Rywalizacja pomiędzy Enea PTPS-em Piła a Treflem Proximą Kraków rozpoczęła się od zwycięstwa gości w obiekcie przy ulicy Żeromskiego w Pile. Drużyna Jacek Pasiński wyrównała stan rywalizacji na wyjeździe i powróciła przed własną publiczność na decydujące starcie.
Pilski szkoleniowiec postanowił wypuścić w szóstce Jessicę Walker, ale nieskuteczna Amerykanka szybko opuściła boisko i w jej miejsce pojawiła się Anna Stencel. Krakowianki bardzo dobrze rozpoczęły to spotkanie, ale nie tylko za sprawą własnej gry, ale także błędów przeciwniczek. Prowadziły 9:1 i taką przewagę utrzymywały do samego końca.
Drużyna Alessandro Chiappiniego nie tylko sama wystrzegała się pomyłek, ale także dobrze okazała się skuteczniejsza we wszystkich elementach. PTPS skończył tylko cztery z 28 piłek, tak nie dało się wygrać.
Zmiana stron i krótka przerwa przyniosły jednak efekty. Wydawało się, że wyrównanie jest tylko formalnością. Mocne i spokojnie otwarcie gospodyń sprawiło, że szybko odskoczyły. Rywalki jednak nie składały broni i dzięki swojej determinacji doprowadziły do wyrównania. Ta partia była popisem gry Dajany Bosković i Rebeki Pavan, jednak więcej zimnej krwi zachowała piąta drużyna sezonu zasadniczego, wygrała ostatecznie do 25.
Trzecia i czwarta odsłona należały już do rozpędzonych pilanek, które złapały wiatr w żagle. Nadal bardzo pewnie grała serbska atakująca, a cała drużyna czujnie grała w bloku i obronie. Drużynie z Krakowa zabrakło skuteczności w ofensywie i ostatecznie przegrały ostatni mecz sezonu.
Tym samym Enea PTPS zajęła piąte miejsce w Lidze Siatkówki Kobiet, a Trefl Proxima Kraków w swoim premierowym sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej - szóste.
Enea PTPS Piła - Trefl Proxima Kraków 3:1 (16:25, 27:25, 25:15, 25:19)
PTPS: Wilk, Bosković, Walker, Trnić, Babicz, Różycka, Łysiak (libero) oraz Stencel, Urban, Kwiatkowska, Szubert, Pawłowska (libero).
Proxima: Talas, Pavan, Clement, J. Łukasik, Paszek, Brzesińska, Kulig (libero) oraz M. Łukasik, Budzoń, Szymańska, Słonecka.
ZOBACZ WIDEO Tylko jeden siatkarz nie przyjął powołania. Heynen: Kłos musi zadbać o swoje ciało