- Wy Polacy jesteście dobrzy w tworzeniu historii. Ja pamiętam tylko dwa mecze ze Słowenią. Pokonaliśmy ich w kwalifikacjach olimpijskich i awansowaliśmy na igrzyska, potem przegraliśmy w półfinale mistrzostw Europy. A więc jest 1-1. Z tych dwóch spotkań bez wątpienia wolałbym wygrać to pierwsze - mówił nam przed półfinałem Ligi Narodów selekcjoner Biało-Czerwonych Vital Heynen. Przekonywał, że Słoweńcy nie są dla jego zespołu wyjątkowym, szczególnie trudnym rywalem.
Nie da się jednak zaprzeczyć, że z bałkańską ekipą nasi siatkarze mieli dużo rachunków do wyrównania. Z pięciu ostatnich potyczek (Mistrzostwa Europy w 2015, 2017 i 2019 roku, kwalifikacje olimpijskie do Tokio i wreszcie faza grupowa tegorocznej Ligi Narodów) wygrali tylko jedno. Dwa lata temu po półfinale ME słoweński libero Jani Kovacić mówił: udowodniliśmy, że jesteśmy lepszym zespołem.
Wyprowadzenie Kovacicia z błędu i rozprawienie się ze słoweńskim demonem byłoby dla naszej drużyny świetnym prognostykiem przed zbliżającymi się igrzyskami. A jeszcze lepszym byłby awans do finału Ligi Narodów. I obu tych rzeczy Polakom udało się dokonać.
ZOBACZ WIDEO: Niecodzienne wspomnienie Justyny Święty-Ersetic. "Goniło" ją ośmiu mężczyzn
Do wykonania zadania Heynen wysłał na boisko nasz najsilniejszy na tę chwilę skład - Fabiana Drzyzgę, Bartosza Kurka, Wilfredo Leona, Michała Kubiaka, Mateusza Bieńka, Jakuba Kochanowskiego i Pawła Zatorskiego. Słoweńcy też wyszli swoją żelazną szóstką, w której liderami są Tine Urnaut i Klemen Cebulj.
Mecz od początku był wymianą potężnych siatkarskich ciosów. Obu zespołom zdobywanie punktów przychodziło z trudem, żaden z nich nie był w stanie odskoczyć rywalowi. Biało-Czerwonym kilka razy udało się wyjść na dwupunktowe prowadzenie, raz dzięki asowi Leona, raz dzięki dobrze wyprowadzonemu kontratakowi, ale Słoweńcy szybko odrabiali straty, a tuż przed drugą przerwą techniczną zdobyli serię punktów i to oni prowadzili 15:13.
Zespół trenera Alberto Giulianiego nie chciał popełniać błędów i przez kilka minut utrzymywał skromną przewagę, ale w końcu naszym siatkarzom udało się zatrzymać na lewym skrzydle Cebulja, a na prawym Tonceka Sterna i to oni wygrywali 20:19. W kolejnej akcji Cebulj po raz pierwszy pomylił się w ataku i Biało-Czerwoni wrócili do przewagi jednego małego przełamania. Nie bez trudu, ale utrzymali ją do samego końca i zamknęli wygraną 25:22 partię atakiem Leona z drugiej linii.
Początek drugiego seta to seria błędów Leona w ataku i seria pięciu kolejnych punktów Słoweńców, która dała im prowadzenie 5:2. Na szczęście nie na długo. W kolejnym fragmencie świetnie grał w ataku Kurek, Drzyzga zaskoczył rywali swoimi serwisami, a nasz blok zatrzymał Sterna i po tej ostatniej akcji było 12:11 dla Polski. Na drugiej przerwie technicznej mistrzowie świata mieli dwa punkty przewagi, bo asem w sam narożnik boiska popisał się Wilfredo Leon.
Gdy zaczął się siatkarski "money time", Biało-Czerwoni dokładali kolejne udane akcje. Kubiak przyjął serwis... klatką piersiową, a potem skończył atak z bardzo trudnej piłki, nasz blok zatrzymał niemal nieuchwytnego wcześniej Urnauta, a Drzyzga trafił zagrywką w końcową linię. Przy wyniku 20:16 nasi siatkarze musieli w końcówce dbać już tylko o jakość swojej pierwszej akcji, a przy rewelacyjnej dyspozycji Kurka w ataku (74 procent skuteczności po dwóch partiach) nie mieli z tym problemów i seta, który zaczął się źle, wygrali pewnie - 25:21.
Trzecią odsłonę meczu Polacy znowu zaczęli niewyraźnie, od wyniku 1:4, i znowu musieli gonić. Dogonili jeszcze szybciej, niż w poprzednim secie. Mocne, regularne serwisy i dwa kolejne bloku na lewym skrzydle sprawiły, że już na pierwszej przerwie technicznej było 8:7 dla naszej drużyny. Potem Biało-Czerwoni kilka razy odskakiwali na dwa punkty, by za chwilę to prowadzenie stracić. Heynen, widząc niską skuteczność Kubiaka w ataku, postanowił wpuścić w jego miejsce Aleksandra Śliwkę, a ten szybko pokazał dwie dobre akcje.
Większą niż dwupunktową przewagę nasi siatkarze wypracowali w tym secie po raz pierwszy, gdy Bieniek ustrzelił Urnauta serwisem (19:16). Słoweńcy do samego końca próbowali wyszarpać tego seta, ale tego dnia było po prostu nieznacznie słabsi od Polaków. Pierwsze dwa meczbole obronili, ale przy trzecim Mitja Gasparini zaserwował w siatkę. Biało-Czerwoni wygrali seta 25:23, cały mecz 3:0 i awansowali do finału Ligi Narodów.
- Oczywiście uważam, że możemy grać jeszcze lepiej. Jedni pokazali, że ich forma idzie w górę, inni, że mamy jeszcze nad czym pracować. Tak jak powiedzieliśmy sobie przed meczem, najważniejsze jest zwycięstwo - powiedział do swoich siatkarzy Heynen tuż po zakończeniu półfinału. - Jutro mamy kolejne spotkanie do wygrania. Rozciągnijcie się, idźcie to szatni, potem do hotelu. Jeszcze dziś wieczorem zrobimy analizę wideo, żebyście mieli Brazylię w swoich głowach - zapowiedział
Mecz o złoto, dopiero drugi w historii swoich występów w Lidze Światowej, a potem w Lidze Narodów, polska drużyna zagra właśnie przeciwko Brazylii, która w swoim półfinale bez straty seta pokonała Francję. Początek meczu w niedzielę o godzinie 15.
Liga Narodów, półfinał:
Polska - Słowenia 3:0 (25:22, 25:21, 25:23)
Polska: Fabian Drzyzga (6), Bartosz Kurek (16), Wilfredo Leon (13), Michał Kubiak (6), Jakub Kochanowski (2), Mateusz Bieniek (6), Paweł Zatorski (libero) oraz Piotr Nowakowski (7), Łukasz Kaczmarek, Kamil Semeniuk, Aleksander Śliwka (1).
Słowenia: Gregor Ropret, Toncek Stern (12), Tine Urnaut (13), Klemen Cebulj (10), Jan Kozamernik (3), Alen Pajenk (9), Jani Kovacić (libero) oraz Mitja Gasparini, Dejan Vincić (2), Matic Videcnik, Rok Mozić.
Czytaj także:
Liga Narodów. Wielka Brazylia. Ogromna siła rażenia w ataku [WIDEO]
Liga Narodów. Wybór był trudny. Tak gra MVP imprezy w Rimini [WIDEO]
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)