Wszystko układało się dobrze, nie udało się tylko zatrzymać Bartosza Kurka, ale Andrea Anastasi, który wraz z Piotrem Grabanem i Karolem Rędziochem, przejął pracę w Warszawie, skompletował ciekawy zespół. Udało się ściągnąć Piotra Nowakowskiego, Kevina Tillie i Brama van den Driesa, a także Artura Udrysa. Zostali Andrzej Wrona, Damian Wojtaszek i Antoine Brizard. Walka o medale znów była realna.
Kiedy jednak zaczęły pojawiać się pierwsze informacje o problemach finansowych firmy ONICO, czyli głównego sponsora, to w szeregi pracowników i samej drużyny wkradał się coraz większy niepokój. Prezes Piotr Gacek od razu rozpoczął poszukiwania nowych źródeł finansowania, by utrzymać zespół, który miał przecież grać w Lidze Mistrzów.
Czytaj też:
-> Projekt Warszawa wydał pierwszy komunikat. Klub dostał licencję na grę w Pluslidze
-> PlusLiga. Siatkarze uczczą pamięć Miguela Falaski w 1. kolejce
Zmowa milczenia
I choć wtajemniczeni zdawali sobie sprawę z tego, że walka trwa, kibice nie wiedzieli nic. Pojawiały się pogłoski o terminach, kiedy "coś" zostanie ogłoszone. Krążyła nawet plotka o konferencji prasowej. Zbiegło się to z informacjami o tym, że to firma Westminister zainwestuje w siatkówkę. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, ale ostatecznie do podpisania umowy nie doszło.
ZOBACZ WIDEO: Artur Szalpuk: Na zakończenie padały mocne słowa, że będziemy za sobą tęsknić
Poprzedni sezon pokazał jednak, że stolica jest głodna siatkówki, więc na pewno łatwiej było znaleźć sponsora niż choćby trzy lata temu.
Ostatecznie w poniedziałek napłynęły wieści o przyznaniu licencji klubowi z Warszawy, który zaistniał pod dość niefortunną nazwą... Projekt Warszawa. Źle kojarzy się ona wszystkim sympatykom siatkówki ze względu na to, że tak samo ogłaszano klub Stoczni Szczecin, który zatonął w grudniu ubiegłego roku.
Warszawa nie dała się zatopić
Różnice między tymi dwoma przypadkami są jednak znaczące. W Szczecinie nikt nie przyznawał się do tego, że sponsora nie ma, a przynajmniej tak dużego, który mógłby udźwignąć bieżące koszty. Natomiast w Warszawie zarówno zawodnicy, jak i menadżerowie, cały czas byli informowani o postępach i ewentualnych rozwiązaniach.
Siatkarze mieli wolną rękę, mogli odejść. Na ten ruch zdecydowali się Bram van den Dries, który otrzymał znakomitą ofertę z ligi koreańskiej oraz Piotr Łukasik, który walczy już w barwach Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Problemem warszawskiej drużyny jest tylko... brak nominalnego atakującego. Na tej pozycji prawdopodobnie, jak i w poprzednich sparingach, wystąpi środkowy Jakub Kowalczyk. Artur Udrys jest wykluczony z gry na kilka tygodni z powodu kontuzji, a klub, mimo starań, na razie nie zdążył ściągnąć nowego zawodnika.
Szczegóły nowych umów i uratowania klubu nie są jeszcze znane. Być może więcej wyjaśni się po tym, jak do gry oficjalnie wejdzie sponsor tytularny, bo nazwa Projekt Warszawa ma być tylko tymczasowa.
Od razu po trofeum
Wiadomo, że utworzona została nowa spółka. Z zawodnikami (tymi byłymi również) podpisano ugody, dzięki czemu Projekt Warszawa otrzymał licencję. Wygląda więc na to, że (jeszcze) nie wiadomo jak, ale akcja ratunkowa zakończyła się sukcesem. Nie jest to zjawisko powszechne, bo przecież kilka klubów upadło w ostatnich latach. Projekt Warszawa, podobnie jak parę sezonów temu Trefl Gdańsk, został na powierzchni.
Nowy sezon stołeczna drużyna rozpoczęła od porażki 1:3 z Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w Superpucharze Polski.