[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Co się zmieni w reprezentacji Polski od następnego meczu Ligi Narodów?[/b]
Vital Heynen, selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Polski: W pierwszych dziewięciu meczach czas gry był równo podzielony między zawodników, teraz już tak nie będzie. I to wszystko. Drużyna była świadoma, że tak to będzie wyglądać. Wszyscy już wiedzą, jaka będzie ich rola w kolejnych spotkaniach.
Czego dowiedział się pan dzięki rozegranym już meczom?
Jesteśmy po nich na wyższym miejscu w tabeli, niż się spodziewałem. Myślałem, że będzie nam trudno awansować do półfinału, że będziemy musieli powalczyć o najlepsza czwórkę w sześciu ostatnich spotkaniach. Tymczasem mamy los w swoich rękach i jeśli utrzymamy dotychczasowy poziom, powinniśmy awansować. Jesteśmy też zespołem, który najwięcej rotuje składem, co dowodzi, że mamy dużą grupę dobrych graczy. Chcę, żeby każdy z dziewiętnastu zawodników na koniec rozgrywek był na swoim najwyższym poziomie. Wtedy wybiorę, kogo zabiorę na igrzyska. Na tę chwilę wszyscy są w grze o Tokio. Oczywiście widać już pewne tendencje. Jedni radzą sobie bardzo dobrze, inni mają pewne problemy, ale jesteśmy dopiero w połowie Ligi Narodów, bo chcemy zagrać w Rimini jeszcze osiem, a nie sześć meczów. A sport nauczył mnie, że z takimi decyzjami trzeba poczekać do ostatniego spotkania. Jeśli dają ci na to określony czas, wykorzystaj go w całości.
ZOBACZ WIDEO: Żona Wilfredo Leona: Cenię w nim przede wszystkim dobre serce
Słyszałem plotki, że dwunastka jest już wybrana.
Nie jest. Uważam, że w tej chwili jej wybranie byłoby niemożliwe. Z różnych powodów. Dlatego cieszę się, że przed nami jeszcze kilka spotkań.
Przed startem Ligi Narodów powiedział pan, że celem nie jest wygranie tych rozgrywek, tylko żeby na koniec zmagań zespół był lepszy, niż na ich początku. Może pan powiedzieć, że już teraz jest lepszy, niż trzy tygodnie temu?
Nie. Na razie nie graliśmy po to, żeby być lepszą drużyną. W tej części chodziło o zawodników, nie o zespół. Każdy dostał swoje szanse, zobaczyliśmy w jakim jest miejscu, choć nie było łatwo to ocenić ze względu na bardzo różny poziom przeciwników. Co innego zagrać ze zdekompletowaną Bułgarią, a co innego z Brazylią w najmocniejszym składzie. Szkoda, że różnica w klasie rywali była czasem bardzo duża, ale nic nie mogliśmy z tym zrobić. W kolejnych sześciu meczach najważniejsza będzie już drużyna.
Czy któreś z dotychczasowych spotkań poprowadziłby pan inaczej, gdyby traktował je pan jak normalny mecz, a nie taki, który ma dać panu odpowiedzi na konkretne pytania?
Wszystkie dziewięć. Jeśli grasz o wynik, inaczej podchodzisz do zawodów, inaczej przygotowujesz zawodników. Dużo częściej reagowałbym na to, co dzieje się na boisku i zdecydowanie mocniej starałbym się wpłynąć na grę drużyny. Tu chodziło jednak o indywidualną postawę siatkarzy. W tych meczach czasami widziałem, że gracze są za bardzo skupieni na sobie, a za mało na zespole. Ale jeśli mówiłem zawodnikom, że w tych meczach chodzi o ich indywidualną formę, nie mogłem się temu dziwić.
Czy coś pana zaskoczyło w czasie dotychczasowego pobytu w "bańce" w Rimini?
Przede wszystkim nie spodziewałem się, że w tej "bańce" będzie tak przyjemnie. To największa niespodzianka. Przyjeżdżaliśmy tu z nastawieniem, że czeka nas trudny czas, a teraz widzę zawodników grających w piłkę na plaży i myślę, że są zadowoleni. Mamy wszystko, czego potrzebujemy. Wszystkie drobne, ale ważne sprawy, udało się załatwić pomyślnie. Po tych niespełna trzech tygodniach mam bardzo dobre odczucia co do "bańki".
Organizacja Ligi Narodów 2021 przerosła oczekiwania chyba pod każdym względem.
Jeśli spytać zawodników, pewnie wielu z nich powie, że woli taki turniej niż kilka tygodni podróży po świecie, jak to wyglądało w poprzednich latach. Sam bym tak powiedział. Jeśli za rok spytają mnie, czy chcę latać z jednego miejsca do drugiego, czy wolę posiedzieć cztery tygodnie w Rimini, decyzję podjąłbym w ciągu kilku sekund. Mam teraz dużo więcej kontroli nad tym, co robimy z drużyną. Nie tułamy się po lotniskach, nie zmieniamy stref czasowych. Pamiętam jak lecieliśmy z Chin do Chicago, a stamtąd do Melbourne. Ależ to było wyczerpujące. A teraz? Mamy tu jak w raju.
Może rozwiązanie, które zastosowano z konieczności, stanie się w Lidze Narodów normą?
Wątpię. To jednorazowa sytuacja. Kiedy będzie to możliwe, znowu będziemy grali w różnych miejscach na świecie. Jednak na razie cieszymy się chwilą. Nie mamy tu na co narzekać.
Czytaj także:
"To jasne". Heynen podsumował mecz Polski z Brazylią w Lidze Narodów
Liga Narodów. Zobacz miejsce Polaków w tabeli po meczu z Brazylią
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)