócił uwagę Adam Małysz.
- Teraz, w jego obecnej formie, powinno mu być łatwiej. Wielokrotnie z nim rozmawiałem i mówiłem mu, że musi zrobić to samo, co na dużej skoczni. Przekonywałem go, że jak złapie dobre czucie, to będzie chciał latać ponad 250 metrów. To działa tak u każdego skoczka - dodał.
W Zakopanem nie wystartował Piotr Żyła, który podczas Turnieju Czterech Skoczni skakał fatalnie. Problemem Żyły jest fakt, że nie do końca słucha rad sztabu szkoleniowego.
- Ciężko jest Piotrowi czasami wykonywać niektóre polecenia. Trochę się mu nie dziwię. Nie jest młodym skoczkiem, więc nie jest mu łatwo zaakceptować to, że musi dużo zmienić. Do tego cały czas wraca pamięcią do swoich najlepszych skoków i twierdzi, że wtedy skakał takim sposobem i to dawało efekty. Świat idzie jednak do przodu, technika jest zupełnie inna i najlepsi zawodnicy są bardzo aktywni na rozbiegu. Paweł jest najbliżej tego świata i dlatego ma takie wyniki - podkreślił czterokrotny mistrz świata w skokach.
W kolejny weekend (25-26 stycznia) skoczkowie będą rywalizować na skoczni do lotów w niemieckim Oberstdorfie.
Z Zakopanego Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty