Liga Mistrzów dla ZAKSY. Spektakularny sukces końcem drużyny, która grała najpiękniej w Europie

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: siatkarze Grupa Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: siatkarze Grupa Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle

Drogę po sukces mieli najtrudniejszą z możliwych. Zwycięstwo dał im siatkarz, który marzył tylko o tym, by zakończyć sezon zdrowym. A cała kapitalna drużyna, która wygrała dla ZAKSY siatkarską Ligę Mistrzów, po finale z Trentino przestaje istnieć.

W 2012 blisko była PGE Skra Bełchatów. Gdyby nie błąd sędziego przy meczbolu w tie-breaku, być może pokonałaby Zenit Kazań i zdobyła trofeum. Trzy lata później w finale grała Asseco Resovia Rzeszów, ale z tym samym Zenitem, wówczas z Wilfredo Leonem w składzie, przegrała gładko 0:3.

Na przestrzeni ostatnich lat było też sporo trzecich i czwartych miejsc polskich zespołów w Lidze Mistrzów. ZAKSA, Resovia, Skra, Jastrzębski Węgiel rok w rok pokazywały, że są w stanie postawić się najbogatszym włoskim i rosyjskim zespołom. Postawić się im, ale nie ich pokonać. To potrafiła zrobić dopiero Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle Nikoli Grbicia.

Sukces drużyny z Opolszczyzny jest tym cenniejszy, że prowadziła do niego najtrudniejsza możliwa ścieżka. ZAKSA nie weszła do finału jako jego gospodarz, nie miała też szczęścia w losowaniu. W drodze po puchar klubowych mistrzów Europy pokonała największych z wielkich.

ZOBACZ WIDEO: Marlena Kowalewska: Jestem z nas bardzo dumna

Najpierw był ćwierćfinał z Cucine Lube Civitanova, głównym faworytem rozgrywek. Skazywani na pożarcie w starciu z ekipą Yoandy'ego Leala i Osmany'ego Juantoreny kędzierzynianie sprawili dużą niespodziankę, gdy wygrali na wyjeździe 3:1. Jednak nawet po tym zwycięstwie wielu było takich, którzy sądzili, że w rewanżu Lube się odkuje. Odkuło się, bo wygrało 3:0. W takiej sytuacji rozegrano tak zwany złoty set, który wyłonił zwycięzcę dwumeczu. A w nim Łukasz Kaczmarek przy piłce meczowej zrobił asa na swoim idolu Juantorenie.

Półfinał to kolejny europejski gigant - Zenit Kazań. W składzie Earvin N'Gapeth, Maksim Michajłow, Bartosz Bednorz. Na trenerskiej ławce legendarny Władimir Alekno. W Kazaniu gospodarze na początku szli jak po swoje, wygrywali już 2:0. Jednak potem ZAKSA się obudziła, po dramatycznej walce przedłużyła mecz najpierw do czterech setów, potem do pięciu. I pokonała Zenit 3:2.

W Kędzierzynie-Koźlu to Zenit raz po raz zabierał głowę spod topora. Wygrał 3:2 i znów o awansie decydował złoty set. ZAKSA, która wcześniej zmarnowała mnóstwo szans na skończenie meczu, w tym secie ostatniej szansy wreszcie jedną z nich wykorzystała.
Przed finałem z Trentino Volley już nikt nie patrzył na zespół z PlusLigi jak na kopciuszka. Wśród znawców obowiązująca stała się opinia, że chociaż polski zespół nie ma w składzie wielkich gwiazd, to gra najlepszą siatkówkę w Europie.

1 maja w Weronie ZAKSA nie zagrała pięknie, jak wcześniej z Lube i Zenitem. Stawka spotkania i złe oświetlenie boiska zrobiły swoje. Ale zagrała skutecznie. Choć długimi fragmentami cierpiała, popełniała sporo błędów, to jednak potrafiła zmusić rywali, by popełnili ich więcej. I wygrała 3:1.

W trudnych momentach zespół Grbicia zawsze mógł liczyć na MVP finału Aleksandra Śliwkę. Zawodnik, który kilkanaście dni wcześniej wypadł poniżej oczekiwań w przegranych meczach o ligowe złoto z Jastrzębskim Węglem, tym razem wychodził obronną ręką z każdej, nawet beznadziejnej sytuacji. To on zrobił różnicę. Jak powiedział selekcjoner reprezentacji Polski Vital Heynen - był graczem, jakiego Trentino w finale nie miało.

Gdyby ktoś chciał jedną akcją podsumować cały występ ZAKSY w Lidze Mistrzów w sezonie 2020/2021, ostatnia piłka sobotniego meczu byłaby świetnym wyborem. Gra na przewagi, wynik 27:26. W pole zagrywki idzie Kaczmarek i robi to samo, co dwa miesiące wcześniej przeciwko Lube - serwuje asa i kończy mecz.

