Korespondencja z Tarnowa - Arkadiusz Dudziak
W PlusLidze Barkom Każany Lwów występuje od sezonu 2022/23. Pomysł na dołączenie ukraińskiego klubu do polskich rozgrywek pojawił się już jednak wcześniej. W teorii - same plusy. Polskie firmy sponsorujące siatkówkę mogłyby się promować na wielkim, ukraińskim rynku, a klub uzyskałby możliwość rywalizacji w jednej z najlepszych lig świata. Do tego samo miasto skorzystałoby na napływie turystów.
Niestety, 24 lutego 2022 roku napaść Rosji na Ukrainę zmieniła wszystko. Ukraiński klub przeprowadził się do Polski i momentami prezentował bardzo dobrą siatkówkę. Bez większych problemów dwa lata z rzędu utrzymywał się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Kłopoty pojawiły się dopiero w tym roku.
Porzucą polską ligę?
Po tegorocznych rozgrywkach PlusLiga zostanie zmniejszona z 16 do 14 drużyn. W skutek takiej decyzji spadają aż trzy zespoły. Barkom Każany niemal od samego początku sezonu znajdował się w strefie spadkowej PlusLigi. W pewnym momencie ich degradacja wydawała się właściwie nieunikniona.
ZOBACZ WIDEO: Tego meczu nie zapomni nigdy. Jeden gol lepszy od drugiego
Pojawiły się doniesienia, że po spadku klub nie przystąpi do rozgrywek I ligi, tylko opuści Polskę i przeniesie się do rozgrywek w Niemczech lub we Francji. Ostatecznie, po pasjonującym meczu z PSG Stal Nysa (3:1) Barkom utrzymał się jednak w PlusLidze.
Usłyszeliśmy nieoficjalnie, że Barkom nawet w wypadku utrzymania rozważa sprzedaż licencji na grę w PlusLidze innemu klubowi i powrót na Ukrainę lub występy we Francji i Niemczech. Trener zespołu z Lwowa rozwiewa jednak wszelkie wątpliwości.
- Te plotki nie mają pokrycia w rzeczywistości. Zostały wzięte kompletnie z kosmosu. W klubie nie zamieniliśmy nawet słowa na temat ewentualnych przenosin do Niemiec czy Francji - mówi Ugis Krastins.
Co jednak z powrotem do ligi ukraińskiej? - Dalej będziemy występować w PlusLidze. Mamy takie same prawa jak inni, wykonaliśmy swoją robotę. Na pewno zostaniemy tutaj - mówi Krastins.
Łotysz opowiada także, dlaczego gra w PlusLidze jest ważna dla jego drużyny. Tłumaczy, że takiego poziomu nie ma w żadnych innych rozgrywkach na świecie.
- Możliwość występowania w polskich rozgrywkach. Pracowaliśmy nad tym bardzo długo. Podoba nam się gra w PlusLidze. W pierwszym meczu sezonu przeciwko nam wyszła drużyna, w której sześciu graczy grało w finale igrzysk. Gdzie indziej możesz to dostać? Do tego w Tarnowie zbudowaliśmy całkiem sporą bazę kibiców - objaśnia trener Barkomu.
Faktycznie, Barkom w Tarnowie ma sporo fanów, co nie było takie oczywiste. Wcześniej klub co rozgrywki zmieniał swoją bazę. Pierwszy sezon zespół z Lwowa rozgrywał w Krakowie, drugi w Wieluniu, a obecny właśnie w Tarnowie. Czy drużyna zostanie w tym mieście także na kolejny sezon?
- Nie rozmawiałem jeszcze o tym z prezesem - mówi Krastins. - W Tarnowie jest najlepiej. Wszędzie potrafiliśmy zagrać dobre mecze, ale tu zbudowaliśmy sobie fanów. Niektóre spotkania oglądało ponad 2000 osób. Oczywiście, większość z nich nie było dla nas, lecz przyszła oglądać polskie gwiazdy, ale i tak to nas bardzo cieszyło. Doceniamy, że przychodzili na nasze mecze - dodaje.
Takie były ostatnie słowa
Utrzymanie Barkom zapewnił sobie w czwartek w meczu z PSG Stalą Nysa. Ekipa z Lwowa musiała wygrać 3:0 lub 3:1, a przyjezdnym do tego wystarczały zaledwie dwa wygrane sety. Ostatecznie to Barkom wygrał 3:1, głównie dzięki temu, że kapitalnie wytrzymali to spotkanie mentalnie. Goście z kolei popełniali zbyt wiele prostych błędów.
- Czujemy presję cały czas, bo ta liga jest tak silna, że każdy mecz jest ważny. W poprzedniej kolejce graliśmy z MKS-em Będzin i też musieliśmy wygrać. Zrobiliśmy to i miałem nadzieję, że po takim meczu nabierzemy odporność na stres. Po tym meczu zrobiłem trening i widziałem, że wszystko jest w porządku - opowiada szkoleniowiec.
Zdradza też, co powiedział swoim zawodnikom tuż przed meczem. - Przygotowaliśmy taktykę. Przed meczem powiedziałem w szatni: "chłopaki, czerpcie radość z tego procesu. Zdarzy się to, co się zdarzy. Nie wygramy każdej piłki, ale cieszmy się z akcji, które zwyciężymy" - kończy Ugis Krastins.