Cel dla Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle był prosty: wykorzystać przewagę wypracowaną w Kazaniu. Tam polska ekipa wygrała po tie-breaku, więc u siebie musiała po prostu wygrać lub dostać dodatkowe życie, przegrywając w pięciu setach.
Tak też się stało, bowiem Zenit Kazań nakręcał się z każdą kolejną piłką. Bronił piłki meczowe, aż w końcu zupełnie odwrócił losy spotkania. Zamiast przegrać 1:3, zwyciężył 3:2. Doszło więc do złotego seta, ale tu ZAKSA nie pozostawiła już złudzeń.
- Każdy set był dla nas złoty i bardzo ważny w tym meczu. Cały czas powtarzaliśmy sobie, że każda jedna piłka jest najważniejsza, skupialiśmy się na następnej akcji. Podchodziliśmy tak do kolejnej akcji, nieważne co stało się wcześniej. Gdybyśmy to rozpamiętywali, to nie skończyłoby się to dla nas dobrze - mówił Aleksander Śliwka.
ZOBACZ WIDEO: Czy to jest ten sezon Developresu SkyRes Rzeszów? Jelena Blagojević: Było ostro w szatni
Cały zespół z Kędzierzyna-Koźle był skupiony na celu. Nawet jeżeli coś nie wychodziło, nie było zwieszania głów. Dużą rolę odgrywało też doświadczenie Nikoli Grbicia.
- Bardzo wierzył w nasz zespół, że jesteśmy mocni, potrafimy grać i wygrać z każdym. Natomiast ja nie jestem od takich haseł. Ja wychodzę na boisko i gram to, co potrafię najlepiej, czyli po prostu swoje - podkreślił Śliwka.
Na wielki finał Ligi Mistrzów siatkarze trochę poczekają. Został on zaplanowany na 1 maja i odbędzie się w Weronie. Rywalem będzie Itas Trentino.
Czytaj też:
"Polacy byli silniejsi". Rosyjskie media po meczu ZAKSY z Zenitem Kazań
Liga Mistrzów. ZAKSA złamała wielki Zenit! "Potrzebowaliśmy do tego sześciu setów"