Imponujący początek sezonu 2018/2019 w wykonaniu Cerradu Czarnych Radom trwa w najlepsze. W poniedziałkowy wieczór podopieczni Roberta Prygla odnieśli szóste kolejne zwycięstwo, a o ich sile przekonał się tym razem GKS Katowice, który nie wywiózł z Hali MOSiR-u nawet jednego seta. Tylko w jednej, ostatniej partii, zdołał przekroczyć barierę dwudziestu punktów. - Graliśmy dobrze, wiedzieliśmy, że jeśli wykorzystamy słabość drużyny przeciwnej w przyjęciu, to ten mecz będzie tak wyglądał - stwierdził trener Wojskowych.
Jego podopieczni posłali na drugą stronę siatki aż dziewięć asów serwisowych. - I rzeczywiście zagrywka była naszym mocnym elementem. Każdy z moich zawodników robił presję w tym elemencie, przez co rywalom bardzo trudno się grało. Dość przekonujące zwycięstwo, ale już musimy o nim zapomnieć, bo liga pędzi i za kilka dni czeka nas już kolejne ważne spotkanie - Prygiel nie popadał w hurraoptymizm.
Wicelider tabeli zrewanżował się częściowo GieKSie za dwie porażki z poprzedniego sezonu. - Jesteśmy z tego zadowoleni. Pamiętaliśmy, że rok temu przegraliśmy z GKS-em dwa razy, były to dla nas mentalnie ciężkie porażki, bo jedna na początku sezonu, na inaugurację, a potem przegraliśmy w Katowicach, gdy do gry wrócił Dejan Vincić. Wtedy liczyliśmy na to, że jeszcze załapiemy się do "ósemki". Niestety, tych punktów zabrakło. Przypomniałem mojej drużynie na odprawach, że mamy rachunki do wyrównania. Cieszę się z tego, że potrafiliśmy je częściowo wyrównać - podkreślił trener Cerradu Czarnych.
Poza zagrywką, radomska drużyna dominowała także na siatce. - Mieliśmy co prawda tylko pięć punktowych bloków, ale mnóstwo było wybloków, przez co rywale zanotowali bardzo niską skuteczność w ataku, zaczęli kombinować, więc pojawiły się błędy. Grali na bardzo przeciętnym przyjęciu, a trudno wtedy się gra przeciwko tak wysokiej drużynie, jaką mamy, z takim dobrym blokiem. Ryzykowali coraz więcej i coraz częściej się mylili - zaznaczył Prygiel.
Kolejny świetny występ zaliczył Dejan Vincić, który słusznie otrzymał statuetkę MVP meczu. - Muszę przyznać, że o Dejana się nie martwię, oby był tylko zdrowy. Jest bardzo mocnym punktem drużyny. Zawsze powtarzam, że na sukces pracuje cały zespół. Mieliśmy bardzo dobre przyjęcie, niby procentowo jest niewielka różnica, ale wizualnie to była przepaść - szkoleniowiec zwrócił uwagę na element, który pozwolił Słoweńcowi rozgrywać szybkie piłki i "czyścić" siatkę kolegom.
ZOBACZ WIDEO Niesamowite emocje w niemieckim klasyku! Dwa gole Lewandowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]