Do sobotniego meczu 23. kolejki PlusLigi drużyna Cerradu Czarnych Radom przystąpiła bez Dejana Vincicia, który nie wystąpił już w spotkaniu z MKS-em Będzin, oraz bez Maksima Żygałowa, kontuzjowanego na jednym z treningów.
Już na początku pierwszego seta gospodarze uzyskali prowadzenie 6:2, przede wszystkim dzięki dobrej zagrywce Alena Pajenka. Świetnie wyglądała współpraca Słoweńca z Reto Gigerem na środku siatki. Szwajcarski rozgrywający, który posyłał do kolegów nie tylko dokładne, ale często także szybkie piłki, rozumiał się bez słów także z Norbertem Huberem. Po stronie PGE Skry Bełchatów mnożyły się błędy oraz brakowało zrozumienia, przede wszystkim w przyjęciu. Mocnymi atakami spustoszenie w szeregach mistrzów Polski siał Wojciech Żaliński, a w techniczny sposób z blokiem przeciwników momentami zabawiał się wręcz Tomasz Fornal. Miejscowi wykorzystywali każdą z nadarzających się okazji do zdobycia punktu.
W drugiej partii przyjezdni dłużej utrzymywali się "na wodzie", czasami uzyskując nawet nieznaczną zaliczkę. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie - raz jeden, raz drugi zespół osiągał nieznaczne prowadzenie. Przy stanie 18:18 bardzo ważnym asem serwisowym popisał się Żaliński, a kilka chwil później do Fornala dołączył w bloku Huber. To okazało się kluczowe dla losów tej części. Potem Wojskowi jeszcze powiększyli dwa "oczka" różnicy.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Program "Team100" zwiększy szanse Polski na medale olimpijskie
Zobacz także: Sobota w PlusLidze: dla kogo wicelider, dla kogo faza play-off? Nie ma już meczów bez stawki
W trzeciej odsłonie Czarni wyraźnie spuścili z tonu. Bełchatowianie rozpoczęli tego seta z animuszem, czując najwyraźniej nóż na gardle związany z komplikacjami wynikającymi z porażki bez jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. Gospodarze coraz częściej mylili się w polu serwisowym, zaś przyjezdni coraz dokładniej przyjmowali i skuteczniej atakowali. Prym w ich szeregach wiódł Milad Ebadipour. Gdy przewaga przeciwników zaczęła się zwiększać, Robert Prygiel starał się ratować sytuację zmianami, wprowadzając na parkiet m.in. Kamila Kwasowskiego. Ten wniósł w szeregi zespołu nieco ożywienia, ale było już za późno, aby zagrozić PGE Skrze.
Rozpędzeni mistrzowie Polski nie zamierzali poprzestać, ale z dodatkową energią przystąpili do czwartej partii. Coraz mocniej serwował Jakub Kochanowski, zaś po stronie radomian było coraz więcej błędów w ofensywie. W wielu sytuacjach goście wykazali się większym doświadczeniem i nie wybił ich z rytmu nawet zryw Czarnych w końcówce. O losach meczu musiał zadecydować tie-break.
W nim PGE Skra poszła "za ciosem". Goście nie wstrzymywali ręki, zdecydowanie górując nad rywalami na siatce. Spokojnie wytrzymali trudne momenty i wygrali do 10, a w całym spotkaniu 3:2.
MVP zawodów został wybrany Milad Ebadipour.
Cerrad Czarni Radom - PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:20, 25:21, 20:25, 22:25, 10:15)
Czarni: Pajenk, Giger, Żaliński, Filip, Huber, Fornal, Ruciak (libero) oraz Rybicki, Kwasowski, Wasilewski (libero).
PGE Skra: Katić, Kłos, Łomacz, Ebadipour, Kochanowski, Teppan, Piechocki (libero) oraz Droszyński, Orczyk, Wlazły.
MVP: Milad Ebadipour.