Alarm dla Kubackiego. I nie chodzi o koniec fenomenalnej serii [OPINIA]

PAP/EPA / KIMIMASA MAYAMA / Na zdjęciu: Dawid Kubacki
PAP/EPA / KIMIMASA MAYAMA / Na zdjęciu: Dawid Kubacki

W sobotę Dawid Kubacki nie stanął 11. raz z rzędu na podium Pucharu Świata i Halvor Egner Granerud odrobił część strat do Polaka w "generalce". Nie to jest jednak powodem do niepokoju, a fakt co w Sapporo wyprawia Ryoyu Kobayashi.

Mistrzostwa świata w Planicy zbliżają się wielkimi krokami. Został do nich niespełna miesiąc. Jeszcze tydzień temu można było wymienić głównie czterech skoczków, którzy w Słowenii będą faworytami do medali. To Dawid Kubacki, Halvor Egner Granerud, Anze Lanisek i Stefan Kraft.

Polak, Norweg, Słoweniec i Austriak mają jednak o czym myśleć, bowiem w Japonii niesamowitą formę zaczął prezentować Ryoyu Kobayashi. To wręcz szokujące, jak mistrz olimpijski skacze na Okurayamie, biorąc pod uwagę w jakiej formie był jeszcze kilka tygodni temu. Na Turnieju Czterech Skoczni potrafił odpadać po pierwszej serii, jak w Innsbrucku, gdy zajął 31. pozycję.

To już jednak przeszłość. Kobayashi nie pojechał do Zakopanego, postawił na spokojne treningi i to okazało się strzałem w dziesiątkę. Na razie bilans weekendu dla Kobayashiego to triumf w piątek i 3. pozycja w sobotę. Bardziej niż lokaty Japończyka, Kubackiego czy Graneruda mogą jednak martwić jego skoki.

ZOBACZ WIDEO: Historyczny wyczyn Polaka. "Daleka droga przede mną"

To, co Azjata zrobił w drugiej serii piątkowych i sobotnich zmagań, każe naprawdę postawić go już w jednym szeregu z Polakiem, Norwegiem, Laniskiem czy Kraftem. W obu tych skokach Kobayashi miał silny wiatr w plecy, niską belkę startową, a latał zdecydowanie powyżej 130. metra.

Zwłaszcza sobotnia jego druga próba była prawdziwym majstersztykiem. Poleciał aż na 137,5 metra z wiatrem w plecy i awansował z drugiej dziesiątki na 3. pozycję. Jest mocny, to nie ulega wątpliwości. Tak dalekie skoki w trudnych warunkach pokazują, że to nie efekt znajomości miejscowej skoczni, ale po prostu nagły wystrzał formy 26-latka.

W Pucharze Świata Japończyk po zupełnie nieudanej pierwszej części sezonu, poniósł już na tyle duże straty, że nie włączy się do walki z Kubackim i Granerudem o Kryształową Kulę. Na poważnie trzeba go jednak brać pod uwagę jako jednego z faworytów mistrzostw świata. I to nie jest dobra informacja dla dotychczasowych liderów, w tym Kubackiego, bowiem dołączył im kolejny kandydat, który zna już smak zwycięstw w najważniejszych imprezach i skoro zyskał formę, to szybko jej nie straci.

Najważniejsze jednak jest to, że sam Kubacki też nie traci świetnej dyspozycji. Co prawda w sobotę nie stanął 11 raz z rzędu na podium, ale trudno być rozczarowanym po 4. miejscu. Wciąż od początku tego sezonu mistrz świata z Seefeld nie wypadł poza TOP 6. W sobotę w obu seriach nie trafił na dobre warunki, ale i tak skakał daleko na 131,5 oraz 128. metr. Z jego formą nie dzieje się nic niepokojącego, a walka o PŚ między nim a Granerudem trwać będzie zapewne do kwietnia i finału w Planicy.

W tej walce swoje trzy grosze może jednak także dołożyć Kobayashi, bowiem w takiej formie jak w piątek i w sobotę w Sapporo może "wciskać się" między Polaka i Norwega i odbierać im cenne punkty do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. A to zwiastuje jeszcze więcej emocji. Cytując Jerzego Owsiaka: Będzie się działo. I dobrze, bo o to w skokach narciarskich chodzi, więcej faworytów, to jeszcze więcej emocji.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty