- Klątwa została odczarowana! Wygrana w takim stylu z pewnością podbuduje naszą pewność siebie - z uśmiechem stwierdził Tomas Rousseaux, bohater GKS-u Katowice w ostatnim starciu z Aluronu Virtu Warta Zawiercie. Śląski zespół nie mógł przez wiele miesięcy wygrać spotkania rozgrywanego w Spodku aż do 16 stycznia, kiedy w dobrym stylu rozprawili się z Jurajskimi Rycerzami. Belgijski skrzydłowy był wiodącą postacią siatkarskiej GieKSY, to dzięki jego atakom i zagrywkom gospodarze stłamsili zawiercian w pierwszej i drugiej partii, a także uporali się z presją rywala w trzecim, najbardziej wyrównanym secie meczu.
- Na pewno spisujemy się lepiej niż na początku sezonu. Jesteśmy świadomi wszystkich naszych problemów z brakiem stabilności w grze, tych wszystkich wzlotów i upadków. Trudno jest wrócić do właściwej gry, kiedy jest się w dołku formy, dlatego naszym zadaniem było przede wszystkim trzymanie się razem i tworzenie prawdziwej grupy. Ciężka praca i nauka na błędach w końcu się opłaciły i przyniosły efekty. Jeżeli tylko zachowamy pokorę i utrzymamy naszą zespołowość, jesteśmy w stanie zdziałać naprawdę wiele - mówił po meczu z Aluronem Virtu Wartą Zawiercie zagraniczny siatkarz. GKS dzięki zyskanym ostatnio trzem punktom zrównał się w tabeli z zawiercianami (teraz gracze Marka Lebedew odskoczyli po pokonaniu 3:1 ONICO Warszawa) i są bardzo blisko najlepszej szóstki PlusLigi.
Mało kto stawia drużynę Piotra Gruszki w gronie przyszłych uczestników play-offów o mistrzostwo Polski, ale jeśli wszyscy siatkarze tego klubu wzniosą się na poziom Tomasa Rousseuax, ta wizja nie jest niemożliwa. Belg zgarnął niedawno trzecią nagrodę MVP w tym sezonie i w ostatnich tygodniach jest jednym z najrówniej grających siatkarze GieKSy, nierzadko to on, a nie Karol Butryn bierze na siebie największy ciężar gry w ataku. Co może zaskakiwać, jeżeli pamięta się Rousseuax z występów w Indykpolu AZS Olsztyn, w którym nie zawsze stawał na wysokości zadania, zwłaszcza z drużynami z krajowego topu. Liczby mówią same za siebie: Belg poprawił znacznie swoją ofensywną skuteczność (50 procent wobec 42 w sezonie 2017/2018), a kolejne punkty zdobywa z nieodłącznym uśmiechem.
- Wolałbym zagrać swoje najlepsze mecze w sezonie pod koniec rozgrywek, co nie zmienia faktu, że czuję się teraz świetnie. Mam wsparcie drużyny i świetnego sztabu szkoleniowego, a gra w PlusLidze bardzo mi odpowiada, czuję się tutaj naprawdę dobrze i nabieram coraz większego doświadczenia. Czy czuję się lepszym zawodnikiem niż Tomas Rousseuax z Olsztyna? Raczej tak, po pierwsze wyciągam wnioski w wcześniejszych błędów i różnych doświadczeń, a po drugiej dzięki naszym trenerom mam w sobie sporo pewności siebie. Otrzymuję od zespołu wiele pomocy, koledzy wiedzą, że jeżeli będę cały czas trzymany w gotowości, jesteśmy w stanie grać na wysokim poziomie. Czuję wsparcie wszystkich ludzi w klubie i to mi daje siłę - przyznał zawodnik, odpowiadając na pytanie, czy swoim zdaniem rozgrywa najlepszy sezon w karierze.
20 stycznia o godzinie 17:30 katowicki GKS podejmie Asseco Resovię Rzeszów, a wcześniejsze starcie tych drużyn zakończyło się efektownym zwycięstwem Ślązaków 3:0. Myśli Tomasa Rousseaux uciekają do Rzeszowa, nie tylko ze względu na Resovię, ale i na występującą w Developresie SkyRes Rzeszów siostrę Helene Rousseaux. Belgijka jest wyłączona z gry od listopada zeszłego roku ze względu na uraz kolana.
- Jej operacja przebiegła dobrze, Helene kilka dni temu przyjechała do Rzeszowa, by zobaczyć, jak idzie zespołowi. Jestem pod wrażeniem tego, jak szybka jest jej rehabilitacja po kontuzji. Jeżeli wszystko będzie postępowało tak, jak obecnie, to jest szansa, że Helene wróci do gry już w play-offach. Oczywiście, dochodzenie do siebie po urazie też ma swoje lepsze i gorsze momenty, nigdy nie można być niczego pewnym w stu procentach. Ale jak na razie jest nieźle - ocenił Rousseuax.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości odc. 100. Urodzinowa niespodzianka dla Jacka Gmocha