Przed środowym starciem GKS Katowice liczył na to, że atmosfera Barbórki i wysoka frekwencja na trybunach pozwolą wyjść zespołowi z dołka, w który wpadł przegrywając ostatnie cztery mecze. Nic z tych rzeczy nie pomogło, bo katowiczanie okazali się na boisku zespołem słabszym. Spotkanie pokazało, że ich forma jest jak ukryte głęboko złoża węgla - potrzeba sporo pracy, by wydobyć ją na powierzchnię.
Początkowo nic jednak nie wskazywało na szybką wygraną gości. Większą werwę na boisku pokazywali gospodarze, których rozgrywający od razu wykazał się finezją, kierując piłki na skrzydła w zmiennym tempie. Katowiczanie przeprowadzali akcje płynnie, czego mogli im zazdrościć przeciwnicy.
Wejście w meczowy rytm chwilę zajęło zespołowi Resovii, ale zespół rozegrał się na dobre w środkowej części pierwszego seta. Nieźle w ataku spisywał się Jakub Jarosz, który sprytnie mijał blok rywali, punktował też Bartłomiej Lemański. To spowodowało, że goście prowadzili 21:18.
Katowiczanie próbowali odrobić straty, stawiając na ataki ze środka, ale w parze z dobrą grą w ofensywnie nie szła ich defensywa. Dwa fatalne przyjęcia na drugą stronę przekreśliły szanse na doprowadzenie do remisu. Seta zakończył as Jarosza (20:25).
ZOBACZ WIDEO: Morderczy wyczyn reprezentanta Polski. "To było moje życiowe zwycięstwo"
Gospodarze nie zdołali poprawić swojej gry po wznowieniu gry. Od razu łatwo stracili trzy punkty po swoich błędach. Wydawało się, że Resovia na stałe narzuci rywalom swój rytm gry, gdy nagle Ślązacy postawili szczelny blok na Śliwce (3:4). Ta akcja dodała zawodnikom GKS-u pewności siebie, której tak potrzebowali. Powoli zaczęli odbudowywać swoją grę coraz częściej celnie atakując.
Jak się później okazało, to był jedynie krótki zryw GieKSy. Po kilku akcjach zespół znów zaczął popełniać proste błędy, a przeciwnicy to wykorzystywali.Z czasem dominacja Asseco Resovii stała się ogromna (19:24). Jednak w najmniej spodziewanym momencie zawodnikom z Katowic przytrafił się kolejny zryw. Zespół do walki pociągnął Kacper Stelmach, który na lewym skrzydle zdobył dwa punkty z rzędu. W kolejnych akcjach na siatce pomylił się Jarosz i Rossard, co doprowadziło do remisu. Walka na przewagi zakończyła się jednak zwycięstwem rzeszowian, którzy w najważniejszym fragmencie zachowali zimną krew (25:27).
W czasie przerwy pomiędzy partiami zespół Piotr Gruszka musiał mocno zrugać swoich podopiecznych, bo na parkiet wrócili w bojowym nastroju. Na początku trzeciej partii prowadzili wyrównaną grę z czwartym zespołem ostatniego sezonu.
Do dobrej dyspozycji wrócił Karol Butryn, którego rywalizacja z Jakubem Jaroszem mogła się podobać kibicom. Ostatecznie skuteczniej grał ten drugi. To właśnie za jego sprawą przyjezdni z Podkarpacia wyszli na prowadzenie (14:16). Podobnie jak w poprzednich partiach, Resoviacy zbudowali sobie sporą przewagę. Tym razem nie pozwolili jednak rywalom odrobić strat i zdecydowanie wygrali.
GKS Katowice - Asseco Resovia Rzeszów 0:3 (20:25, 25:27, 16:25)
GKS Katowice:
Komenda, Kapelus, Pietraszko, Butryn, Quiroga, Kohut, Mariański (libero) oraz Stańczak, Sobański, Fijałek, Witczak, Stelmach, Kalembka, Krulicki.
Asseco Resovia Rzeszów: Kędzierski, Rossard, Lemański, Jarosz, Śliwka, Możdżonek, Masłowski (libero) oraz Depowski, Krastins, Dryja, Tichacek
MVP: Thibault Rossard (Asseco Resovia Rzeszów).