Tak FIS zareagował na kombinacje skoczków. To pomogło Polakom?

Getty Images / Na zdjęciu: Piotr Żyła
Getty Images / Na zdjęciu: Piotr Żyła

- Jak weźmiemy suche wyniki, pierwsze cztery miejsca czy czołową dziesiątkę, to można się rozczarować - tak pierwszy konkurs po nowych pomiarach przeprowadzonych przez FIS ocenił Jakub Kot. Jego zdaniem nie miało to wpływu na wyniki Polaków.

Przed zmaganiami w Klingenthal FIS musiał ponownie wykonać pomiary z uwagi na spory problem. Wszystko z uwagi na za duże majtki, które sprawiły, że skany nie były dokładne. Dlatego też organizacja postanowiła dokonać nowych na wszystkich skoczkach.

- Dowiedzieliśmy się, że ktoś nosił bardzo duże majtki. Miałem wrażenie, że różnice będą większe, ale w przypadku około 70 procent pomiary były mniej więcej takie same - wytłumaczył kontroler Christian Kathol w rozmowie z norweskim NRK.

Nadzieja była, ale szybko zgasła

Jednak w piątek, gdy doszło do pierwszych prób w Klingenthal, wyniki różniły się od tych z Ruki i Lillehammer. - Szczególnie po piątku wydawać by się mogło, że te nowe pomiary wpłyną na sobotnią klasyfikację końcową. To temat do szerszej dyskusji, czy jest to sprawiedliwe, że zawodnicy są mierzeni przykładowo na jesień, a potem przychodzi inauguracja sezonu i te pomiary wychodzą trochę inaczej u niektórych, ale pozwalamy im dwa weekendy skakać, a potem muszą coś zmienić - skomentował decyzję FIS w rozmowie z WP SportoweFakty Jakub Kot.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zrobił to na siedząco. Po prostu magia

Wciąż jednak wszyscy wyczekiwali, jak wpłynie to na konkurs. Po czterech triumfach z rzędu nie wygrał Stefan Kraft, ale i tak zajął drugie miejsce. W czołowej dziesiątce sklasyfikowano po trzech Niemców i Austriaków, więc trochę się pozmieniało, ale te dwie nacje i tak odbiegają od reszty.

- Wydawało się, że niektóre nacje czy zawodnicy na tym zyskali. Teraz, skoro mamy inne pomiary, to te wyniki mogłyby być inne. Jednak jak weźmiemy suche wyniki, pierwsze cztery miejsca czy czołową dziesiątkę, to można się rozczarować. Roszady nastąpiły, bo już nie mamy betonowej czwórki Austriaków czy Niemców w czołowej ósemce, do głosu dochodzi Kobayashi, świetne skoki Geigera. Gorzej skakali tylko Hoerl i to w pierwszej serii, bo w drugiej świetnie i Tschofenig. Przyszły zawody i zweryfikowały, że dużej zmiany nie było, chociaż beton został lekko ukruszony i nacje zaczynają gonić Austriaków czy Niemców - ocenił ekspert Eurosportu.

Poprawa Polaków to nie efekt pomiarów

Już piątkowe zmagania w Klingenthal pokazały, że u polskich skoczków coś drgnęło. Potwierdziło się to w sobotnim konkursie. Mimo że awans do drugiej serii wywalczyło tylko dwóch Biało-Czerwonych, to zaliczyli udane próby i plasowali się wysoko. Gorzej poradzili sobie w drugiej odsłonie. Ostatecznie Piotr Żyła był 11., a Dawid Kubacki 15.

- Często w momencie, gdy nie idzie, to nie tylko ze względu na sprzęty. Sam Thurnbichler wyraźnie powiedział, że skończmy dyskusję o sprzęcie. Tu jesteśmy wydaje mi się przygotowani dobrze na tyle, ile możemy. Mamy Mathiasa Hafele, który bardzo dobrze zna się na nowinkach sprzętowych - zaznaczył nasz rozmówca i wymienił, co jest jeszcze do poprawy.

- Nie gra technika skoków, być może energia w nogach. To wszystko mamy tak obliczone, żeby ta świeżość wróciła trochę później. Nie zwalałbym wszystkiego na te pomiary, bo one wyszły inaczej, ale to kwestia 2-3 centymetrów, a nie 10. Oczywiście, na najwyższym poziomie, gdy skacze się niczym Kraft, to te 3 cm niżej w kroku mogą dać ci zwycięstwo albo trzecie miejsce. Nie mam jednak danych, to tylko moje gdybanie, ale nie chce mi się wierzyć, żeby były aż takie różnice, przekłamanie na tych pomiarach - dodał Kot.

Jego zdaniem jest szczególnie jeden znaczący problem, przez który odbiegamy od światowej czołówki. I to sprawia, że element naszej układanki nie jest tak samo dopieszczony, jak m.in. u Krafta.

- Przede wszystkim trzeba skakać dobrze technicznie. Ta noga musi funkcjonować dobrze, swobodnie. Wtedy pojawia się pewność siebie, automatyzm. U nas na razie ewidentnie tego nie ma - podkreślił były skoczek.

- Musimy sobie wyobrazić puzzle, które u Krafta są poskładane. Topowy sprzęt, dyspozycja fizyczna, technika, to wszystko się składa jako całość. U nas te puzzle są rozrzucone i jednym z elementów są pomiary czy sprzęt, ale to nie jest najważniejsze. Tu na pewno jesteśmy optymalnie przygotowani. Do tej układanki musi dołożyć się po prostu forma czysto sportowa, technika skakania, potem za tym pójdą lepsze odległości, większa pewność siebie, więcej luzu, automatyzmu i wszystko będzie się rozkręcało. Na razie jesteśmy na elemencie budowania tego wszystkiego i układania elementów układanki - dodał na zakończenie.

W niedzielę drugi konkurs w Klingenthal o 16:00. Dwie godziny wcześniej zaplanowano kwalifikacje.

Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty