Giovanni Bresadola dał popis podczas zawodów Pucharu Świata w Ruce. W jednej ze swoich prób wylądował nawet za 140. metrem. Kibice nie mogli uwierzyć w taką próbę. Włoski zawodnik ostatecznie zajął 11. miejsce w pierwszym konkursie, z kolei dzień później zmagania zakończył na nieco niższej 18. lokacie.
Pierwszą odsłonę rywalizacji w Titisee-Neustadt nie będzie on jednak miło wspominać. Swój udział w niej zakończył już po pierwszej serii, zdobywając zaledwie niecałe 99 punktów. Tym samym usytuował się na 23. pozycji klasyfikacji generalnej, co nadal można uznać za niezły wynik.
Start z wysokiego "C"
Młody skoczek już od samego początku sezonu pokazał, że stać go na wiele. Podczas zmagań w Wiśle wyrównał on rekord swojego brata, Davide. 21-latek stał się drugim Włochem w historii, który dwukrotnie zapunktował w ramach jednego weekendu.
Davide Bresadola ostatnio dokonał tego w 2014 roku. W Lillehammer wylądował na dziewiątej lokacie, a dzień później uplasował się z kolei na 29. miejscu.
ZOBACZ WIDEO: Kłótnia o podział pieniędzy. "Wszystko powinno być ustalone przed wylotem z Warszawy"
Starszy z braci największe sukcesy odnotował w kombinacji norweskiej. To właśnie w tej dyscyplinie zajął chociażby siódme miejsce na mistrzostwach świata w Libercu. Decyzję o zakończeniu kariery ogłosił w 2019 roku.
Nieprzychylna rzeczywistość
Włoskie skoki narciarskie od lat znacząco odstają od czołówki w tym fachu. W całej swojej historii tylko dwóch reprezentantów kraju z Półwyspu Apenińskiego zdobyło medale mistrzostw świata. Mowa tutaj o Roberto Ceconie, który dwukrotnie sięgnął po brązowy krążek oraz Elenie Runggaldier. 32-latka wywalczyła bowiem tytuł wicemistrzyni świata w 2011 roku.
Tak skromne sukcesy najlepiej oddaje klasyfikacja PŚ z minionego sezonu. A w niej najwyżej sklasyfikowanym Włochem był właśnie Bresadola. 21-latek zajął dopiero 71. lokatę.
Nieco lepiej było rok wcześniej. Młody skoczek na koniec cyklu uplasował się na 65. miejscu, kolejny raz będąc jedynym reprezentant tego kraju. Przerwał on wówczas "posuchę" panującą trzy lata temu, kiedy to w końcowym zestawieniu nie było ani jednego włoskiego zawodnika.
Giovanni jasno daje znać, że bardzo chce odmienić sytuację Italii w tej dyscyplinie. - Wraz z nową drużyną, męskie skoki narciarskie we Włoszech zrobiły ogromne postępy. Alex, Francesco i ja jesteśmy młodzi i chcemy cały czas ulepszać i poprawiać nasze skoki - powiedział dla portalu skokipolska.pl.
Panowie nie mają jednak łatwo. Podczas przygotowań do nowej odsłony PŚ włoska kadra musiała radzić sobie bez obiektów w swej ojczyźnie. Stąd też swoje umiejętności musieli szlifować za granicą. Wszystko za sprawą prowadzenia prac remontowych w kompleksie Trampolino Dal Ben w Predazzo.
Jak podaje skijumping.pl, skocznie mają być wzbogacone o nową wieżę sędziowską oraz nowoczesny system oświetlenia. Całkowity koszt przebudowy wyniesie 36 mln euro. To o 13 mln więcej niż zakładał pierwotny budżet zaplanowany w ubiegłym roku.
Kompleks będzie areną zmagań olimpijskich w 2026 roku. Świetnym przetarciem przed tak wielkim wyzwaniem może być impreza FIS Games. Według Michała Chmielewskiego z TVP Sport, Włosi mają bowiem kandydować na gospodarza tych zawodów.
Popularność skoków w tym kraju nadal jest bardzo niska, co przekłada się na kwestie finansowe. Bresadola stwierdził jednak we wspomnianym wywiadzie, że z pensji zawodnika można się utrzymać.
- Życie z samych skoków we Włoszech jest możliwe. Może nie są one bardzo znane i opinia publiczna nie śledzi ich tak bardzo jak np. narciarstwo alpejskie, przez co nie ma dużych sponsorów dla zawodników. Jednak na szczęście są wojskowe grupy sportowe, które rekrutują najbardziej zasłużonych - tłumaczy.
Do takiego ugrupowania należy także 21-latek. Na oficjalnym Instagramie włoskiej armii często publikuje się posty wspierające rodzimych sportowców.
Krok po kroku
Giovani w młodzieńczych latach nie zapowiadał się na wielkiego lotnika. Co prawda w 2015 roku ex aequo z Mathisem Contamine'em, zwyciężył w zawodach FIS Youth Cup w Hinterzarten, jednak to był jedynie pojedynczy, pozytywny epizod w tamtym czasie.
Tego samego roku wystartował w Alpen Cup, podczas którego dwukrotnie meldował się w szóstej dziesiątce. Jego debiut w FIS Cupie (na Wielkiej Krokwi) także nie przyprawił o osłupienie. Włoch w dwóch konkursach wylądował poniżej 50. lokaty.
Mały przebłysk formy nastąpił w lipcu 2017 roku. To właśnie wtedy na skoczni w Villach po raz pierwszy stanął na podium drugiego z wymienionych cyklów. Zajął on wówczas trzecie miejsce. Jednak w następnych latach wrócił okres posuchy, aż do momentu zdobycia przez niego swoich pierwszy punktów PŚ w Ruce (29 listopada 2020 roku).
Od tego momentu w jego karierze "coś drgnęło". Dobre starty zanotował chociażby w sierpniu br. podczas Letniego Grand Prix w Courchevel. Na francuskim obiekcie zajął wtedy ósmą lokatę. A to nieco zwiastowało jego wysoką dyspozycję, którą możemy teraz obserwować w trakcie wyścigu po Kryształową Kulę.
Potężna kontrowersja przed skokiem Stocha. "Nie miał żadnych szans"
Gdzie on wylądował. Zobacz niewiarygodny skok Kubackiego