Cuprum - Asseco Resovia: kapitalny mecz atakujących. Dreszczowiec w Lubinie dla gości

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: siatkarze Asseco Resovii Rzeszów
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: siatkarze Asseco Resovii Rzeszów

W piątek na Dolnym Śląsku zmierzyły się drużyny, które zajmowały wówczas dziewiątą i dziesiątą lokatę w PlusLidze. Ruch w górę stawki zrobiła Asseco Resovia Rzeszów, pokonując na wyjeździe Cuprum Lubin (3:2).

Asseco Resovia podeszła do spotkania na trudnym terenie w Lubinie podbudowana szybkim zwycięstwem nad Indykpolem AZS Olsztyn, a zespół gospodarzy za wszelką cenę chciał się zrehabilitować za ostatnią porażkę na terenie Jastrzębskiego Węgla. Bilans bezpośrednich spotkań przemawiał na korzyść zawodników w miedziowych trykotach. Zespół Patricka Duflosa wygrał cztery z sześciu starć.

Do składu miejscowych wciąż nie wrócił Robert Taht, który doznał poważnej kontuzji stawu skokowego w meczu z Aluronem Virtu Warta Zawiercie. Ze względu na uraz nie mógł pomóc także Dawid Gunia. Środkowego zastąpił Przemysław Smoliński, który otworzył wynik piątkowego spotkania. Po dość wyrównanym początku, do natarcia przeszła ekipa z Dolnego Śląska. Spiker najczęściej wymawiał nazwisko atakującego reprezentacji Polski. Łukasz Kaczmarek nie tylko grał na świetnym procencie w ofensywie, ale też rozbijał przeciwników zagrywką. Jego fantastyczna seria doprowadziła Cuprum do piłki setowej. Premierowa partia zakończyła się nokautem. I nie pomogły tu zmiany wprowadzone przez Roberto Serniottiego.

Rozzłoszczona Asseco Resovia Rzeszów szybko przystąpiła po zmianie stron do budowania dystansu (3:6). Wydawało się, że team gości problemy ma już za sobą, ale nic bardziej mylnego. Drużyna Miedziowych zdobyła pięć punktów z rzędu i od tego momentu kontrolowała losy drugiej odsłony rywalizacji. Zafunkcjonował blok, dobrze piłkę rozrzucał Michał Masny, a na skrzydle wciąż nie zawodził Łukasz Kaczmarek. Nieco świeżości wniósł do ekipy "Pasów" Dominik Depowski, który zastąpił ostrzeliwanego zagrywką Thibault Rossarda, ale w pojedynkę nie był w stanie odwrócić losów seta.

Nie wiemy co zespół gości usłyszał w przerwie od sztabu szkoleniowego, ale na trzecią partię wyszedł odmieniony i po kilku akcjach wygrywał już pięć do jednego. Gospodarz starcia zmniejszył straty, ale zespół przyjezdnych grał konsekwentnie i nie pozwolił objąć miejscowym prowadzenia (17:22). W ofensywie brylował Jakub Jarosz, a w końcówce pozazdrościł mu jego vis-a-vis Łukasz Kaczmarek, który pomógł swojej drużynie złapać na ostatniej prostej kontakt. Szkoleniowiec gości chwilę później poprosił o przerwę, ustawił ostatnią akcję i mógł się cieszyć, że jego team pozostał w grze.

ZOBACZ WIDEO: Artur Boruc: Ja w Legii? Pewnie bym to przemyślał

"Pasy" odżyły, a Cuprum Lubin dołowało. W ekipie gospodarzy zaczęły mnożyć się błędy. Wyraźnie też spadł procent w ofensywie. Gdy przewaga przyjezdnych sięgnęła dziesięciu "oczek", wszystko wskazywało na to, że w RCS dojdzie do tie-breaka. I doszło. A w nim potwierdziła się "reguła", że ten kto nie wygrywa trzy do zera, przegrywa.

W pierwszej części piątej odsłony wynik wciąż był sprawą otwartą, ale po zmianie stron dominowała Asseco Resovia, napędzana przez znakomitego Jakuba Jarosza, który zakończył emocjonującą rywalizację ze statuetką dla najlepszego zawodnika.

Cuprum Lubin - Asseco Resovia Rzeszów 2:3 (25:12, 25:20, 23:25, 15:25, 10:15)

Cuprum: Kaczmarek, Terzić, Smoliński, Hain, Pupart, Masny, Kryś (libero) oraz Gorzkiewicz, Patucha, Biegun, Makoś (libero).

Resovia: Lemański, Kędzierski, Rossard, Krastins, Jarosz, Możdżonek, Rusek (libero) oraz Schoeps, Dryja, Tichacek, Depowski, Masłowski (libero).

MVP: Jakub Jarosz (Asseco Resovia).

Źródło artykułu: