- Nie funkcjonował nam żaden element gry - mówił na gorąco po piątkowej rywalizacji w hali Podpromie Bartłomiej Krulicki.
Asseco Resovia uległa Jastrzębskiemu Węglowi 0:3 i co gorsza w setach do 12, 20 i 15. Rzeszowianie nie mieli żadnych argumentów na grę przeciwko podopiecznym Slobodana Kovaca, a marny obraz ich gry najbrutalniej pokazuje statystyka pierwszego seta. Na 12 punktów w partii, jedynie sześć ekipa Gruszki zdobyła po własnych akcjach. Druga połowa była błędami własnymi rywala.
- Przy wyniku 7:7 popełniliśmy parę błędów przez co straciliśmy dużą serię punktową i w efekcie przegraliśmy seta do 12. W drugiej partii zebraliśmy się, ale znowu seria punktów Jastrzębskiego pod koniec wystarczyła i "poszło". W trzeciej znów zostaliśmy złapani w jednym ustawieniu i straciliśmy serię - komentował przebieg piątkowych wydarzeń środkowy Pasów.
ZOBACZ WIDEO: Karol Kłos podsumował sezon reprezentacji Polski. "Tak dobrze jeszcze nie było"
Wspomniane przez Krulickiego serie punktowe były tym co pogrążyło Asseco Resovię. Choć każdego seta zaczynali mniej więcej tak samo, od wymiany punkt za punkt, w momencie gdy Jastrzębski zdobywał dwa, trzy punkty w serii rzeszowianie spuszczali głowy i czekali na ciosy zadane przez przeciwnika.
Na zapomnienie o meczu z Pomarańczowymi będą mieć pięć dni. 12 grudnia zmierzą się z MKS-em Będzin w zaległym spotkaniu 6. kolejki PlusLigi, gdzie liczą zapunktować w ligowej tabeli.
Czytaj także:
Siatkówka. PlusLiga. Trefl - Grupa Azoty ZAKSA. Uskrzydleni gdańszczanie przed arcytrudnym zadaniem
LSK: Marek Solarewicz: Nie akceptuję słabych treningów. Dziewczyny dobrze o tym wiedzą