MKS - GKS: tie-break sezonu w Sosnowcu! Katowiczanie lepsi w wojnie nerwów

Newspix / Łukasz Sobala / Na zdjęciu: siatkarze GKS-u Katowice
Newspix / Łukasz Sobala / Na zdjęciu: siatkarze GKS-u Katowice

Derby województwa śląskiego w PlusLidze dawno nie były tak zażarte. MKS Będzin z Lukasem Tichackiem w składzie mimo walki nie sprostał GKS-owi Katowice (2:3), zaś ostatni set skończył się dopiero przy stanie 26:24 dla gości.

W tym artykule dowiesz się o:

Ostatni w tabeli Plusligi będzinianie przed meczem z GieKSą (pozycja 11.) mieli do niej pięć punktów straty, dlatego nic dziwnego, że starcie zespołów z dwóch strony rzeki Brynicy miało wyjątkowy charakter. MKS dokonał przed szalenie ważnym spotkaniem poważnej zmiany w składzie. Jako że Łukasz Kozub wrócił z wypożyczenia do Asseco Resovii Rzeszów, władze klubu z Zagłębia zakontraktowały Czecha Lukasa Tichacka, który niedawno rozwiązał kontrakt ze Stocznią Szczecin.

Jednak to nie były gracz Resovii zaczął spotkanie w wyjściowej szóstce, a Tomasz Kowalski. Nie odbiło się to negatywnie na postawie gospodarzy, którzy po niemrawym początku zaczęli korzystać z błędów katowiczan i wyszli sprawnie na prowadzenie 9:6. Goście nie dali się stłamsić zagrywce MKS-u i szybko wyrównali, ale chwilę potem po bloku Jakuba Peszki na Karolu Butrynie sytuacja znów stała się lepsza dla miejscowych.

Na posterunku był jednak skuteczny Tomas Rousseaux, a Lincolnowi Alexanderowi Williamsowi zdarzały się wpadki (15:15, 18:19), przez co zagłębiowski zespół nie miał prawa być niczego pewien. Katowiczanie znaleźli sposób na ataki Australijczyka i blokowali go raz za razem, co pomogło im wygrać pierwszą partię. Zaś seta, co zdarza się dość rzadko, zakończył błąd ustawienia graczy MKS-u.

Kolejną partię w meczowej szóstce zaczął Tichacek, z tym że początek tej części meczu był zdominowany nie przez popisy rozgrywających, a nieudane zagrywki. Dopiero as Rousseuax nieco przebudził oba zespoły, które zaczęły prezentować swoje najlepszej akcje (7:8). Gdy wydawało się, że GKS po akcjach Butryna i Emanuela Kohuta zbuduje ważną przewagę, w polu serwisowym zaszalał Williams, a chwilę potem z boiska musiał zejść Komenda, trafiony boleśnie piłką przez Jake'a Langloisa.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Piątek się nie zatrzymuje! Kolejny gol Polaka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Śląski zespół odskoczył na chwilę rywalowi po bloku niewidocznego w ataku Gonzalo Quirogi i punkcie Bartłomieja Krulickiego (16:18), ale MKS zdołał wypracować chwilę później własną przewagę. Stracił ją, ale w decydujących piłkach seta siatkarze z Katowic grali na hamulcu ręcznym i gubili się we własnych akcjach. A z tego chętnie skorzystał Williams, który niemal w pojedynkę doprowadził do wyrównania.

Gospodarze meczu w Sosnowcu nie poszli za ciosem, zaczęli trzeciego seta bardzo słabo (2:6), a jedyne punkty zyskiwali po zepsutych zagrywkach rywali. Po drugim czasie wziętym przez Gido Vermeulena obraz gry nieco się zmienił, gracze z Będzina zaczęli uruchamiać swój serwis i blok, a do tego sporo dobrej pracy wykonywał w ataku Jakub Peszko, co sprawiło, że MKS wyszedł na prowadzenie 13:12. Okazało się, że dobrym wyjściem z trudnej sytuacji było wprowadzenie na parkiet Rafała Sobańskiego, dzięki któremu goście odzyskali inicjatywę i nieznaczną przewagę. Poza tym kiedy doszło do tak zwanego "money time", gospodarze nagle stracili pewność siebie i niemal bez walki pozwolili Tomasowi Rousseaux, by wygrał GieKS-ie końcówkę partii (20:25).

