Kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020. Chorwatki rozczarowane. "Mentalnie nie udźwignęłyśmy tego turnieju"

Materiały prasowe / CEV/Materiały prasowe / Na zdjęciu: Lucija Mlinar
Materiały prasowe / CEV/Materiały prasowe / Na zdjęciu: Lucija Mlinar

Chorwatki przegrały dwa mecze grupowe turnieju w Apeldoorn 1:3, za każdym razem rozpoczynając od wygrania seta. - Mamy problem mentalny. To symptomatyczne - przyznała filigranowa skrzydłowa zespołu z Bałkanów.

Z Apeldoorn Piotr Woźniak

Chorwatki urwały seta zarówno Turczynkom, jak i Belgijkom, ale ostatni mecz turnieju w Apeldoorn rozegrają już o "pietruszkę". Podopieczne Daniele Santarelliego od początku były stawiane w roli outsiderek zawodów. Nie zawiodła liderka tej drużyny, , która wywiązała się z roli najlepiej punktującej zawodniczki w meczu z reprezentacją Belgii (zawodniczka Dynama Kazań zdobyła w tym spotkaniu 20 oczek).

Zawodniczki z Bałkanów na długo zapamiętają wyczyny Britt Herbots w polu zagrywki. 24-letnia przyjmująca reprezentacji Chorwacji w strefie mieszanej dość krytycznie wypowiadała się o postawie swojego zespołu. - Problem jest w naszej drużynie. To nie jest tak, że jedna zawodniczka wygrywa sama mecz. Jeżeli nie potrafisz zatrzymać liderki, to nie zasługujesz na zwycięstwo. Oczywiście trener uczulał nas na to, że Britt potrafi na boisku "zrobić różnicę" - mówiła zaraz po zakończeniu meczu z Belgijkami Lucija Mlinar.

Scenariusz obu dotychczasowych meczów Chorwatek był bardzo zbliżony. Świetne otwarcie pojedynku i "gaśnięcie" drużyny w miarę upływu czasu. - Myślę, że mentalnie nie udźwignęłyśmy tego turnieju. Spośród wszystkich zespołów, które grają w Apeldoorn jesteśmy stosunkowo nową ekipą. Mam nadzieję, że im częściej będziemy brały udział w silnie obsadzonych zawodach, tym nasza psychika stanie się silniejsza. Zaczynamy dobrze, wygrywamy seta, jesteśmy w ofensywie, a później nie potrafimy tego utrzymać. To symptomatyczne - odnotowała ten fakt mierząca zaledwie 180 cm przyjmująca.

ZOBACZ WIDEO Kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020. Jacek Nawrocki: Nie traktowaliśmy sparingów jako selekcji

W piątek Chorwatki zmierzą się z Niemkami, które jak do tej pory są największą rewelacją turnieju rozgrywanego w Niderlandach. Wynik tego meczu nie zmieni już jednak składu półfinałów. - Gramy dla swojego kraju, tutaj nie ma potrzeby, by dodatkowo się motywować. Każda z nas chce zaprezentować się jak najlepiej i pozostawić po sobie dobre wrażenie na koniec turnieju. Będziemy walczyć i tyle mogę obiecać - zapewniła pochodząca z Zagrzebia Mlinar.

Pod wodzą Daniele Santarelliego reprezentacja Chorwacji była w minionym sezonie chwalona za styl, jaki prezentuje. Chorwatki podczas ostatnich mistrzostw Europy odpadły na etapie 1/8 finału, ale były o włos od pokonania faworyzowanych Turczynek i awansu do ćwierćfinału zawodów. Ponadto zdobyły srebrne medale Ligi Europejskiej oraz zagrały w półfinale Challenger Cup. - To wspaniały trener. Stara się scalić drużynę i nadać jej własny charakter. Nie da się jednak osiągnąć tego celu natychmiast, ale dochodzimy do niego metodą małych kroków. Lato było dla nas rzeczywiście pełne nadziei. Próbowaliśmy przenieść tą dobrą passę na turniej w Apeldoorn, ale czegoś zabrakło. Jestem jednak dobrej myśli, jeżeli chodzi o przyszłość tej drużyny - dodała zawodniczka uznawana za jedną z największych nadziei chorwackiej siatkówki.

Choć duża część zawodniczek kraju z Półwyspu Bałkańskiego występuje w rozgrywkach rodzimej ligi, jest wśród nich też grupa siatkarek grających w niemieckiej Bundeslidze. Poza środkowymi - Betą Dumancic (SSC Palmberg Schwerin) oraz Martiną Samadan (Allianz MTV Stuttgart) do tej grupy trzeba zaliczyć także pochodzącą z Zagrzebia Luciję Mlinar, od dwóch sezonów reprezentującą SC Dresdner. - To dla mnie duże wyzwanie, ale i nobilitacja. W Niemczech czuję się świetnie i już się tam zadomowiłam. Wierzę, że zakończymy ten sezon pozytywnym akcentem - powiedziała zawodniczka 5. drużyny tabeli Bundesligi.

Zobacz również:
Dominika Pawlik: To nie czas na kalkulacje. Z Azerkami tylko po zwycięstwo! (komentarz)
Kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020. Polki pewne półfinału. Turcja z Belgią o życie

Źródło artykułu: