Biorąc pod uwagę fakt, że rywalizacja toczy się do dwóch zwycięstw, wiadomo było, że porażka którejkolwiek z drużyn wywoła niepokój w jej szeregach. Kędzierzynianie przegrali w Bełchatowie dwa razy do 23 i raz do 24.
- Było blisko, ale to PGE Skra była skuteczniejsza w końcówkach. W kolejnych spotkaniach musimy zagrać bardziej efektywnie w ataku. I lepiej zachowywać się w sytuacjach, gdy mamy piłkę po swojej stronie, to znaczy wykorzystywać okazje, bo z tym w Bełchatowie nie było dobrze - tłumaczył Benjamin Toniutti.
Francuz dwukrotnie już sięgnął z ZAKSA Kędzierzyn-Koźle po złoty medal PlusLigi. Jednak nie zdarzyło się jeszcze, żeby jego zespół w rywalizacji finałowej przegrał pierwsze spotkanie. Czy zatem w szeregach drużyny prowadzonej przez Andreę Gardiniego wkradły się nerwy?
- Nie, nie jesteśmy nerwowi - odpowiedział kapitan drużyny. - Teraz zagramy przed własną publicznością. Mamy świadomość, że to jest finał. Tu musimy dać z siebie wszystko od pierwszej do ostatniej piłki. Mam nadzieję, że w Kędzierzynie czekają nas dwa spotkania - przyznał rozgrywający mistrzów Polski.
ZOBACZ WIDEO Radosław Cierzniak o racach: Obawiałem się, że mogę dostać
Wydaje się, że w tym sezonie bełchatowianie są znacznie trudniejszą przeszkodą dla ZAKSY. W tym sezonie trzy z czterech bezpośrednich meczów rozstrzygnęli na swoją korzyść żółto-czarni. Inna sprawa, że za każdym razem wygrywali, gdy grali w Hali Energia.
- U nas spodziewamy się takiego samego meczu jak w Bełchatowie - mówił Toniutti - Obie ekipy walczą o tytuł. Znów będziemy bić się na całego. W każdym secie byliśmy blisko wygranej, bo przegrywaliśmy różnicą tylko dwóch punktów. Moim zdaniem nie wykorzystywaliśmy okazji w kontratakach i to jest główna rzecz do poprawy przed meczami w Kędzierzynie - ocenił.
Drugi mecz finałowy odbędzie się w Hali Azoty w sobotę o 20:30. Jeśli wygra go ZAKSA, dojdzie to starcia nr 3, dokładnie 24 godziny później, także w Kędzierzynie-Koźlu.