Dramat. Nie wypięły mu się narty

PAP/EPA / NTB SCANPIX / Stephan Leyhe tuż po upadku w Trondheim
PAP/EPA / NTB SCANPIX / Stephan Leyhe tuż po upadku w Trondheim

Sekundy dzieliły ich od tragedii. Norweskie Raw Air niejeden raz okazał się być koszmarem dla startujących na nim zawodników.

W sobotę w Oslo (od 14:40) ruszy pierwszy konkurs nowej edycji Raw Air. W tym prestiżowym turnieju weźmie udział sześciu Polaków, dla których będzie to świetna okazja do polepszenia swojej sytuacji w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Polskę na tej imprezie będą reprezentowali Piotr ŻyłaDawid KubackiKamil StochAleksander ZniszczołPaweł Wąsek oraz Jakub Wolny, który nie brał udziału w zawodach w Planicy.

Raw Air ma niezbyt długą historię, bowiem pierwsza edycja odbyła się w 2017 roku, jednak najwidoczniej tyle wystarczyło, aby cykl zapisał się mocno w pamięci niektórych startujących. Podczas tego turnieju doszło bowiem do niejednego upadku, czasem nawet graniczącego z tragedią.

Mocne zderzenie

Do niezwykle groźnie wyglądającego zdarzenia doszło chociażby w 2020 roku, kiedy to panie rywalizowały w Lillehammer. Wśród nich także Nika Kriznar, która tego dnia obchodziła swoje 20. urodziny.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co on zrobił?! Genialny rzut z... kolan

Słowenka podczas tych zawodów była bardzo dobrze dysponowana. Pierwsza próba dała jej szansę na zajęcie wysokiego miejsca na koniec rywalizacji, jednak aby tak się stało, musiała oddać zadowalający skok w drugiej serii.

Skoczkini w pełnym skupieniu zasiadła więc na belce startowej. A następnie poprawnie wyszła z progu, szybując na daleką odległość. 20-latka wiedziała już, że będzie wysoko w klasyfikacji, co było doskonale widać po jej żywiołowej reakcji. Ostatecznie radość ta niemal kosztowała ją poważną kontuzję.

Słowenka dojeżdżając już do band, straciła nagle równowagę i uderzyła w nie. Zawodniczka nie zdążyła jeszcze na dobre wyhamować, stąd też zderzenie było bardzo silne.

Kriznar nie potrafiła się samodzielnie podnieść. Potrzebna była pomoc medyków, którzy wynieśli ją na noszach. Skoczkinię szybko przetransportowano do szpitala, gdzie przeszła kompleksowe badania. Na szczęście nie odniosła poważniejszych obrażeń.

- Wygląda na to, że wszystko jest w porządku. Najbardziej boli ją ręka, ale cieszymy się, że nie uszkodziła nóg i żeber - zdradził po wypadku jej trener, Zoran Zupancic.

Koszmar Węgierki

Tego samego dnia miał miejsce jeszcze jeden wypadek. Nieco wcześniej, bo podczas sesji treningowej, runęła na ziemię Węgierka, Virag Voros.

Wspomniana zawodniczka nie mogła jednak mówić o sporym szczęściu. Po upadku trafiła do szpitala z podejrzeniem urazu więzadeł bocznych w kolanie. Wydarzenie to rozpoczęło trudny moment w jej karierze. Niedługo później jej trener, Vasja Bajc, zrezygnował ze swojego stanowiska, a następnego dnia zdiagnozowano u skoczkini łagodne zapalenie płuc.

Wszystko to sprawiło, że w 2021 roku Voros zdecydowała się zakończyć karierę. - Niestety, nie czuję się wystarczająco ambitna, aby powrócić do poziomu sprzed dwóch lat. Ostatni okres z kontuzjami i zmianą trenera był ekstremalnie wykańczający... Czuje się zmęczona ostatnimi dwoma laty i nie widzę szans na kontynuację - powiedziała na łamach portalu Węgierskiego Związku Narciarskiego.

Twarzą o zeskok

Raw Air niemiło może wspominać także Stephan Leyhe. Niemiec w 2019 roku podczas "drużynówki" w Oslo uległ bardzo niebezpiecznie wyglądającemu wypadkowi.

Nic nie zwiastowało takiego przebiegu zdarzeń. Skoczek bezproblemowo wybił się z progu i dobrze "sprawował" się w powietrzu. Problemy zaczęły się podczas lądowania. Zawodnik z Willingen w momencie zetknięcia się nart z ziemią, stracił kompletnie równowagę. Niemal w tej samej chwili jego twarz uderzyła o zeskok.

Natychmiast wokół Niemca pojawiły się służby medyczne. 27-latek jednak szybko wstał o własnych siłach, jednak podczas eskortowania go do punktu pomocy, dało się zauważyć, że mocno kuśtyka. Ostatecznie obyło się bez poważnej kontuzji.

Leyhe do całej sytuacji odniósł się na swoim Instagramie, gdzie wrzucił on zdjęcie ze wspomnianego wypadku i skwitował go w całkiem zabawny sposób: "Tak miękko tutaj. Wezmę sobie krótką drzemkę. Nie było to lądowanie na które liczyłem, ale nic mi nie jest" - napisał.

Do śmiechu nie było mu jednak rok później podczas kwalifikacji na skoczni w Trondheim. Zawodnik oddał zadowalający skok na odległość 141,5 metra, jednak po wylądowaniu wszystko poszło nie tak.

Niemiec bowiem nie utrzymał równowagi i upadł. Niestety w momencie zdarzenia nie wypięła się żadna z nart, powodując u niego zerwanie więzadeł krzyżowych i uszkodzenia łąkotki.

Leyhe musiał poddać się operacji, a po niej czekała go bardzo długo przerwa od skoków. Treningi wznowił dopiero 365 dni po wypadku.

"Pijaństwo i chaos". Norwegowie drżą przed Pucharem Świata w skokach
To będzie wielki atut Dawida Kubackiego w walce z Granerudem

Komentarze (0)