Walczący o tie-breaka zespół z Zagłębia Dąbrowskiego w następnym secie grał z rywalem zza miedzy punkt za punkt, by potem nieco go postraszyć blokiem Mateusza Kowalskiego i zagrywką Tichacka (9:6). Gracze Piotra Gruszki starali się odrobić straty, ale kiedy wydawali się być blisko znalezienia sposobu na przeciwnika, Williams i Peszko odpalili w polu serwisowym "petardy", które powiększyły prowadzenie MKS-u do stanu 16:11. Wspomniana wyżej dwójka siatkarzy oraz środkowy Kowalski mogło sprawnie doprowadzić do wyrównania, ale przy wyniku 20:15 będzińska drużyna straciła impet i zaczęła się wyraźnie gubić, a Marcin Komenda mądrze kierował grą swojego zespołu i przewaga miejscowych zmalała do ledwie punktu (23:22). Ostatecznie nerwami ze stali wykazali się Ratajczak i Williams.

Jakby mało było falowania w tym meczu, siatkarze z Zagłębia zaczęli piątego seta od prowadzenia 3:0, by potem schodzić na przerwę przy stanie 4:5 dla GKS-u. Gracze Holendra Vermeulena nagle stracili pomysł na siebie w akcji po przyjęciu, a Rousseaux punktował ich bezlitośnie wraz z Emanuelem Kohutem. Kiedy Kowalski wraz z Tichackiem odrobili część strat i stało się jasne, że ten set będzie grany na przewagi, kibice w hali MOSiR-u nie spodziewali się, jakiej walki będą świadkami. Tie-break zakończył się dopiero po rozegraniu 50 akcji!

Co chwila zmieniali się bohaterowie walki o dwa punkty, razy byli to obaj atakujący, potem świetne wybory notował Kowalski, doskonałe zawody rozgrywał Rousseaux, a wszystko było okraszone wieloma obronami MKS-u. Chyba nikt nie spodziewał się, że wszystko rozstrzygnie as serwisowy niemal niewidocznego w tym spotkaniu Gonzalo Quirogi. 
 
MKS Będzin - GKS Katowice 2:3 (22:25, 25:23, 20:25, 25:23, 24:26)

MKS: T. Kowalski, Ratajczak, M. Kowalski, Peszko, Langlois, Williams, Potera (libero) oraz Buchowski, Fornal, Tichacek, Faryna

GKS: Quiroga, Komenda, Butryn, Kohut, Rousseuax, Butryn, Mariański (libero) oraz Woch, Fijałek, Sobański, Ogórek (libero), Sobala, Depowski

MVP: Tomas Rousseaux (GKS)

Tabela PlusLigi:

#DrużynaPktMZPSety
1 Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 65 25 22 3 68:22
2 Projekt Warszawa 57 25 19 6 62:31
3 Jastrzębski Węgiel 50 25 17 8 55:37
4 Aluron CMC Warta Zawiercie 46 25 16 9 57:42
5 Enea Czarni Radom 42 25 14 11 49:40
6 PGE GiEK Skra Bełchatów 38 24 14 10 51:45
7 GKS Katowice 35 25 12 13 47:48
8 Asseco Resovia Rzeszów 35 25 11 14 42:51
9 Trefl Gdańsk 31 25 10 15 44:53
10 Indykpol AZS Olsztyn 30 24 9 15 45:51
11 BKS Visła Bydgoszcz 22 24 7 17 32:57
12 KGHM Cuprum Lubin 20 25 7 18 29:60
13 Stocznia Szczecin 15 9 5 4 16:14
14 MKS Będzin 9 24 2 22 22:68
Źródło artykułu: