Rosyjski zespół podchodził do spotkania jako faworyt. W półfinale zaprezentował się zdecydowanie lepiej od graczy Lube, którzy w meczu ze Skrą popełnili sporo błędów. Włosi zapewniali jednak, że w finale pokażą się z lepszej strony. Mieli ku temu sposobność, bo tak samo jak Rosjanie, walczyli o pierwszy tytuł klubowych mistrzów świata w historii swojej drużyny.
Siatkarze obu drużyn już w pierwszych akcjach pokazali, że o zwycięstwo będą walczyć do upadłego. Kilka skutecznych ataków na lewym skrzydle od razu zanotował Wilfredo Leon, odpowiadał mu Osmany Juantorena. Pojedynek tych dwóch skrzydłowych nadawał tempa całemu spotkaniu (7:8). Kubańczyk z polskim paszportem miał jednak przewagę nad swoim rywalem. Jaką? Cała hala trzymała za niego kciuki i po każdym zdobytym przez niego punkcie skandowała "Leon, Leon".
To jednak nie deprymowało zespołu z Włoch. Atakowali precyzyjnie i tak samo serwowali. Micah Christenson cały czas starał się urozmaicać swoje rozegrania. Większość jego decyzji była trafna, ale gracze z Kazania grali tak dobrze, że nawet to nie wystarczyło, by zbudować sobie przewagę (16:16).
Żadem z zespołów nie potrafił wypracować sobie prowadzenia również w końcówce. Dopiero po świetnym ataku Cwetana Sokołowa i pomyłce w ofensywie Matthew Andersona Lube miało piłkę setową. Piłkę setową miał w powietrzu Juantorena, ale został zablokowany. To się zemściło. Gracze Zenitu chwilę później ustawili dobry blok i wygrali seta (25:27).
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Rajskie wakacje Usaina Bolta
[color=#000000]
[/color]
Przegrana w pierwszej partii nie zdemotywowała przyjezdnych z Włoch. Zawodnicy Giampaolo Medeiego zawzięcie walczyli o każdą piłkę w drugiej odsłonie. Przy zagrywkach Sokołowa wyszli nawet na prowadzenie (8:5).
Dzięki świetnym obronom Jenii Grebennikova i jeszcze lepszym serwisom Christensona drużyna z Maceraty przejęła kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Po raz pierwszy w tym turnieju, kibice mogli oglądać siatkarzy Zenitu w słabszej dyspozycji. Podopieczni Alekny nie bez przyczyny są jednak mistrzami Rosji. Skupili się i pokazali, że potrafią wyjść z trudnej sytuacji.
Zenit powrócił do dobrej gdy dzięki dwóm elementom z której słyną rosyjskie zespoły: szczelnym blokom i mocnej zagrywce. Dodatkowo, na kontrach świetnie grał Anderson. W rezultacie sytuacja szybko się odwróciła i to gracze ze Sbornej objęli prowadzenie, a po ataku Leona pewnie wygrali drugą odsłonę (22:25).
Ten kto się spodziewał, że przy takim obrocie sytuacji Lube odpuści w trzecim secie, mógł czuć się zawiedziony. Klub z Italii zaczął kolejną partię od skutecznych uderzeń ze skrzydeł (8:6).
Mistrz Rosji odpowiedział stawiając na bardziej agresywny blok i obijanie rąk rywali w ataku. Zmiana taktyki od razu przyniosła rezultat (15:16). Po drugiej przerwie technicznej Włosi zaczęli słabnąć. Popełnili dwa proste błędy własne i pozwolili rywalom odskoczyć na cztery punkty.
Gracze z Maceraty jeszcze zdołali zmniejszyć dystans do przeciwników, ale nie doprowadzili do remisu. Nie mogli wygrać, skoro nie potrafili zatrzymać Leona na siatce. W ostatniej akcji mocno zaserwował Michajłow, zawodnicy z Italii źle przyjęli piłkę, ale Juantorena zdołał ją zaatakować. Na ich nieszczęście, w aut (22:25). Tym samym Zenit Kazań stał się klubowym mistrzem świata. Tytuł wywalczył bez straty seta w całym turnieju.
Cucine Lube Civitanova - Zenit Kazań 0:3 (25:27, 22:25, 22:25)
Cucine Lube: Sokołow, Christenson, Candellaro, Cester, Juantorena, Kovar, Grebennikov (libero) oraz Marchisio (libero), Stanković, Sander, Żukowski.
Zenit: Anderson, Michajłow, Wolwicz, Gutsaljuk, Leon, Butko, Wierbow (libero) oraz Krotkow (libero), Aleksiejew, Samoljenko.
- "dzięki dwóm Czytaj całość