W fazie grupowej Ligi Narodów Francuzi jako jedyni pokonali walczącą Brazylię (na koniec pierwszej rundy wygrali z nią też Rosjanie, ale wtedy "Canarinhos" byli już pewni pierwszego miejsca), i to niespodziewanie aż 3:0. W tamtym spotkaniu decydujący był niesamowicie długi pierwszy set, którego Francja wygrała 39:37 i złamała tym rywali.
W półfinale rozgrywek już tak długich partii nie było, a i Brazylijczycy nie dali się złamać. To oni od początku pokazywali lepszą jakość gry. Świetnie rozgrywał Bruno, bardzo skutecznymi egzekutorami byli Wallace, Lucarelli, Leal. Po drugiej stronie siatki na początku pewnym punktem w ataku był tylko Jean Patry. Efekt był taki, że Brazylia prowadziła 8:5 i 15:10.
Po drugiej przerwie technicznej francuski zespół zaczął pokazywać swój największy atut - kapitalną grę w obronie. Kilka fantastycznych obron libero Jenii Grebennikova, dobrze poprowadzonych kontrataków i w kilka minut z wyraźnej przewagi Brazylijczyków zrobił się remis 19:19.
ZOBACZ WIDEO: Droga do Tokio: Małachowski i Włodarczyk
Cóż jednak z tego, skoro pięć kolejnych akcji drużyna trenera Laurenta Tilliego przegrała i cała praca włożona w pościg poszła na marne? Swoja ataku w aut wyrzucili Kevin Tillie i Earvin N'Gapeth, ten drugi odbił się jeszcze od bloku przeciwników i set, w którym w pewnym momencie zanosiło się na zażartą walkę do samego końca, zakończył się pewnym zwycięstwem Brazylii 25:20.
Początek drugiej partii był popisem Yoandy'ego Leala, który świetnie atakował, serwował, a nawet, co rzadsze u tego gracza, podbijał piłki w obronie. Pochodzący z Kuby siatkarz wszedł w pole zagrywki przy wyniku 3:3, a kiedy je opuszczał Brazylia miała już czteropunktowe prowadzenie (7:3).
Od tego czasu już do końca partii brazylijska drużyna kontrolowała wydarzenia na boisku. Utrzymywała wysoką jakość swojej pierwszej akcji, poza Lealem niemal niezawodny był też Wallace. Francuzi próbowali gonić, ich trener wprowadził na boisko Trevora Clevenot i Antoine'a Brizarda, którzy tak dobrze spisali się przeciwko Polsce, ale tym razem pościgu nie było.
Na drugiej przerwie technicznej wciąż aktualni mistrzowie olimpijscy wygrywali 16:11, potem 22:17, a całego seta wygrali bardzo wysoko, 25:18.
W trzecim secie obrazy gry się nie zmienił - wciąż to Brazylia była lepszą drużyną. Rozkręcił się słynny środkowy Lucas, w obawie o zdrowie syna Theo grający w maseczce, który razem z Bruno pokazał kilka firmowych dla tego duetu akcji.
Trener Tillie próbował dać swojej drużynie jakiś impuls i w miejsce całkiem przyzwoicie grającego Patry'ego wpuścił na boisko Stephane'a Boyera, ale nowy gracz Jastrzębskiego Węgla też nie znalazł sposobu Brazylię. Kiedy ta prowadziła pod koniec partii 18:14, było już niemal pewne, że mecz zakończy się w trzech setach. W ostatnich akcjach Leal zagrał jeszcze pięknego asa serwisowego, kontratak skończył Wallace, Brazylia wygrała 25:19 i zameldowała się w finale Ligi Narodów 2021.
Swojego przeciwnika "Canarinhos" poznają za kilka godzin. Będzie nim Polska lub Słowenia. Początek drugiego półfinału o godzinie 15.
Liga Narodów, półfinał:
Brazylia - Francja 3:0 (25:20, 25:18, 25:19)
Brazylia: Bruno Rezende, Wallace da Souza, Ricardo Lucarelli, Yoandy Leal, Mauricio Souza, Isac Santos, Thales Leites (libero) oraz Lucas Saatkamp.
Francja: Benjamin Toniutti, Jean Patry, Earvin N'Gapeth, Kevin Tillie, Nicolas Le Goff, Barthelemy Chinenyeze, Jenia Grebennikov (libero) oraz Trevor Clevenot, Antoine Brizard, Stephane Boyer, Yacine Louati.
Czytaj także:
Liga Narodów. Vital Heynen wytypował skład na rewanż ze Słowenią
Liga Narodów. Wybór był trudny. Tak gra MVP imprezy w Rimini [WIDEO]