Tomasz D. - syn byłego siatkarza, a obecnie komentatora telewizyjnego, oraz brat rozgrywającego reprezentacji Polski, która kilka miesięcy temu sięgnęła po złoto mistrzostw świata - trafił na trzy miesiące do aresztu. 14 lutego policjanci zatrzymali go i doprowadzili do Prokuratury Okręgowej w Opolu. Tam usłyszał zarzut przywłaszczenia miliona złotych z kont bankowych siatkarzy ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Przyznał się do winy. Grozi mu nawet do 10 lat więzienia!
Teraz prokuratorzy badają również inne wątki w tej sprawie. Według nieoficjalnych informacji D. mógł przywłaszczyć nawet 2,5 mln zł, a poszkodowanych jest więcej. Od 2012 roku aresztowany był menedżerem klubu z Kędzierzyna-Koźla i zajmował się m.in. rozliczeniami podatkowymi i ZUS-owskimi siatkarzy zagranicznych. Dzięki temu miał dostęp do ich kont. W ten właśnie sposób miał oszukiwać. Więcej informacji znajdziesz TUTAJ >>
Brat za nim biegał
Tomasz urodził się w 1985 roku w Warszawie. Jego ojciec grał wówczas w stołecznej Legii, z którą wywalczył aż trzykrotnie mistrzostwo Polski. Rok później rodzina wyjechała do Francji, gdzie na świat (w 1990 roku) przyszedł dwukrotny mistrz świata (z 2014 i 2018), obecny rozgrywający reprezentacji Polski. - Od dziecka biegał za starszym bratem - opowiadał o początkach mistrza świata na łamach "Przeglądu Sportowego" ojciec.
ZOBACZ WIDEO Wszołek alternatywą dla Grosickiego? "Nikomu nie zamykam drogi do kadry"
Naturalnie, że to właśnie starszy brat - Tomasz - był wzorem dla dzieciaka, który marzył o wielkim sporcie, wielkiej karierze. Zresztą, obecny mistrz świata często to podkreśla.
30 września 2018 również i aresztowany napisał na Twitterze: "Gratulacje Panowie! Jesteście wielcy! Brat, Kocham Cię, jestem mega dumny z Ciebie! Mistrzowska Drużyna".
Trzymali się razem. Tym bardziej afera z przywłaszczaniem pieniędzy jest przykra dla całej rodziny. To nie jest dla nich łatwy czas.
Grał z Możdżonkiem w kadrze
Tomasz D. był bardzo dobrze zapowiadającym się siatkarzem. Mając niespełna 18 lat sięgnął po srebrny medal mistrzostw Europy kadetów. Tata był dumny. Wiedział, że to pierwszy krok ku wielkiej karierze. W półfinale nasi młodzi siatkarze pokonali Włochów, w finale ulegli Rosjanom.
Obok Tomasza D. w zespole prowadzonym przez Adama Kowalskiego występowali m.in. Marcin Możdżonek, Marcel Gromadowski czy Patryk Czarnowski. Im się udało, on próbował.
Czytaj także: Gracze i trenerzy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle oszukani przez byłego menedżera zespołu. Sprawę bada prokuratura >>
Grał w Politechnice Warszawa, Gwardii Wrocław, Farcie Kielce. Także na poziomie PlusLigi, najwyższym w Polsce. Jednak z roku na rok było wiadomo, że dość niski 188 cm, a jednocześnie dość ciężki (85-88 kg) przyjmujący jednak nie zostanie drugim Giną. Próbował też sił na pozycji libero. - Czegoś zabrakło - mówił po latach jego szkoleniowiec z reprezentacji kadetów, Adam Kowalski. - Być może konsekwencji, bo talent był.
Mając zaledwie 27 lat skończył z czynnym uprawianiem sportu. Szefowie Farta Kielce nie byli już zainteresowani przedłużeniem z nim kontraktu. Tomasz D. był rozżalony. - Chciałem zostać w Kielcach, ale nikt ze mną nie rozmawiał. Przyznam się szczerze, że jest mi nawet przykro, bo przez dwa tygodnie nie miałem jak się pożegnać. Telefonowałem do klubu, do prezesów, ale nikt nie podnosił telefonu - mówił w czerwcu 2012 portalowi echodnia.eu.
Uwielbiał luksus
Wylądował w Kędzierzynie-Koźlu, jako menedżer zespołu. Zdaniem dziennikarza Nowej Trybuny Opolskiej - Tomasza Kapicy - to stanowisko zostało mu załatwione przez szefów PlusLigi. Napisał o tym na początku lutego 2019. Co prawda ostro temu zaprzeczył rzecznik prasowy PlusLigi, Kamil Składowski, i zażądał sprostowania, które po kilku dniach zostało opublikowane. Mimo to NTO 20 lutego powtórzyło słowo w słowo - w kolejnym artykule - tę tezę.
Przez sześć sezonów (do 2018 roku) pracował w jednym z najlepszych klubów nie tylko w Polsce, ale i Europie. Jednym z jego obowiązków była opieka nad zagranicznymi zawodnikami, których w Kędzierzynie-Koźlu nigdy nie brakowało. Zarabiał sporo. - Jego wynagrodzenie w ZAKSIE było spore, więc do biednych osób rzeczywiście nie należał - potwierdził w rozmowie z katowickim "Sportem" twórca potęgi siatkówki w Kędzierzynie, a obecnie członek Rady Nadzorczej tego klubu, Waldemar Wspaniały.
Kupił w mieście luksusowy apartament, który sprzedał, gdy odchodził z klubu. Uwielbiał otaczać się drogimi rzeczami. W pracy m.in. zajmował się rozliczeniami podatkowymi i ZUS-owskimi.
Tędy najprawdopodobniej wyprowadzał pieniądze. Ktoś zapyta: jak to możliwe, że obcokrajowcy się nie zorientowali? Pewnie dlatego, że Tomasz D. nie wyprowadzał z ich kont nic więcej niż te składki. I być może jeszcze długo by się nie zorientowali, gdyby nie przypadek.
Wszystko przez leasing
Otóż Andrea Gardini (legenda światowej siatkówki: trzykrotny mistrz świata, medalista IO!), który od 2017 pracuje jako trener w Kędzierzynie-Koźlu, postanowił wziąć samochód w leasing. Poszedł więc do dealera, usiadł z doradcą finansowym, który miał sprawdzić jego zdolność kredytową i szybko okazało się, że zalega ze składkami na ZUS oraz ma dług wobec skarbówki.
Ten przypadek rozpoczął lawinę. Zatrzymanie Tomasza D. jest końcem pewnego etapu, do finału sprawy jeszcze bardzo daleko. Ważne jednak, że podejrzany przyznał się do winy. - Co do zasady przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Przedstawił swoją linię obrony, która będzie weryfikowana - stwierdził w rozmowie z WP SportoweFakty rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu, prok. Stanisław Bar. Tomasz D. ponoć zwrócił część (niestety dość niską, bo na więcej go nie było stać) kwoty, którą wyprowadził z kont bankowych. Na jego niekorzyść natomiast świadczy, że podobno była to recydywa. Już kiedyś został przyłapany na podobnej sprawie (choć w mniejszym stopniu,). Mówił o tym Wspaniały.
Styl to jedno ale.. łapa Czytaj całość