Roberto Mogentale: Narzekanie na LSK jest łatwe, ale niczego nie zmieni. Trzeba pracy

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Roberto Mogentale (po lewej)
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Roberto Mogentale (po lewej)

- Ostatnie dwa, trzy sezony są nieco trudniejsze - przyznał w rozmowie z naszym portalem menadżer Roberto Mogentale. Włoch uważa, że Ligę Siatkówki Kobiet da się naprawić, ale nie można tego zrobić w jeden sezon.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Kaczmarczyk, WP SportoweFakty: Odważy się pan wytypować, które zespoły zakończą sezon 2018/2019 Ligi Siatkówki Kobiet z medalami?

Roberto Mogentale, menadżer siatkarski: Na pewno czeka nas walka pomiędzy Chemikiem Police, dwoma klubami z Łodzi i Developresem. W tym sezonie bardzo trudno jest wytypować, kto będzie mistrzem, a kto nie. Chemik Police zaskoczył postawieniem na Magdalenę Stysiak, która ma ogromnie dużo talentu, ale przecież to dla niej dopiero pierwszy sezon w ekstraklasie, nie wiemy na razie, jak będzie się spisywać w takim klubie.

Jak na razie uważam, że te cztery zespoły są na równym poziomie. Być może dojdzie do jakiegoś transferu w trakcie sezonu, który zmieni tę sytuację, ale o tym, kto ma największe szanse na złoty medal, będziemy mogli powiedzieć dopiero w grudniu lub styczniu.

W tym roku okno transferowe raczej polegało na przedłużaniu umów niż na kontraktowaniu gwiazd, ale Grot Budowlani Łódź postarali się o prawdziwy hit i ściągnęli Jovanę Brakocević.

To duże nazwisko, ale musimy poczekać z oceną, bo w poprzednim sezonie Brakocević miała duże problemy z kolanem i dopiero wraca do grania w pełnym wymiarze. Na początku sezonu może się zdarzyć, że siatkarki, które przechodziły większe lub mniejsze zabiegi lub operacje, a także te zmęczone po sezonie reprezentacyjnym, mogą grać mniej lub w ogóle, by dojść do pełni zdrowia. To nie jest ta sama Brakocević, co kiedyś, ale to z pewnością wzmocnienie dla całej ligi. A jak będzie z samą formą, zobaczymy.

Jakie były ostatnie miesiące dla pana jako menadżera?


Ten czas nigdy nie jest łatwy, zawsze jest sporo nerwowości, ale ciągle staramy się jak najlepiej współpracować z klubami i zawodniczkami. Ostatnie dwa, trzy sezony należą do tych trudniejszych i to jest fakt. Głównie ze względu na problemy z płatnościami: praca menadżera nie polega tylko na podpisaniu umowy i wzięciu pieniędzy, trzeba też zadbać o interes zawodniczki.

Na to wszystko potrzeba czasu, jakimś pozytywem jest to, że kilka klubów zyskało w ostatnim czasie nowych sponsorów tytularnych. Aczkolwiek nie wiemy, czy chodzi o małe czy duże kwoty wsparcia. Na tę chwilę wiadomo, że liga dostała od wszystkich klubów LSK właściwą dokumentację i przyznała wszystkich klubom licencję na kolejny sezon. W takim razie PLS gwarantuje stabilność rozgrywek i tego się trzymajmy.

Biorąc pod uwagę, że w ekstraklasie mamy zespoły z Ostrowca czy Wrocławia, które jeszcze niedawno walczyły od przetrwanie, ta stabilność wydaje się dość krucha.


Wiemy, jak ta cała sytuacja wygląda. Gdybym był prezesem całej ligi, może bym postępował inaczej, ale nigdy nim nie będę. Zdaję sobie sprawę, że to są trudne i skomplikowane kwestie, w każdym razie członkowie ligi podejmują decyzje i biorą za nie odpowiedzialność. Mówiłem jakiś czas temu w rozmowie z wami, że nadchodzi czas dla kilku klubów, by uporządkować swoją sytuację i "oczyścić" się. Tego zdania nie zmieniam, widzę przecież, że w innych krajach potrafią sobie z tego typu problemami radzić. Ale z drugiej strony nie da się naprawić wielu rzeczy w zaledwie jeden rok, do tego potrzeba pracy wszystkich udziałowców spółki akcyjnej, jaką jest PLS.