Dla całej kędzierzyńskiej ekipy Liga Mistrzów była jak piękna bajka, ale dla 26-letniego atakującego szczególnie. Jeszcze półtora roku temu Kaczmarek bał się, że będzie musiał zakończyć karierę. Zapalenie mięśnia sercowego sprawiło, że przez trzy miesiące nie mógł robić zupełnie nic. Klub nie zostawił go w potrzebie. Zapewnił najlepszą opiekę, dał czas na powrót do zdrowia. Siatkarz spłacił dług wdzięczności z nawiązką - rozegrał sezon życia. - Moim celem na ten sezon było, żeby rozegrać go w zdrowiu i skończyć rozgrywki po prostu jako zdrowa osoba. Okazało go, że kończę jako mistrz Europy - mówił po finale Kaczmarek.

Sezon życia ma za sobą też Kamil Semeniuk. Jeszcze rok temu uważano go po prostu za dobrego ligowca, niedzielni kibice siatkówki nie mieli pojęcia, kim jest ten gracz. Teraz, po doskonałych występach w PlusLidze i w Lidze Mistrzów, widzą w nim przyszłą gwiazdę reprezentacji Polski i pewniaka do olimpijskiej kadry na Tokio.

Urodzony i wychowany w Kędzierzynie-Koźlu 24-latek jako dziecko często dopingował swojej obecnej drużynie z trybun. Potem, kiedy sam zaczął grać, marzył tylko o jednym klubie. - Nie wszyscy wiedzą, że ten chłopak kiedyś nie dostał się do naszej drużyny w Młodej Lidze. Na swoją prośbę przychodził na treningi, stał pod ścianą, odbijał. W końcu zwrócił na siebie uwagę trenerów. Z roku na rok robił ogromne postępy i teraz zaczyna być filarem naszej drużyny - tak we wrześniu ubiegłego roku mówił nam o Semeniuku prezes Grupy Azoty ZAKSY Sebastian Świderski.

Upór i cierpliwość popłaciły. Bardzo możliwe, że "Semen" będzie musiał pokazać te cechy raz jeszcze, bo pomimo rewelacyjnych występów w klubie pewniakiem na Tokio wcale nie jest. Jego szanse na wyjazd do Japonii są raczej skromne. Nie dlatego, że jest za słaby. Dlatego, że takiej rywalizacji o cztery miejsca dla przyjmujących, jak w kadrze Polski, nie ma w żadnej innej reprezentacji. Michał Kubiak i Wilfredo Leon na igrzyskach zagrają na pewno. Śliwka ma bardzo duże szanse. Zostaje jedno miejsce, a kandydatów co najmniej pięciu - Semeniuk, Bartosz Kwolek, Bartosz Bednorz, Tomasz Fornal i Artur Szalpuk.

Wydaje się, że bliżej wyjazdu na igrzyska jest Kaczmarek. Z dwóch miejsc dla atakujących jedno zajmie Bartosz Kurek. O drugie zawodnik ZAKSY będzie walczył z Maciejem Muzajem i Dawidem Konarskim. Po tak dobrym sezonie w klubie to on jest faworytem.

Jeśli Semeniuk i Kaczmarek przekonają do siebie Heynena, to na igrzyskach w Tokio zobaczymy najprawdopodobniej całą zwycięską siódemkę z Kędzierzyna-Koźla. Trudno sobie wyobrazić, by selekcjoner Biało-Czerwonych przy olimpijskich nominacjach pominął nie tylko Śliwkę, ale też Pawła Zatorskiego i Jakuba Kochanowskiego. W kadrze Francji filarem jest Benjamin Toniutti, w reprezentacji USA od lat ważną rolę odgrywa David Smith.

Tyle tylko, że Zatorski, Kochanowski i Toniutti zagrają na igrzyskach już jako zawodnicy innych klubów. Cała trójka przechodzi do bogatszych od ZAKSY polskich klubów. Polacy do Asseco Resovii, Francuz do Jastrzębskiego Węgla. Bardzo możliwe, że odejdzie także trener Nikola Grbić, którego kusi włoska Perugia.

Ekipa, która na trwałe zapisała się w historii polskiej klubowej siatkówki, z dnia na dzień przestanie istnieć. To nie musi jednak oznaczać końca potęgi ZAKSY.

- Nie jesteśmy najbogatszą drużyną. Jesteśmy za biedni dla bogatych i za bogaci dla biednych. Ci, którzy odejdą, zakończyli przygodę z ZAKSĄ z przytupem. W ich miejsce przyjdą nowi, którzy na pewno będą chcieli kontynuować pasmo sukcesów. Zrobimy wszystko, żeby utrzymać poziom, na którym jesteśmy - zapewnił po finale w Weronie Sebastian Świderski.

Czytaj także:
Vital Heynen wskazał wielkiego bohatera finału Ligi Mistrzów
To dzięki temu ZAKSA jest aż tak mocna. Były trener kędzierzynian nie ma żadnych wątpliwości

Źródło artykułu: