Kryzys narastał od kilku dni. W piątek, w wyniku starć świętujących koniec ramadanu Palestyńczyków z izraelską policją w Jerozolimie, rannych zostało ponad 200 osób. W tym samym mieście do zamieszek doszło też w sobotę i niedzielę, m.in. w wyniku obchodów Dnia Jerozolimy przez izraelskich nacjonalistów.
W poniedziałek palestyńscy fundamentaliści z Hamasu wystrzelili w kierunku Izraela ogromną liczbę rakiet. To samo zrobili we wtorek. Większość pocisków przechwycił system obrony "Żelazna kopuła", ale nie wszystkie. W wyniku zmasowanego ostrzału zginęło pięć osób, wiele odniosło rany. Izraelczycy odpowiedzieli nalotami na Strefę Gazy - w bombardowaniu miało zginąć 35 osób, a rany odnieść ponad 100.
Sebastian Pęcherz, mieszkający w Kfar Sabie (20 kilometrów od Tel Awiwu) polski siatkarz, w rozmowie z WP SportoweFakty mówi, że w wyniku ostrzału rakietowego życie w mieście jest sparaliżowane. - Ludzie nie wychodzą z domów, w powietrzu wisi cisza. Dziwne uczucie, bo normalny dzień w tym mieście to harmider, hałas, mnóstwo samochodów na ulicach, klaksony, sygnały karetek. A teraz jest bardzo cicho, tylko od czasu do czasu słychać ambulans. I alarmy bombowe. Odkąd mieszkam w Kfar Sabie, nie pamiętam żadnego alarmu. A we wtorek było ich siedem albo osiem - opowiada.
- Chyba nikt się nie spodziewał, że Hamas ze Strefy Gazy dysponuje rakietami tak dalekiego zasięgu. Wcześniej ich nie mieli. Pociski dolatywały na południe kraju, do Tel Awiwu raz, może dwa. Na południu kraju alarmy są na porządku dziennym. Ale tutaj, w centrum kraju, od dawna czegoś takiego nie było - kontynuuje sportowiec, który w Izraelu mieszka od 10 lat.
Pęcherz, który w Izraelu używa nazwiska żony, Devash, dodaje, że Palestyńczycy nigdy wcześniej nie wystrzelili tak wielu rakiet w jednym czasie, w takim natężeniu i na tak wiele izraelskich miast. - Jeden z pocisków spadł zaledwie 15 kilometrów od nas. W dom jednorodzinny, blisko miejsca, gdzie mieszkają rodzice i bracia mojej żony. Podobno są ranni. A sąsiedzi powiedzieli mi, że w nocy jedna rakieta została zestrzelona nad naszym budynkiem. Dobrze, że tarcza zadziałała - podkreśla.
"Żelazna kopuła" miała przechwycić 850 z ponad tysiąca wystrzelonych na Izrael rakiet. - Ona działa tak, że kiedy system rejestruje, że pocisk może uderzyć w obszar zabudowany, wystrzeliwuje z jednostki wojskowej inny pocisk, który ma go zniszczyć. Rakieta uderza w rakietę, słychać głośne "bum!", na niebie zostają smugi. Wygląda to jak "Gwiezdne Wojny" - relacjonuje były siatkarz Górnika Radlin, Czarnych Radom i Jastrzębskiego Węgla.
Alarm rakietowy sygnalizuje w Izraelu bardzo głośne wycie syren. Im bliżej Strefy Gazy, tym szybciej trzeba reagować. - Ci, którzy mieszkają najbliżej, muszą udać się do schronu w ciągu 15 sekund. W większości nowych budynków jeden pokój jest takim schronem, są w nim podwójne ściany i pancerne okno. U nas to pokój córki.
- Jak ktoś jest poza domem, musi dobiec do najbliższego schronu, parkingu lub na pierwsze piętro klatki schodowej. A jak jesteś w drodze, musisz wysiąść z auta i znaleźć schronienie. Jeśli w pobliżu nie ma takiego miejsca, trzeba położyć się, skulić i zakryć głowę. Po alarmie trzeba zaczekać trzy minuty, zanim ruszy się w dalszą drogę - tłumaczy Pęcherz.
- Czy się boję? Nie, ale wiele osób bardzo przeżywa to, co się dzieje, nie śpi. Nie wiem, jak długo jeszcze to potrwa, ale podejrzewam, że działania odwetowe izraelskiej armii doprowadzą w najbliższych dniach do zaognienia sytuacji - ocenia polski siatkarz, który od kilku lat jest też obywatelem Izraela.
Trzy godziny po rozmowie Pęcherz wysyła jeszcze wiadomość: "Właśnie dostałem SMS o tym, że przechwycono wiadomość ze Strefy Gazy do ludności palestyńskiej mieszkającej w centrum kraju. Poinformowano ją, że o godzinie 19 będzie bardzo intensywny atak i aby zostali w domach i schronach".
Czytaj także:
Legia Warszawa powalczy o PlusLigę! Znamy komplet uczestników rywalizacji w Tauron 1. lidze 2021/2022
Mistrzostwa Europy. Coraz bliżej końcowych rozstrzygnięć. Kiedy poznamy rywalki Polek?