Ale trochę odchodząc od tematu: trzeba podkreślić, że ostatni sukces chłopaków w postaci mistrzostwa świata dał dużo dobrego całej polskiej siatkówce, także tej kobiecej. Pokazał, że Polska ma potencjał, także w szkoleniu młodzieży, i warto inwestować w ten sport, nie tylko w reklamy. Mamy wiele talentów na polskim rynku i to dotyczy także kobiet. Polskie juniorki zdobyły brązowy medal mistrzostw Europy, a według mnie miały nawet szansę na wygranie tego turnieju. To oznacza, że jest w Polsce zarówno sporo dobrych młodych zawodniczek, jak i kilku bardzo dobrych trenerów, którzy je wychowują.

Z jednej strony były plany wysyłania do władz ligi oświadczeń siatkarek i trenerów o wypłacanych pieniądzach...

... ale ich nie ma, może dopiero od przyszłego sezonu. My, menadżerowie, z pomocą naszych prawników przesłaliśmy do PLS pełną dokumentację, kto zalega i ile, na razie czekamy na odzew. Pewną nowością jest licencja warunkowa, to znaczy klub dostaje zezwolenie na grę, a władze ligi mogą po jakimś czasie sprawdzić, czy wszystko jest z nim w porządku. Dotyczy to klubów pierwszej ligi, jak i LSK. Kilka klubów ekstraklasy na pewno otrzymało licencje warunkowe, ale komisja PZPS nie publikuje, które, a moim zdaniem powinna. Dla mnie tak naprawdę nie zmieniło się nic: albo masz wyrok sądowy, albo nie masz i wtedy liga postępuje, jak uważa.

Mieliśmy w tym roku dwa głośne przypadki wycofania z LSK, nie zagrają w niej Polski Cukier Muszynianka Muszyna i Trefl Proxima Kraków. Było panu przykro słyszeć o końcu wielkiego projektu Bogdana Serwińskiego?

Osobiście uważam Bogdana za jednego z największych ludzi w polskiej siatkówce kobiet i mam do niego ogromny szacunek za to, że zbudował jeden z najlepszych klubów, przynajmniej kilka lat temu. Ale nie tylko za to, bo Bogdan należy do ludzi, którzy mają konkretne, logiczne podejście. Jest białe albo jest czarne: możemy, to robimy, nie możemy, to nie robimy. Najwidoczniej decyzja sponsora o wycofaniu się sprawiła, że w Muszynie postanowiono po prostu zakończyć pewien etap i nie zadłużać się.

Ten klub miał co prawda zaległości, kiedy wycofał się z niego Bank BPS, ale przez dwa kolejne lata potrafili doprowadzić do normalnej sytuacji i wyjścia z długów. Takie podejście należy cenić. W Muszynie potrafili zakończyć sprawę, znaleźć większości zawodniczek nowe kluby i porozumieć się z menadżerami. Wiedzieli, że nie ma szans na nowe umowy, więc ich po prostu nie zawierali.

Zupełnie inaczej wyglądało pożegnanie się z ekstraklasą Trefla Proximy Kraków. Wielu ludzi zwyczajnie nie dowierza, że chodziło tylko o problemy ze znalezieniem dobrej hali.

Co do Krakowa, tak naprawdę do dzisiaj nie wiem, co tam się wydarzyło. Nie wgłębiałem się z sytuację, nie wiem, czy chodziło o sponsorów, halę czy jeszcze coś innego. Decyzja klubu o wycofaniu się z ligi była bardzo szybka, nikt nie wiedział, co jest grane. Z jednej strony mamy oświadczenia Trefla Proximy, z drugiej krakowskiego ZIS-u i trudno określić, po której stronie leży prawda. Natomiast myślę, że wszystkie wcześniejsze działania klubu oraz ich szybkość wskazuje na to, że już wcześniej coś było nie w porządku. Sporo było ludzi, którzy jeszcze czekali przed startem nowego sezonu na podpisanie końcowych umów z Treflem Proximą, ich status nie był ustalony. To daje do myślenia.

Zastanawiam się, czy prezesi klubów LSK widzą problemy ligi, źle wpływające na jej wizerunek, i starają się jakoś im przeciwdziałać.

W negocjacjach z prezesami rzucało się w oczy przede wszystkim to, że wielu z nich nie decydowało się na transfery od razu, bo wiedzieli, że nie mają w pełni zabezpieczonego budżetu. Było trochę spokojniej niż zawsze, prezesi czekali na potwierdzenie wewnętrznych informacji w klubie i dopiero wtedy decydowali się na podpisy w umowach.

