Na ten weekend zaplanowana została rywalizacja w ramach lotów narciarskich o małą Kryształową Kulę. W klasyfikacji na pierwszym miejscu ex aequo sklasyfikowani zostali Austriak Stefan Kraft oraz Słoweniec Peter Prevc.
To właśnie Kraft wygrał drugi konkurs indywidualny. Na 23. miejscu sklasyfikowany został Aleksander Zniszczoł, który w pierwszej serii osiągnął 204,5 metra. To była jego jedna z najsłabszych prób podczas weekendu w Oberstdorfie. W drugim skoku wylądował jeszcze bliżej (200,5 m).
W wywiadzie dla Eurosportu padło pytanie, czy zabrakło mu już pary na te niedzielne (25 lutego) skoki. - Trochę tak. To jednak trzy tygodnie cały czas w systemie zawodów, nie wracaliśmy do domu, rodzin. Myślę, że to trochę po prostu siadło, bo technicznie te skoki są niezłe, ale brakuje tego insla bingla - stwierdził Zniszczoł.
ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła
Dziennikarz Kacper Merk od razu postanowił zrozumieć, o co chodzi w jego ostatnich słowach. - Czyli tej pracy nogą, żeby więcej na progu ugrać? - zapytał.
- Myślę, że tak. Zaczęliśmy z Piotrkiem duet fajnie, skoki były dobre, na wysokim poziomie. Ale czym dalej w las, to tym bardziej coś się działo - przyznał polski skoczek.
Mimo słabszego występu Zniszczoł i tak zdobył kilka punktów do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w skokach narciarskich. - Jak to się mówi na bezrybiu i rak ryba, więc ja się z tej małej rybki cieszę - podkreślił dziennikarz, na co dostał niespodziewaną odpowiedź.
- Tak, dokładnie. Baran musi zrobić dwa kroki do tyłu, żeby jeden zrobić do przodu - powiedział o sobie Zniszczoł.
Prosto z Niemiec polscy skoczkowie ruszają do kraju i po długiej przerwie wrócą do rodzin. Najlepszy obecnie polski skoczek nie ukrywał zadowolenia z tego powodu i przyznał również, że przygotował prezenty dla córki z Japonii i Szwajcarii.
Przeczytaj także:
Uśmiech na twarzy i zaciśnięta pięść. Kamil Stoch wyrównał najlepszy wynik sezonu