Ale to wynikało także ze specyficznego roku, w którym są rozgrywane mistrzostwa świata. Liga zaczyna się wtedy późno i jest więcej czasu na zatrudnianie nowych zawodniczek. Wiadomo, że te najlepsze kluby starają się o transfery jak najszybciej, a niżej notowane zespoły nie spieszą się i patrzą przede wszystkim na pieniądze, jakie mają. Czy są to decyzje mądrzejsze niż kiedyś? To się okaże, na pewno spokojniejsze.

Zawodniczki postępują w wyborze klubów różnie: części zależy na pewnym graniu w szóstce, część chce bezpieczne miejsce, gdzie będzie miała wypłacane pieniądze, jeszcze innym bardzo zależy na walce o wysokie cele, medale mistrzostw Polski i grę w Europie. Natomiast sporo ciekawych siatkarek znalazło się w pierwszej lidze, bo jest tam kilka ośrodków o solidnym poziomie, jak Poznań, Opole, Świecie czy nawet Dąbrowa Górnicza, gdzie uporali się z problemami. Zaplecze LSK jest coraz stabilniejsze.

Mamy w lidze kluby z Kalisza i Radomia, które jeszcze niedawno występowały w pierwszej lidze, ale skorzystały na zmianach w LSK. Według pana to może być powiew świeżości w ekstraklasie?

Klub z Kalisza jest w trudnej sytuacji o tyle, że dostał licencję na grę w ekstraklasie dość niedawno i tak naprawdę budował swoją drużynę, przygotowując się do grania w pierwszej lidze. Próbują teraz kupować nowe zawodniczki i mogą liczyć we wszystkim na pomoc miasta, a to bardzo dobry sygnał. W Radomiu jest bardzo solidny sponsor, czyli firma E.Leclerc, którą dobrze pamiętam z czasów, gdy moja żona grała we francuskim RC Cannes.

Jeżeli Francuzi będą inwestować w kobiecą siatkówkę tak, jak to robili we Francji, to Radomka może liczyć na naprawdę dobry budżet. Dla obu klubów to będzie pierwszy rok w najwyższej lidze i wiadomo, że czekają je trudności, ale oba mają perspektywy i wydaje mi się, że w kolejnych latach będą wyglądały całkiem dobrze.

Kiedy dzwoniłem do pana, myślałem, że będzie pan nastawiony dużo bardziej krytycznie, a tymczasem słyszę nieśmiały optymizm.

Chyba trzeba podchodzić do tego wszystkiego z choćby małym optymizmem, w przeciwnym razie grozi nam wszystkim rozstrój nerwowy. Lekko nie jest, nie będę ukrywać. Niektóre kluby wciąż nie zapłaciły za ostatni sezon, ale tak czy siak musimy walczyć o swoje, nasi prawnicy wykonują sporo pracy związanej z tym, by podpisane umowy zostały rozliczone.

Jestem z polską siatkówką od 1999 roku i pamiętam jeszcze mistrzostwa Europy z 2003 i 2005 roku. Tamta drużyna była naprawdę mocna, a frekwencja na meczach -spora. Teraz wszyscy widzimy, że trend się odwrócił i potrzeba wysiłku zarówno klubów ligowych, jak i reprezentacji, żeby ludzie zaczęli na powrót oglądać ten sport. Samo narzekanie to jest najprostsze wyjście, jest łatwe, ale niczego nie zmieni. Trzeba dużo pracy nad wizerunkiem, żeby coś zmienić w lidze, a widzę, że mamy sporo siatkarek z potencjałem i warunki do tego, żeby mieć w Polsce siatkówkę na poziomie.

Wiadomo, że obecnie federacja kieruje bardzo dużo uwagi na reprezentację mężczyzn, ale niech pamięta, że sukcesy siatkarskie w Polsce zaczęły się od kadry kobiecej i PZPS sporo jej zawdzięcza. Życzyłbym sobie tego, żeby drużyna siatkarek wróciła na czołowe lokaty, a myślę, że mamy tyle świetnych postaci w tym sporcie, że to jest możliwe.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga: Stephane Antiga nie jest szczery. Straciłem przez niego 1,5 roku [4/5]

Komentarze (0)